75
żej wymienione protesty zranionej ortodoksyjnej cnoty; nie wiem jaką wywołały rpakcję na Kremlu lub wśród zachodnich komunistów -wiem natomiast aobrze, jak przyjęła je większość - niekomunistyczna większość - czechosłowackiego społeczeństwa. Potem zaś nastąpił zwrot, kiedy byli członkowie partii zaczęli używać pretensjonalnego pluralis: wiedzieliśmy, chcieliśmy, staraliśmy się, i pod tę liczbę mnogą podciągnięte było całe-społeczeństwo czechosłowackie. Obserwowanie, co taki wykluczony marksista-leninista wreszcie pozna lub objawi było naturalnie rzeczą raz wzruszającą, kiedy indziej komiczną, lecz ten arogancki narcyzm samozwańczej elity politycznej i intelektualnej pośrednio oddziaływał na całe społeczeństwo. Jeśli przy tym znaczna część społeczeństwa znała różne listy byłych prominentów komunistycznych, pragnących z tych czy innych względów wrócić w szeregi rządzących,nie była to sprawa wyłącznie prywatna czy wewnętrznie partyjna: jeżeli wciąż podkreślano, że politykę może u nas uprawiać tylko partia komunistyczna - i to w granicach socjalizmu - nie pozostało to bez echa wśród społeczeństwa. Zostało ono już. raz po prostu okłamane, straciło zaufanie do partii i jej odsuniętych przedstawicieli, a gdy teraz słyszało, że alternatywą jednego socjalizmu jest znów tylko jakiś inny socjalizm, w znacznej swej części nieodwracalnie popadało w nihilizm.
Jedna, ta sama generacja przeżyła trzy porażki bez wystrzału, trzy kapitulacje. W najrozmaitszy sposób objaśniano i tłumaczono Monachium, luty 1946 i sierpień 1968. Gdy doszły do tego uwagi i wywody, że właściwie nie mogło być inaczej i nigdy inaczej być nie może, znaleźliśmy się niżej niż mogłaby nas wtrącić najbardziej niszcząca,przegrana konfrontacja. Pozostaje dodać atmosferę detente, by stało się łatwo zrozumiałe, dlaczego Helsinki z punktu widzenia Pragi nie oznaczały nadziei, ale przypominały pokój westfalski. Karol Wojtyła żył w Krakowie, Ronald Reagan w Kalifornii, a Lech Wałęsa w Gdańsku. "Tymczasowość" normalizacji wlokła się rok za rokiem, a ewentualna zmiana nie obiecywała zasadniczej odmiany. ^
Lata siedemdziesiąte przebiegały w- Polsce zupełnie inaczej. Naprzód trzeba powiedzieć, że bez większego odzewu u nas. Zupełnie inny kształt musiałby mieć wtedy bowiem nasz rozwój. Nie mogłoby pojawić się tyle fikcyjnych rozwiązań i pozornych odpowiedzi. Przykładem może byó fikcja "struktur paralelnych". Albo nie całkiem ukryte.mściwe zadowolenie, ż Praska Wiosna nie powiodła cię, że wszystko musi stoczyć się a- - cytuję - "na metafizyczne dno"; a później - najprawdopodobniej apokalipsa. To była nasza rzeczywistość. Realna, choćby i nierealistyczna.
Schematy są w historii i wygodne i niebezpieczne. Tym razem Polacy byli bardziej realistyczni i pragmatyczni niż my. To nie rewerencja lecz konstatacja. Kie wiem, ile Jesteśmy im dłużni, spróbuję dać podnietę do zastanowienia się, ile jesteśmy sobie dłużni. Polska od lat siedemdziesiątych po dzień dzisiejszy zachęca do refleksji i rewizji.
Nie należy Polski podziwiać bezkrytycznie.Wszyscy bowiem wie-
niem rozegrało się ___________. „ .
osiągnięcia tak godne szacunku Jak działalność wydawnictwa NCVA.