TRWOGA PRZED ŚMIERCIĄ
Pandę! Ja nie chcę umrzeć!
Widziałem, jak okropnie wyglądają trupy, Widziałem, jak straszliwie zimne groby są. Słyszałem, jak przeciągle lamentują matki, Kiedy ich synów kładą w ciemny grób.
Panie! Ja nie chcę umrzeć!
Co mi tam prawią o nicości życia!
Co mi tam głoszą wieczność zagrobową! Wiem: bohaterstwo — tylko pocieszeniem Tych, którzy padli w służbie u nikczemnych, Sami — szlachetni!
Ja nie chcę umrzeć!
Bom widział szkliwo ócz, co niegdyś były Jako Twe niebo — o Panie — błękitne,
A dzisiaj straszą dzieci, własne dzieci,
Tym lodowatym, tym trupim spojrzeniem Z trumny.
Mnie — trupa nie chce znać już moja matka, Mnie — trupa własna żona się wypiera:
Ledwo zastygnę, rozkaże manie wynieść Karawaniarzom z domu, gdziem ją kochał.
I dom wykadzi, by nie cuchnął mną,
I dom wykadzi, jak po czymś, co wstrętne,
A nie — kochane.
Panie! Ja nie chcę umrzeć!
Na każdym kroku, o każdej godzinie,
Na pełnym morzu i na górskim szczycie,
Na złotym tronie i w czarnym więzieniu,
Przy sutej uczcie i w dziadów azylu,
Zimą i latem, wiosną i jesienią,
Na każdym placu, na każdej ulicy —
Zawsze, zawsze, zawsze czyha na mnie śmierć.
Panie! Ja nie chcę umrzeć!
Nieraz chodziłem w jesienne wieczory Za miasto, kędy leżą okopiska,
I strach mnie bTał.
Nieraz widziałem zwierzęcą padlinę I brał mnie wstręt.
Złe muchy martwe obsiadały cielska Zwierząt wspaniałych.
Kruki szarpały cuchnące wnętrzności Koni udałych.
Po długich latach — białe ludzkie kości Suto rozsiane po naszych ugorach Świadczą o strasznych gromadnych pomorach I wojnach.
25