Magia i religia
części społeczności, znajdziemy pod nimi solidną warstwę intelektualnej zgody panującej między głupimi, słabymi, ignorantami, przesądnymi, którzy, niestety, tworzą olbrzymią większość ludzkości. Jednym z wielkich osiągnięć dziewiętnastego wieku było przebicie głębokich szybów do tych nisko leżących umysłowych złóż w wielu częściach świata, co pozwoliło na odkrycie zasadniczego powszechnie panującego podobieństwa. Złoża te leżą pod naszymi stopami, i to nie bardzo głęboko. Istnieją tu w Europie, w chwili obecnej, a wychodzą na powierzchnię w australijskiej głuszy i wszędzie tam, gdzie wyższa cywilizacja nie zepchnęła i ich jeszcze pod powierzchnię. Wiarą uniwersalną, prawdziwie powszech-\ną jest wiara w skuteczność magii. Podczas gdy systemy religijne różnią się nie tylko w poszczególnych krajach, ale i w tym samym kraju w po-/ szczególnych epokach, system magii sympatycznej pozostaje wszędzie i zawsze podobny w głównych swych zarysach, zasadach i stosowanych praktykach. Wśród warstw nieuczonych i przesądnych współczesnej I Europy jest on bardzo podobny do tego, jakim był przed tysiącami lat | w Egipcie i w Indiach i jakim jest jeszcze teraz pośród najniżej stoją-| cych dzikich, którzy przetrwali w najdalszych zakątkach kuli ziemskiej. Gdyby dowodem prawdy była ilość podniesionych rąk czy liczenie głów, wówczas system magii mógłby odwołać się z znacznie większą słusznością aniżeli Kościół katolicki do dumnej dewizy: „Quod semper, quod ubiąue, quod ab omnibus” % jako świadectwa swej nieomylności.
Nie naszą jest rzeczą i nie miejsce po temu, by zastanawiać się nad wpływem, jaki może mieć dla przyszłości rodu ludzkiego stałe istnienie tak twardego złoża dzikości pod powierzchnią społeczeństwa, nie tkniętego przez zewnętrzne zmiany kulturalne i religijne. Bezstronny obserwator, któremu studia kazały sięgnąć głębiej, musi przyznać, że złoże to stanowi stałe zagrożenie cywilizacji. Wydaje się, że poruszamy się po cienkiej skorupie, która w każdej chwili może być podmyta przez drzemiące pod nią podziemne siły. Od czasu do czasu rozlega się podziemny głuchy pomruk albo płomień wzbija się w nagłym wybuchu w powietrze przypominając nam o tym, co się dzieje pod naszymi stopami. Raz po raz oświecone społeczeństwo zatrzymuje się przerażone nad notatką w gazecie mówiącą o tym, jak w Szkocji znaleziono wizerunek nakłuty szpilkami, mający na celu usunięcie jakiegoś niemiłego właściciela ziemskiego czy pastora, o tym, jak w Irlandii powoli smażono na śmierć czarownicę czy w Rosji posiekano na kawałki dziewczynkę, by sporządzić z ludzkiego tłuszczu świece, przy których świetle złodzieje mają nadzieję osiągnąć niewidzialność w ich wyprawach o północy. Nie jest jednak sprawą skromnego badacza przeszłości i teraźniejszości rozstrzygnięcie,
1 Który zawsze, który wszędzie, który od wszystkich (łac.).
czy ostatecznie zwyciężą siły stanowiące o dalszym postępie, czy też te, które grożą zniszczeniem wszystkiego, co już zostało osiągnięte; czy silniejszą okaże się energia mniejszości, prowadząca nas ku wyższym szczytom, czy też martwy ciężar większości, który ściąga nas w niziny. Pozostawmy te sprawy filozofom, moralistom i mężom stanu, orlim spojrzeniem sięgającym w przyszłość.
Nas w tym miejscu interesuje jedynie, w jakiej mierze jednolita, powszechna i trwała wiara w magię, w przeciwstawieniu do nieskończonej różnorodności i stale zmieniającej się istoty wierzeń religijnych, uprawnia do wysunięcia hipotezy, głoszącej, że magia stanowi prymitywniejszą i wcześniejszą fazę rozwoju umysłu ludzkiego, przez którą przeszły czy jeszcze przechodzą wszystkie rasy w drodze ku religii i nauce.
Skoro więc wszędzie, jak pozwalam sobie założyć, wiek magii poprzedził wiek religii, jest rzeczą naturalną, że chcemy dowiedzieć się,_ jakie przyczyny skłoniły ludzkość, a raczej część ludzkości, do porzucenia magii jako zasady wiary i praktyki i do zajęcia się miast tego religią. Zastanawiając się nad wielością, różnorodnością i złożonością faktów wymagających wyjaśnienia i skąpym zasobem wiadomości, jakimi dysponujemy, musimy przyznać, że pełne i zadowalające rozwiązanie tak trudnego problemu jest mało prawdopodobne i że przy obecnym stanie naszej wiedzy możemy w najlepszym wypadku zaryzykować mniej lub więcej wątpliwą hipotezę. Z wszystkimi więc należnymi zastrzeżeniami skłonny jestem wysunąć przypuszczenie, że spóźnione rozpoznanie fałszywej i jałowej istoty magii doprowadziło bardziej myślącą część ludzkości do poszukiwania prawdziwszej teorii przyrody i bardziej owocnej metody użytkowania jej zasobów. Bystrzejsze umysły musiały z czasem dostrzec, że praktyki magiczne i zaklęcia nie mają wpływu na skutki, których się po nich oczekuje i które w przekonaniu bardziej prymitywnych ludzi faktycznie wywołują. To wielkie odkrycie nieskuteczności magii musiało doprowadzić do radykalnej, chociaż prawdopodobnie powolnej rewolucji w umysłach tych, którzy byli dość rozumni, by tego odkrycia dokonać. Sprowadzało się ono do tego, że człowdek po raz pierwszy przyznał, iż nie jest w stanie dowolnie kierować pewnymi siłami przyrody, nad którymi dotąd w swoim przekonaniu sprawował pełną władzę. Było to wyznaniem ludzkiej niewiedzy i słabości. Człowiek zrozumiał, że to, co uważał za przyczynę, bynajmniej przyczyną nie było i że wszystkie jego próby wykorzystania tych fikcyjnych przyczyn były próżne. Daremnie trudził się w pocie czoła, bezcelowo trwonił swą przemyślność. Pociągał sznurki o nic nie zaczepione, zdawało mu się, że maszeruje prosto do celu, podczas gdy w istocie dreptał w kółko. Nie znaczy to bynajmniej, żeby
79