Magia i religia
wa. Tylko występni księża ośmielają się odprawić tę okropną ceremonię i możecie być przekonani, że surowo za to będą odpowiadali na sądzie ostatecznym. Żaden biskup, nawet arcybiskup z Auch nie może udzielić im rozgrzeszenia, uczynić to ma prawo jedynie papież w Rzymie. Msza św. Sekariusza może być odprawiona jedynie w kościele opuszczonym lub walącym się, gdzie pohukują sowy, rozlegają się piski nietoperzy, Cyganie koczują w nocy, a ropuchy gnieżdżą się pod zbezczeszczonym ołtarzem. Tu zjawia się w nocy zły ksiądz ze swoją gamratką i za pierwszym uderzeniem zegara na godzinę jedenastą zaczyna mruczeć mszę na wspak kończąc dokładnie w chwili, gdy zegary zaczynają wydzwaniać północ. Jego kochanka służy mu do mszy, hostia jest czarna i ma trzy punkciki. Zły ksiądz nie konsekruje wina, lecz miast tego pije wodę ze studni, do której wrzucono zwłoki nie ochrzczonego dziecka. Znak krzyża czyni na ziemi lewą nogą. I wiele jeszcze innych rzeczy robi, którym nie może się przypatrywać dobry chrześcijanin, gdyż oślepnie, ogłuchnie i oniemieje do końca życia. A człowiek, za którego msza ta zostaje odprawiona, powoli umiera i nikt nie wie, co mu jest, nawet lekarze nic na to nie mogą poradzić. Nie wiedzą bowiem, że przyczyną jego powolnej śmierci jest msza św. Sekariusza.
i Chociaż więc stwierdzamy, że magia łączyła się i stapiała z religią w wielu epokach i wielu krajach, istnieją podstawy do przypuszczenia, lże fuzja ta nie była pierwotna i że istniał czas, gdy człowiek polegał wyłącznie na magii, pragnąc zaspokoić swe potrzeby wykraczające poza do-I raźne zwierzęce pragnienia. Przede wszystkim analiza elementarnych koncepcji magii i religii może nas skłonić do przyjęcia domysłu, że w hi-i storii ludzkości magia pojawiła się przed religią. Przekonaliśmy się, że 1 magia jest niczym innym, jak błędnym zastosowaniem najprostszych U najbardziej elementarnych procesów myślowych, a mianowicie ko jątrzenia idei na podstawie ich podobieństwa czy zbieżności, a równocześnie ‘stwierdziliśmy, że religia zakłada działanie sił świadomych względnie f osobowych, ponadludzkich, ukrytych za widzialną zasłoną natury. Oczy-. wiście, koncepcja czynników osobowych jest bardziej złożona aniżeli zwykłe rozpoznawanie podobieństwa lub zbieżności idei, a teoria zakładająca, że bieg natury określony jest przez czynniki świadome, jest bar-I dziej zawiła i ciemna i zrozumienie jej wymaga znacznie wyższego szcze-i bla inteligencji i refleksji aniżeli pogląd, że rzeczy następują po sobie po prostu na skutek podobieństwa. Nawet zwierzęta łączą idee o rzeczach /podobnych lub takich, które znalazły obok siebie, i gdyby tego nie czyniły, nie przetrwałyby ani chwili. Ale czy znalazł się ktoś, kto przypisywałby zwierzętom wiarę w rzesze niewidzialnych zwierząt względnie jedno olbrzymie i wspaniale potężne zwierzę ukryte za kulisami, wywołujące zjawiska przyrody? Nie będzie to chyba bynajmniej z uszczerbkiem dla honoru zwierząt, jeśli założymy, źe zaszczyt wynalezienia tej ostatniej teorii musi być zastrzeżony wyłącznie dla rozumu ludzkiego. Tak więc magia da się wydedukować bezpośrednio z elementarnych procesów rozumowania i jest w istocie błędem niemal spontanicznie popełnianym przez umysł, natomiast religia jest oparta na koncepcji, o której trudno przypuścić, by świadomość zwierzęca mogła ją posiąść. Jest wobec tego rzeczą prawdopodobną, że magia powstała na wcześniejszym etapie ewolucji naszej rasy aniżeli religia i że człowiek próbował nagiąć przyrodę do swej woli wyłącznie za pomocą czarów i zaklęć, wcześniej zanim starał się udobruchać i ułagodzić skromne, kapryśne lub gniewne bóstwo modlitwami i ofiarami.
Wnioski, do których doszliśmy drogą dedukcji z analizy podstawowych koncepcji magii i religii, potwierdza indukcyjnie wynik obserwacji pierwotnych ludów australijskich, najbardziej prymitywnych dzikich, o jakich posiadamy dokładne wiadomości Magia jest u nich stosowana powszechnie, religia natomiast w znaczeniu przebłagania sił wyższych jest niemal zupełnie nieznana. Upraszczając sprawę można powiedzieć^ że w Australii wszyscy są czarownikami, ale nikt nie jest kapłanem. Każdy uważa, że może wpłynąć na losy bliźniego względnie na bieg natury za pomocą magii sympatycznej, ale nikt nie marzy o przebłaganiu bogów modlitwami i ofiarami
Skoro więc na najbardziej zacofanych znanych nam stadiach rozwoju społeczeństwa obecność magii występuje tak wyraźnie, a nieobecność religii tak bardzo rzuca się w oczy, mamy prawo przypuszczać, że rasy cywilizowane świata również przeszły w swej historii taką fazę intelektualną, gdy usiłowały zmusić wielkie siły przyrody do posłuszeństwa, zanim pomyślały o pozyskaniu ich względów za pomocą ofiar i modlitwy. Zwięźlej: skoro w historii kultury materialnej wszędzie była epoka kamienna, to w historii kultury intelektualnej wszędzie powinna była wystąpić epoka magii. Mamy przesłanki do pozytywnej odpowiedzi na to pytanie. Dokonując przeglądu istniejących społeczeństw ludzkich od Grenlandii do Ziemi Ognistej czy od Szkocji do Singapuru stwierdzamy że różni je od siebie wielka rozmaitość religii i że podziały religijne nie są, że tak powiemy, zbieżne z globalnymi podziałami rasowymi lecz sięgają głębiej, aż do małych części państw i wspólnot, co więcej, że przenikają do miast, wiosek, a nawet rodzin tak, że powierzchnia społeczeństwa na całym świecie jest popękana i porysowana, podmyta i podminowana szczelinami, bruzdami i ziejącymi przepaściami powstałymi na skutek rozkładającego wpływu sporów religijnych. A jednak gdy przebijemy się przez te różnice dotyczące głównie inteligentnej i myślącej
77