124 MAREK STAN1SZ
Powróćmy teraz do przywołanej na początku naszych rozważań Przemowy Witwickiego do poematu dramatycznego Edmund. Nie tylko pierwsze zdanie tej wypowiedzi wstępnej zasługuje bowiem na uwagę. Równie zajmujący jest jej dalszy ciąg. W swojej prefacji Witwicki wyjaśniał przesłanie utworu oraz dokonywał charakterystyki głównego bohatera. Historia Edmunda (wzorowana na losach Wertera) nie jest zbyt zawiła: oto człowiek ogarnięty skrajną melancholią, pozbawiony celu życia, nie odnalazłszy jego sensu, postanawia skrócić swoją czczą egzystencję i popełnia samobójstwo. W myśl deklaracji autora-przedmówcy, tytułowa postać reprezentuje liczną grupę romantycznych „zapaleńców”, którzy — powodowani perwersyjnym instynktem samozatracenia - nieuchronnie zmierzają do własnej zguby.
Fakt, że Witwicki zdecydował się na postać Edmunda jako głównego bohatera swojego poematu dramatycznego, wydaje się jednak dość niezwykły. Trzeba bowiem pamiętać, iż utwór ten mógł być wówczas czytany według klucza autobiograficznego, jako wyraz światopoglądu autora i świadectwo jego życia. Podobny styl odbioru dzieł literackich nie był w dobie romantyzmu czymś niezwykłym; przeciwnie: święcił swoje triumfy i miał wpływowych patronów. W takiej sytuacji pojawiłoby się jednak realne niebezpieczeństwo, że bohater główny zostanie potraktowany jako porte-parole autora...
Tymczasem Edmund nie przystawał swą filozofią życiową do Witwickiego, człowieka głęboko i prawowiernie religijnego1 2. Aby zatem zneutralizować niepożądane skutki ewentualnej lektury autobiograficznej, Witwicki-przedmówca sformułował cały szereg deklaracji i zapewnień, w których z jednej strony dystansował się wobec Edmunda, z drugiej zaś potwierdzał sensowność tego poglądu na świat, który się krył za jego etycznie wątpliwymi wyborami. Oto pierwsza wypowiedź tego typu:
Cierpienia tych istot nadzwyczajnych ile smucą i oburzają surowego moralistę, tyle znów dla
wyobraźni poety bogate otwierają pole3 4.
W świetle przytoczonej opinii Witwickiego Edmund reprezentuje system wartości (czy raczej antywartości), z którymi przedmówca wprawdzie się nie utożsamia, lecz akceptuje ich walor estetyczny jako źródła inspiracji twórczych. To jednak nie
wystarcza autorowi prefacji. W przypisie dołączonym do zacytowanego zdania rozszerza więc swą argumentacją. Przekonuje, że XlX-wieczna obyczajowość, mnożąc fałszywych Edmundów, zbanalizowała - a nawet uczyniła przedmiotem licznych nadużyć - dylematy duchowe głównego bohatera:
Tu jest miejsce przypomnieć, że często imieniem entuzjastów nietrafnie szafujemy. Nieraz to nazwanie dają ludziom, którzy są tylko szarlatanami lub nieuważnymi rozprawiaczami4.
W ten oto sposób Edmund okazywał się nie tylko ofiarą swojego „entuzjazmu", ale także - w pewnym sensie - ofiarą społeczeństwa, zrównującego ludzi, którzy przeżywają autentyczne dylematy duchowe, z tymi, którzy tylko ulegają romantycznej modzie. Ponieważ jednak i ta deklaracja mogła nie rozwiać podstawowych wątpliwości co do oceny moralnej czynów głównego bohatera oraz autorskiego doń stosunku, Witwicki-przedmówca zamieścił dodatkowy komentarz, w którym -rozwiewając wątpliwości co do własnej postawy - wyłożył swój światopogląd:
Niech rozsądek stoi na straży naszej drogi ziemskiej; ale czyliż idzie za tym, aby się wyrzekać wszystkiego, co pod jego widoki i wnioski niełatwo da się podciągnąć? Myśl nie maż [ma że - przyp. M.S.] mieć swoich skrzydeł; dusza swego świata? Nadzmysłowość nie jest chimerą: tam czujące serce ciągle się kieruje; stamtąd ludzkość wzięła swoje najwyższe zaszczyty5 6 7.
Tytułem dygresji warto wspomnieć, że w tekście poematu dramatycznego Witwicki kontynuował, rozpoczętą w przedmowie, dwuznaczną grę z czytelnikiem, zacierając granice własnej odpowiedzialności jako autora. Świadczy o tym przypis, który dołączył do monologu wygłoszonego przez Wacława, jednego z bohaterów utworu, sługę Edmunda. Ponieważ podniosły, poetycki ton wypowiedzi (niepiśmiennego!) Wacława stał w jawnej sprzeczności z jego pozycją społeczną, poziomem intelektualnym oraz zwykłym sposobem wyrażania się, autor podjął się wyjaśnienia owej niejasności. Oto treść przypisu:
Autor, odczytując miejsce oznaczone, uważał, iż dobry Wacław przemawia w nim odmiennym i nieco wyższym językiem od tego, jakim np. napisał [w rzeczywistości podyktował - przyp. M.S.] list do Augusta i jakiego w innych chwilach używa. Jest to osobliwość, z której nie wiem, jak nasz poczciwy sługa mógłby się wytłumaczyć. Prawda, że każdy człowiek, w namiętnym i gwałtownym duszy poruszeniu, znajduje wyrazy silniejsze, żywsze obrazy i mówi inaczej jak zwyczajnie; że ten, który w r. 1740 wymową swoją zapalił wojnę między Anglią i Hiszpanią, był tylko prostym majtkiem z katuszy wracającym; że wódz dzikich, który pewno nie słyszał, iż są na świecie mówcy i figury retoryczne, gdy od niego żądano ustąpienia z ziemi ojczystej, tak odpowiedział: Urodziliśmy się na tej ziemi i nasi przodkowie w niej są pogrzebani: powiemyż ich kościom: powstańcie! i chodźcie z nami do krajów cudzoziemskich? Wszelako sąd w tej mierze należy zupełnie do czytelników*7.
Pikanteria tego komentarza jest oczywista. Oto autor każe tłumaczyć się swojemu bohaterowi z monologu, który sam włożył w jego usta! Rozlicza go ze słów -raz prostackich, innym razem - podniosłych! Czyżby Witwicki zapomniał, że odpowiedzialność za wykreowanych przez siebie bohaterów ponosi on sam? Nie
Jak dowodzi A. Ziotowicz. najpopularniejszych bohaterów literatury romantycznej - np. Wertera, bohaterów Byrona- często utożsamiano z ich autorami. W przypadku Edmunda mogło zatem ujawnić się -typowe dla romantyków-, .dążenie do utożsamienia bohatera lirycznego, podmiotu dzieła i autora, a w rezultacie autobiografizacja ulwom" (A. Ziolowicz, op. cii., s. 67-69,368). Było to tym bardziej prawdopodobne. k biografia Edmunda wykazywała istotne dla fabuły utworu podobieństwa z losami Wit wiek iego (np. i Edmund, i Witwicki w dzieciństwie stracili rodziców).
Jak dowodzi W. J. Podgórski, „(...] Wertera i Edmunda łączyły pewne cechy wspólne, [.,.] jednak dzielił icł) diametralnie różny osąd autorski. O ile bowiem Goethe, czyniąc z Wertera męczennika miłości, uczuciowo był po jego stronie, o tyle Edmundowi zabrakło właśnie uczuciowego poparcia autora [...]”.
W. J Podgórski, Stefan Witwicki. Zarys monograficzny, t. I, Warszawa 1988, s. 38.
S. Wiiwieki. op. car., s. III.
Ibidem.
Ibidem, s. V-VI.
Ibidem, s. 78.