C. L.-S. — Wszystko jedno, jaki język, byle można go zrozumieć, bo istotą języka jest możność przekładu. Ina^H nie byłby to język, a więc system znaków, koniecznie rówH ważny w stosunku do innego systemu znaków po dokonali przekształcenia. Mrówki mogą budować niezwykle skomA kowane podziemne pałace, oddawać się hodowli tak uczotH jak hodowla grzybów, które mogą im służyć za pożywienie tfl ko w pewnym stadium ich rozwoju nie realizowanego żywfl Iowo przez przyrodę — niemniej jednak należą do świafl zwierzęcego. Ale gdybyśmy byli zdolni wymienić z mrów kami informacje i dyskutować z nimi, sytuacja byłaby zgA la inna — znaleźlibyśmy się w dziedzinie kultury, a nie A dziedzinie przyrodniczej.
G. C. — Więc cały problem tkwi w języku?
C. L.-S. — Sądzę, że cały problem tkwi w języku, stwierdziliśmy to mówiąc o sztuce. Z wielu powodów uważam język za najbardziej zasadniczy fakt kulturowy. Po pierwsze, język jest częścią kultury, jedną z tych umiejętności czy przyzwyczajeń, które otrzymujemy z tradycji zewnętrznej. Po drugie, język jest zasadniczym instrumentem, uprzywilejowanym środkiem, dzięki któremu przyswajamy kulturę naszej grupy... dziecko uczy się kultury, ponieważ się do niego mówi; kard się je, upomina, i wszystko to za pomocą słów. W końcu, i przede wszystkim, język jest najdoskonalszym ze wszystkich przejawów porządku kulturowego, tworzących systemy na tej czy innej zasadzie. I jeśli chcemy zrozumieć, czym jest sztuka, religia, prawo, a może nawet i kuchnia lub zasady uprzejmośd, należy je rozumieć jako kody utworzone przez artykulację znaków, według modelu lingwistycznego porozumiewania się.
G. C. — Czy wobec tego można uznać, że poezja zrodziła się przed innymi formami sztuki, czy też przeciwnie — po nich?