JOSEPH RATZ1NGER
jedna osoba, nie wierzcie, iżby miały być wypowiadane wprost przez ludzi wypełnionych duchem (= proroków), lecz przez Słowo (Logos), który ich porusza”1. Justyn stwierdza zatem, że role w dialogach wprowadzane przez proroków nie odzwierciedlają zwykłych zabiegów literackich. „Rola” istnieje naprawdę, jest nią prosopon, twarz, Osoba Logosu, który wówczas rzeczywiście bierze udział w rozmowie, w dialogu z prorokiem. Tu okazuje się z całą jaskrawością, w jaki sposób dane chrześcijańskiej wiary przeobrażają i odnawiają starożytny schemat istniejący już w egzegezie tekstów Literacki zabieg, który tworzy role, a wraz z nimi dialogi ożywiające postaci, odkrywa przed teologiem Tego, który w tym miejscu odgrywa prawdziwą rolę, Logos, prosopon, Osobę Słowa, która nie jest zwykłą rolą, lecz Osobą.
Tertulian, zaledwie pięćdziesiąt lat później, mógł już w tworzeniu swych tekstów odnieść się do solidnej tradycji owej chrześcijańskiej prosopogra-ficznej egzegezy, w której określenie prosopon-persona osiągnęło w rzeczywistości swą pełną treść. Ograniczę się do dwóch przykładów Tertulian pisze w Aduersus Praxean: „Jak może osoba żyjąca w pojedynkę wypowiadać się w liczbie mnogiej, mówiąc: „Uczyńmy człowieka na nasz obraz i podobieństwo”? Powinien raczej powiedzieć: „Chcę uczynić człowieka na mój obraz i podobieństwo”, jakby powiedział ktoś żyjący pojedyńczo i jedynie dla siebie. Lecz Bóe także w dalszej kolejności tworzy złudzenia i żartuje, mówiąc: „Oto, Adam stał się jako jeden z nas”; powiedział to w liczbie mnogiej, mimo, że powinien być jedną i niezależną jednostką. Lecz On nie był sam, ponieważ obok Niego znajdowali się Syn, Jego Słowo, oraz Trzecia Osoba, Duch w Słowie. To z tego powodu wypowiadał się w liczbie mnogiej: utwórzmy, nasz, my”2. Tu można dostrzec, jak zjawisko dialogu wewnątrz-boskiego powoduje wyłonienie się idei osoby, która jest osobą w specyficznym sensie. Interpretując psalm 110, 1: „Rzekł Pan do Pana mego”, Tertulian wyraża się w podobnych słowach. Zauważ, powiada, Jak również Duch, Trzecia Osoba, mówi o Ojcu i o Synu: „Rzekł Pan do Pana mego, usiądź po mej prawicy, aż uczynię z twych wrogów podnóżek pod twe stopy”, To samo u Izajasza: „Te słowa mówi Pan do Mesjasza, mojego Pana”... Nieliczne zdania, niemniej stawiają nam przed oczyma różnorodność istniejącą (wewnątrz) Trójcy. „Istnieje sam z siebie Ten, który mówi, to jest Duch; poza tym istnieje Ojciec, do którego Tamten się zwraca; i wreszcie Syn, o którym Tamten' mówi”3. Nie chciałbym wchodzić w historyczne szczegóły tych tekstów, lecz jedynie podsumować krótko to, co z nich można wysnuć, jeśli chodzi o ideę osoby. Wydaje się, że można poczynić dwa rodzaje obserwacji. W pierwszym rzędzie, pojęcie osoby rozwinęło się z relacji do Pisma świętego, jako wymóg jego interpretacji. To wynik związku z Biblią. W drugiej kolejności, wyłoniło się z idei dialogu, to znaczy jako wyjaśnienie fenomenu Boga, który mówi w formie dialogowanej. Powiedzmy to jeszcze raz innymi słowy: Biblia wraz ze swym realnym Bogiem, który mówi, z fenomenem Boga będącego w dialogu, dała impuls do powstania pojęcia osoby. Pojedyncze egzegezy, jakie proponują Ojcowie, są z pewnością przypadkowe i jako takie nieistotne, lecz kompleksowa linia egzegetyczna, za jaką podążają, uchwyciła duchowy kierunek Biblii; w rzeczywistości Objawienie, przed jakim stawia nas Biblia, to Bóg, który mówi oraz człowiek, do którego zostaje skierowane słowo, fenomen współuczestnictwa człowieka wzywanego przez Boga do miłości w Słowie. Tym samym zostaje wydobyta na światło istota tego, co osoba może naprawdę oznaczać. Dotychczasowe twierdzenia możemy podsumować w ten sposób: pojęcie osoby, z punktu widzenia jego pochodzenia, wyraża ideę dialogu i Boga jako Bytu dialo-gicznego. Obejmuje Boga jako Byt, który żyje w słowie oraz istnieje jako Ja i Ty i My w Słowie. Taka znajomość Boga wyjaśnia człowiekowi w nowy sposób jego własne istnienie.
rozumieć jako relację-, Trzy Osoby istniejące w Bogu są, ze swej natury -jak powiadają Augustyn i teologia późnej patrystyki - relacjami, odniesieniami. Nie stanowią zatem substancji znajdujących się jedna obok drugiej, lecz prawdziwe, rzeczywiste relacje, i nic ponad to. Sądzę, że ta idea późniejszej teologii epoki patrystycznej jest bardzo ważna. Osoba w Bogu oznacza relację. Relacja, bycie odniesieniem, nie jest czymś wtórnym względem osoby, lecz osobą właśnie; osoba istnieje tu, z racji swej istoty, jedynie jako odniesienie. Można jeszcze konkretniej powiedzieć, że Pierwsza Osoba rodzi nie tak, jakby akt zrodzenia Syna miał być czymś dodatkowym względem osoby kompletnej, lecz w sensie, że ona jest rodzeniem, dawaniem się, otwarciem. Jest tożsama z tymże aktem podarowania się. Można by zatem zdefiniować Pierwszą Osobę jako całkowite oddanie się w życiorodnej świadomości i miłości; nie jest Ona kimś, kto daje, kimś, do kogo należy akt dawania, lecz sama stanowi dawanie, czystą aktywną rzeczywistość. Tutaj została antycypowana idea, która rozkwitła na nowo dopiero w naszej epoce, w nowoczesnej fizyce, to jest istniejąca czysta aktualność. Wiemy dobrze, że w naszych czasach starano się materię sprowadzić do fali, do czystego procesu stawania się. Teologia w IV i V wieku przypisała Osobom Boskim - to, co może stanowić ideę dość trudną - twierdzenie, iż są One aktem wzajemnych odniesień. Osoba w Bogu jest czystą relacyjnością Bytu zwróconego wzajemnie ku sobie, nie istnieje na poziomie substancji - sub-
To, co powiedzieliśmy, zobrazowa
ło pierwszy etap dysputy wokół chrześcijańskiego pojęcia Boga. Chciałbym
jeszcze dodać krótki opis drugiego zasadniczego stadium, w którym koncepcja osoby osiągnęła swą pełną dojrzałość4 1 2 3 5. Około dwustu lat później, na przełomie IV i V wieku, teologia chrześcijańska jest już na tyle rozwinięta, iż potrafi wytłumaczyć z całą
Osoba jako relacja
jasnością i przy pomocy ustalonych pojęć, co się rozumie pod pojęciem Boga, który jest Jednym Bytem w Trzech Osobach. Wówczas pojawiają się stwierdzenia, że osobę należy