nie wyraża jednostkowych preferencji. Jak zauważył Passeron, książka Hoggarta kładzie „nacisk na fakt, że recepcja przekazu kulturowego nie powinna być oddzielana od warunków społecznych, w których się on odbywa, a zatem od etosu istotnie charakteryzującego grupę społeczną” (cyt. w: Dyer, 1973, s. 40).
„Połyskliwe barbarzyństwo” wiąże się dla Hoggarta z kulturą masową i amerykanizacją. W szczególności skupił się on na manipulacyjnym i eksploatacyjnym wpływie na młode pokolenie klasy robotniczej filmów hol-lywodzkich, tandetnych i brutalnych powieści kryminalnych, „barów mlecznych” oraz muzyki z szaf grających. Jak podsumował to Webster (1988, s. 187), spojrzenie Hoggarta na wartość i wpływ kultury amerykańskiej nie jest totalnie negatywne. Przykładowo, dostrzega on oddziaływanie i wagę bardziej realistycznych i prostych właściwości twardego człowieka z amerykańskiej powieści kryminalnej. Powstaje jednak pewna wątpliwość, kiedy Hoggart traktuje jednakowo amerykanizację i młodzież klasy robotniczej w elegancko uargumentowanym moralnym ostrzeżeniu przed deprecjacją życia klasy robotniczej i stopniowym załamywaniem się tradycyjnej wspólnoty owej klasy. Iloggart dostrzegł „nową sztukę masową” w rodzaju „powieści o seksie i okrucieństwie”, „«pikantnych» magazynów”, „komercyjnych piosenek popularnych” i „szaf grających”, która, wabiąc robotników, sprawia, że zatracają tożsamość i własną kulturę na rzecz trywialnego świata cukrowej waty, fałszywego blasku połyskliwego barbarzyństwa, przenoszonego do nich przez Atlantyk.
Hoggartowskie słowa potępienia wpływu amerykanizacji odnoszą się szczególnie do młodzieży robotniczej. Chłopcy przy grających szafach z barów koktajlowych, tak często widywani w latach pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych, przyciągają jego szczególną uwagę. Nie myślę przepraszać, cytując raz jeszcze następujące słowa:
mleczne koktajlbnry, przez okropność pseudonowoczesnych ozdóbek, przez krzykliwą pretensjonalność, od pierwszego wejrzenia wskazują na upadek estetyczny tak kompletny, że w porównaniu z nimi wnętrza niektórych ubogich domów, z których przychodzą klienci, wydają się emanować tradycją równie szacowną i kulturalną co osiemnastowieczny dom miejski I...J większość klientów stanowią chłopcy między piętnastym a dwudziestym rokiem życia, pozujący na amerykańską niedbałość, w luźnych marynarkach o szerokich klapach, w szerokich spodniach i krawatach w obrazki. Większość z nich nie może sobie pozwolić na kilka mlecznych koktajli z rzędu, zamawiają więc filiżankę herbaty i przez godzinę lub dwie — a to jest główny cel przyjścia — pchają miedziaka za miedziakiem w automatyczny gramofon elektryczny. Do wyboru jest zwykle około tuzina płyt; przyciska się gi* ńk z numerkiem wybranego tytułu, według spisu utworów. Płyty, jak się wydaje, wymieniane są co dwa tygodnie przez firmę, która je wypożycza: niemal wszystkie są amerykańskie [...] Niektóre melodie łatwo wpadają wr ucho; wszystkie zostały odpowiednio przygotowane do prezentacji, tak że charakteryzuje je
35