Nie tylko „przydział” zdarzeń, jakimi obdarza los, ale właśnie wiedza o nich podlega często kapryśnej, nieracjonalnej dystrybucji.
czasu takie możliwości wyklucza; chociaż hipotezy XX-wiecznej fizyki zakładają model czasoprzestrzeni (ze słynną wstęgą Móbiusa), który pozwala zarówno na jasnowidztwo (przewidywanie zdarzeń w odległych miejscach przestrzeni), jak prekognicję (widzenie zdarzeń przyszłych).
Jeszcze nie wiedzą co pół godziny temu stało się na szosie.
Pytanie, które ta konstatacja musi nasuwać, brzmi nieuchronnie: kto nie wie? Czy chodzi
0 rodzinę ofiary wypadku, o pogotowie ratunkowe i policję, czy też o anonimowych odbiorców codziennej kroniki wypadków
_| prezentowanej na szklanym ekranie lub w gazecie? Różnica to istotna: mowa jest bowiem albo o kimś, kto w końcu dowiedzieć się musi
1 powinien, gdyż dotyczy go to pośrednio jako osoby bliskiej, albo o zwykłym konsumencie mniej czy bardziej sensacyjnych wiadomości. Rozstrzygnięcia tej kwestii już nie znajdziemy.
Pustka i bezruch
Najdłuższa część utworu (cała trzecia stro-foida) opowiada natomiast o różnych formach niewiedzy i o tym, iż mimo wypadku „życie toczy się dalej”-normalnym torem, wytyczonym przez rutynę dnia powszedniego: ktoś przygotowuje obiad, ktoś głaszcze kota, ktoś ogląda serial (zapewne latynoamerykański, na co wskazują hiszpańskie imiona bohaterów). Zaprezentowana panorama zdarzeń bez znaczenia jest więc raczej opisem „bezzdarzenio-wej” pustki, wyliczeniem, które sumuje się w niewypowiedzianym tu wniosku, iż właściwie „nic się nie dzieje”.
Na ich zegarkach pora taka sobiet
popołudniowa, czwartkowa, wrześniowa.
Owa ni jakość i wyjaskrawiony bezruch codziennych czynności służy kontrastowi: jest odwrotnością spodziewanej (a niejako zawieszonej) grozy i lamentu. Dwa tory zdarzeń
można jednak podważyć argumentem z ekonomiki informacji: po co mamy się dowiadywać o wszystkich tych sprawach, wobec których i tak pozostaniemy bezsilni, a nasz odruch emocjonalny służy zaledwie egoistycznej poprawie samopoczucia — zarówno „producenta”, jak
i „konsumenta” złej |_
[wiadomości - utwierdzając w obłudnym przeświadczeniu, że jesteśmy dobrzy, bo gotowi do „ludzkich”, zdrowych reakcji na cudze nieszczęścia. Odruchy współczucia trafiają w próżnię i zwykle nie znajdują żadnych przedłużeń w działaniu; emocja wypala się w sobie, raz jeszcze przekonując o naszej obiektywnej bezsilności. Możemy udzielić (skutecznej) pomocy humanitarnej ofiarom tsunami, możemy zaprotestować przeciwko interwenci w Iraku (nieskutecznie), choć w sytuacjach zagrożenia zdolni jesteśmy przeciwdziałać nie-którym kataklizmom - na przykład układając worki z piaskiem, by uchronić miasto przed powodzią; ale nigdy nie odwrócimy przebiegu zdarzeń już zaistniałych i nasze zaangażowanie będzie złudne.
Tak skrajnie postawiona teza o „bezuży-teczności” empatii może wzbudzić oburzenie; czemu bowiem nie założyć, iż sama świadomość czyjejś klęski, będącej poza naszym zasięgiem oddziaływania, już nas jakoś uszlachetnia moralnie, uczłowiecza lub uspołecznia? Albo przeciwnie — stępia niebezpiecznie wrażliwość na sprawy tego świata, które bezpośrednio nas nie dotyczą, a więc z praktycznego punktu widzenia obchodzić nie powinny, zwłaszcza w ilościach przekraczających możliwość zasymilowania ich przez jednostkę i przekraczających granicę psychicznej równowagi?
Uzyskanie wiedzy o zdarzeniu często bywa jedynie kwestią czasu - ale nigdy w takim stopniu, by bieg wypadków można było przewidzieć, odwrócić, a więc zapobiec mającej nastąpić katastrofie -jak w serialu fantastycznym Zdarzyło się jutro. Linearna koncepcja