KARL R. POPPER
uchybiliby swym obowiązkom obywatelskim, gdyby nie zrobili czegoś, by zapobiec wojnie nuklearnej. Jest nawet (jnożliwe, jak mi się wydaje, że wybuch tego rodzaju uczuć (które skłonny byłbym określić jako histeryczne) może z powodzeniem przyczynić >ię do wzrostu niebezpieczeństwa ataku nuklearnego.
Lepiej, gdy uświadomimy sobie, że życie ma to do siebie, iż bywamy uwikłani w sytuacje, w których powinniśrpy zachować gotowość do zrobienia wszystkiego, co można zrobić, a w których zdarza się, że jesteśmy niezdolni do zrobienia niczego.
ona konfliktu posiada bomby owić użyć ich, by doprowa
Nie chcę być dogmatyczny i uważam, ze każda sugestia czy propozycja praktyczna powinna być starannie rozważona. Dotyczy to oczywiście propozycji „jednostronnego rozbrojenia”.;Choć zawsze byłem wielkim admiratorem Bertranda Russella jako filozofa, mam poczucie, że w takich propozycjach jak propozycja jednostronnego rozbrojenia nie ma niczego godnego zalecenia. Dziwne wydajć mi się to, że ci, którzy propaguj ąjednostronne rozbrojenie, nigdy nie bjiorąpod uwagę, że gdyby ich propaganda była bardziej skuteczna, osłabiając poważnie naszą wolę oporu, z łatwościąmogliby przyspieszyć atak nuklearny. Nie sposób raczej, poza wszystkim, wątpić, że osiemnastoletni niełatwy pokój nuklearny, którym się cieszymy, zawdz.ęczamy w bardzo poważnej mierze naszej gotowości do walki. Iniymi słowy, doświadczenie praktyczne pokazuje, że zbrojenia nukleatjne, choć niebezpieczne, mogą opóźnić wybuch wojny nuklearnej, być może na okres dostatecznie długi, by mogło dojść do kontroli zbrojeń. Hiroszima i Nagasaki natomiast pokazały, że jeśli jedna tylko str atomowe, z powodzeniem może postan
dzić do zakończenia konfliktu (do możliwie szybkiego zakończenia, zanim druga strona postanowi zbudować, lpb odbudować, arsenał nuklearny).
Nie mam najmniejszej skłonności do fatalizmu, lecz czuję, niczym sławetny „człowiek z ulicy”, że ci, którzy iiie mogą zrobić niczego z tym niebezpieczeństwem, powinni uznać ten fakt i nauczyć się żyć z niebezpieczeństwem tak dobrze, jak mogą.
Sądzę jednak, pomijając całkowicie bombę, że istnieje wiele aspektów obecnej niełatwej sytuacji, w których możemy coś zrobić, a uczeni w szczególności mogą zrobić wiele, w sposób czysto pokojowy.
Oba społeczeństwa, nasze i rosyjskie, mają wspólny zasób przekonań -jest nim świecka religia nauki. Mam na myśli Baconowrskąwiarę, rozwijającą się w czasach oświecenia, że człowiek może, dzięki wiedzy, wyzwolić się, Ze może uwolnić umysł od przesądów, pozbyć się ciasnoty poglądów.
Jak każda wielka idea, ta idea samowyzwolenia przez wiedzę niesie, jak wiemy, oczywiste niebezpieczeństwa. Jest to jednak bardzo wielka idea. W każdym razie, przyjęliśmy ją. A choć możemy jąulepszyć i rozwinąć, z pewnościąnie możemy jej odrzucić, nie skazując znacznej części ludzkości na śmierć głodową.
Sam marksizm nazywa się nauką. Nie jest to nauka, jak starałem się pokazać gdzie indziejAle nazywając się nauką marksizm składa hołd nauce i idei samowyzwolenia przez wiedzę. Jego nęcąca moc w znacznej mierze wiąże się z tym faktem.
W każdym razie marksizm, choć zrodził okrutną dyktaturę i arogancką pogardę dla wolności i dla jednostki ludzkiej, jest tak jak my oddany idei samowyzwolenia przez wiedzę, przez rozwój nauki.
Jest to więc obszar pokojowego współzawodnictwa, na którym nie możemy raczej przegrać, jeśli wejdziemy nań z całą otwartością. Najważniejsze zadanie uczonych w tym współzawodnictwie polega oczywiście na robieniu dobrej roboty we właściwych im konkretnych dziedzinach. Wystrzeganie się niebezpieczeństwa wąskiej specjalizacji jest drugim zadaniem: uczony, który nie interesuje się mocno innymi dziedzinami nauki, wyłącza siebie z uczestnictwa w owym samowyzwoleniu przez wiedzę, które stanowi kulturowe zadanie nauki. Trzecie zadanie uczonego polega na ułatwianiu innym zrozumienia jego dziedziny badań i jego pracy, a to nie jest łatwe. Wymaga to sprowadzenia do minimum żargonu naukowego - żargonu, który wielu z nas napawa dumą omal tak jak herb szlachecki czy akcent oksfordzki. Tego rodzaju duma jest zrozumiała, lecz błędna. Przedmiotem naszej dumy powinno być- jak się da, najlep-
127