lis
A patrzyłem wciąż za niemi,
A knowałem wielką zdradę. —
Coraz prędzej jak błysk fali,
Jak obłoczek biały, cienki.
Wieją jeszcze ich sukienki,
Jeszcze wieją- ■ ■ znikły w dali.
A więc milczkiem, w dwoje zgięty,
Pędem strzały, lotem ptaka,
Dołem, rowem, popod płotem,
Trop w trop, śladem za dziewczęty.
Padłem, wstałem raz i drugi,
Gdy szły, szedłem, biegł, gdy biegły,
Że też cienia nie spostrzegły,
Choć był czarny, choć był długi.
Jaka wtedy była pora, sio Jaki kwiat gdzie, jakiej woni,
Widzę wszystko jak na dłoni,
Wszystko pomnę jakby wczora.
Był na przedzie bór ponury,
Bliżej rzeka: ponad rzeką 2u Kwitła łąka wzdłuż, daleko,
W prawo skały, w lewo góry.
Nazad ścieżka między zboża;
Widać wioskę mało — wiele;
I trzy krzyże na kościele, mo I trzy krzyże u rozdroża.
W. 197—206. W tym ustępie plastyka ruchu, właściwa poezji Zaleskiego święci jeden ze swoich największych triumtów.
T!: flo malo-wiele znaczy tyle co trochę, niewiele; ciekawy, bo rzadki, jeżeli nie jedyny, objaw wpływu gwar Mazowsza na język poetycki Zaleskiego.