WSPÓŁCZESNEJ
wej strony naocznie pokazany jest ten stosunek. Linia horyzontalna przedstawia wymiar ontologiczny, linia wertykalna — aksjologiczny. Jeżeli uwzględni się oba wymiary, to od jednej wartości negatywnej do drugiej przechodzi się [po linii] w formie paraboli. Cnota znajduje się jedynie w jej punkcie kulminacyjnym; specyficznego charakteru wartościowego cnoty nie można już przekroczyć.
Przy dokładniejszym rozpatrzeniu tej arystotelesowskiej koncepcji okazuje się, że poza każdą cnotą wskazaną przez Arystotelesa stoją w istocie zawsze dwie wartości. Cnota nie jest j e d n ą wartością [pozytywną] w przeciwieństwie do dwóch wartości negatywnych, lecz raczej syntezą dwóch wartości, bowiem naprzeciw każdej wartości negatywnej (co ma objaśnić rysunek po prawej stronie) leży jakaś wartość [pozytywna]. Dopiero w syntezie obu wartości może zawierać się cnota. Tak np. naprzeciw negatywnej wartości tchórzostwa stoi pewien pozytywny moment, mianowicie odważne wytrwa-nie, nieustępowanie, a przeciwieństwem zuchwalstwa jest wartościowa, rozważna ostrożność, rozwaga. O męstwie decyduje nie samo nieustępowanie i nie tylko rozważna ostrożność, lecz dopiero obie [wartości] łącznie. Oczywiście oznacza to, że od człowieka wymaga się więcej niż jednego izolowanego momentu wartościowego. Dopiero gdy w rzeczywistym postępowaniu człowieka wyłoni się synteza; wtedy istnieje tam wartość moralna. Sophrosyne, aby wymienić drugi przykład, można osiągnąć tylko wtedy, gdy w porównaniu z rozwiązłością wykazuje się opanowanie i gdy poza tym rozporządza się. w przeciwieństwie do niewrażliwości, w pełni rozwiniętą zdolnością emocjonalnego reagowania, gdy rozporządza się wyrobionym życiem afektywnym. Dalszego dobrego przykładu żądanej przez Arystotelesa syntezy dostarcza korona cnót arystotelesowskich, megalopsy-chia, wielkoduszność. Arystoteles definiuje megalopsychós jako lego, kto uważa samego siebie za wartego wielkich rzeczy, o ile on rzeczywiście jest taki. Owa cnota tkwi dopiero w syntezie wysokiego [poziomu] bytu moralnego i odpowiadającego mu wysokiego [stopnia] samoświadomości. Jeśli w człowieku pojawi się tylko jedna z tych wartości, to pod względem moralnym ma ona mniejszą wartość; tak samo jest z człowiekiem stojącym wysoko pod względem moralnym, który ulega poniżającej pokorze, ulega — mówiąc w sposób nowoczesny — poczuciu mniejszej wartości, które z konieczności musi osłabiać jego zdolność realizowania czegoś, jak z człowiekiem zarozumiałym i napuszonym, którego moralny byt nie może usprawiedliwić wysokości samooceny.
W przytoczonych właśnie przykładach dwie wartości dają się połączyć w jedną cnotę. Można jednak wskazać inne przykłady, w których dwie wartości pozytywne są jawnie sobie przeciwne, tak iż połączenie wydaje się bardzo trudne, bądź nawet niemożliwe. Takim przeciwieństwem chwalonej przez Arystotelesa, uprawnionej wysokiej samooceny, a więc dumy, jest pokora. Zapewne ten pozornie mitynomiczny stosunek znika tutaj po bliższym przyjrzeniu się. Właściwie rozumiana, uprawniona duma domaga się właśnie, jako awego uzupełnienia, odpowiednio pojętej pokory, którą człowiek musi wykazywać oczywiście nie przed człowiekiem, ale przed nieosiągalnym ideałem moralnej doskonałości.
mialność
Wydaje się, że w wypadku innych pozytywnych przeciwieństw aksjologicznych rzeczywiście chodzi o antynomię; w każdym razie nic powinno się odkładać pytania, czy w tych wypadkach chodzi
0 prawdziwe, czy tylko o pozorne antynomie. Spróbujmy uchwycić stosunek sprawiedliwości i miłości z punku widzenia wysoce zróżnicowanego odczucia wartości! Sprawiedliwość — związana z normami i prawami — może ostatecznie odnosić się tylko do zewnętrznych stosunków człowieka. Nie może ona wnikać we wszystkie sfery życia ludzkiego; sędzia, który „patrzy na osobę”, jest niesprawiedliwy. Dlatego starożytni przedstawiali Temidę, strażniczkę prawa, z zawiązanymi oczami, jedynie /. wagą i mieczem w dłoni. Natomiast miłość bliźniego sięga głębin duszy (Gemilt). Nic nic powinno być dla niej zbyt małe czy błahe. Widzi ona nie tylko czyn, stosunki zewnętrzne, lecz sytuację w całej jej pełni oraz charakter działającego. Dlatego wczesne chrześcijaństwo tak wysoko ją ceniło i stawiało ponad sprawiedliwością. W przeciwieństwie do miłości bliźniego sprawiedliwość ma w sobie pewien moment przeciwny wartości; może być ona przerażająco nieczuła. Ale miłość bliźniego stoi wyraźnie na tym samym poziomie, bowiem może — o ile wyłącznic panuje — ze swej strony naruszyć sprawiedliwość, w sensie ujęcia się za kimś. Ponieważ obie wartości odnoszą się do tych samych stanów rzeczy, muszą wejść w konflikt ze sobą. Tworzą one antynomię wartości.
W antynomicznym stosunku pozostają również wartości pełni życia i czystości. Wartość pełni, którą możemy dostrzec w dążeniu do idealnego, wszechstronnego uczestnictwa w wartościach (Wcrtteilha-be) i pełnego, etycznego wykorzystania życia, w rozległości** zmysłu Wartości i w wewnętrznej postawie wszechstronnego otwarcia się, jest niewątpliwie wysoką wartością. Coś podobnego cenili starożytni w mądrości (sophia), która wyrażała dla nich pewien szczególny rodzaj zbliżenia do świata. Sens mądrości jest oświetlony zwłaszcza przez termin łaciński. W sapientia jest delikatny, zróżnicowany
1 uszlachetniony smak etyczny, afirmujące obcowanie ze wszystkim, co jest wartościowe. Kiedy jednak „człowiek realizujący pełnię” wszystko chłonie i pozytywnie wartościuje — również to, co prze-
1427