skanowanie0058

skanowanie0058



XLVI

Zgubiona aureola

—    Jak to, pan tutaj, mój drogi? Pan w spelunce? Pan, który spija esencje! Pan, który karmi się ambrozją! Doprawdy, jest czemu się dziwić.

—    Mój drogi, zna pan mój strach przed końmi i pojazdami. Przed chwilą, kiedy pośpiesznie przechodziłem na drugą stronę bulwaru i znalazłszy się w tym ruchomym chaosie, gdzie śmierć nadbiega ze wszystkich stron, przeskakiwałem kałuże, aureola spadla mi z głowy na błotnistą jezdnię. Nie odważyłem się jej podnieść. Uznałem, że lepiej stracić insygnia niż pogruchotać sobie kości. A poza tym, powiedziałem sobie, ta bieda na coś mi się przyda. Mogę teraz spacerować incognito, pozwalać sobie na nikczemna uczynki i oddawać się rozpuście jak zwykli śmiertelnie”Proszę, sam pan widzi, że teraz niczym nie różnię się od pana!

—Ale powinien pan przynajmniej ogłosić o stracie aureoli albo zwrócić się do komisarza policji.

—    Nie. na honor! Dobrze mi tutaj. Pan jeden tylko mnie rozpoznał. Miło mi też pomyśleć, że jakiś kiepski poeta znajdzie aureolę i bezczelnie włoży ją na własną głowę. Jaka to radość móc uszczęśliwić drugiego człowieka! Zwłaszcza takiego, który mnie rozśmiesza. Niech pan pomyśli o X albo Z! Zabawne, co?

Panna Bistouri

Kiedy dotarłem na skraj przedmieścia w świetle gazowych latarń, poczułem nagle, jak czyjaś ręka lekko wsuwa mi się pod ramię i usłyszałem tuż przy uchu glos:

—    Pan jest lekarzem, proszę pana?

Spojrzałem; była to wysoka, krzepka dziewczyna o szeroko otwartych.oczach, lekko umalowana, jej włosy razem ze wstążkami czepka falowały na wietrze.

—    Nie, nie jestem lekarzem. Proszę, niech mnie pani nie zatrzymuje.

Ależ tak! Pan jest lekarzem. Przecież widzę. Niech pan pójdzie do mnie. Będzie pan ze mnie kontent, zapewniam!

- Odwiedzę panią, ale później, po lekarzu, u licha!

Ach, ach! — zawołała wybuchając śmiechem, wciąż uwieszona u mego ramienia — pan jest lekarz żartowniś, znałam już kilku takich. Chodźmy.

Uwielbiam tajemnicę, zawsze bowiem mam nadzieję, że uda mi się ją rozwikłać. Przystałem więc na zaproszenie tej d/icwczyny lub raczej tej niespodziewanej zagadki.

Pominę opis jej nory; można go znaleźć u widu znakomitych dawnych poetów francuskich. Tyle, że tutaj, szczegół niezauważony przez Regniera, na ścianach wisiało kilka portretów znanych lekarzy.

Jakże mi dogadzała! Tęgi ogień, grzane wino, cygara; ofiarowując mi te dobre rzeczy i sama zapalając cygaro, błazeńska istota mówiła:

105


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
51644 skanowanie0014 *238 SŁAWOMIR MROZEK PAN KOLEGA Ale co w tym złego? DROGI PAN KOLEGA Jak to co?
img032 8. Jeśli tak: to jak ocenia Pan (i) swój pobyt? Proszę zakreślić znakiem x bardzo
skanowanie0037 (28) Nie mam pojęcia, jak to się stało. Było późno, cały dom tomjl w ciemnościach, ws
skanowanie0005 220 SŁAWOMIR MROZEK DROGI PAN KOLEGA To jest... tak. Trochę. PAN KOLEGA Trochę! Pan s
ziemi. Powinienem tutaj zaznaczyć, że na następny deszcz czekałem 7 tygodni. Hiszpania, jak to Hiszp
22 kopia JAK POWSTAJĄ CIENIE Ten mój cień, Śmieszny cień, Chodzi za mną cały dzień. Robi wszystko to
DSC04719 (2) Jak to? Więc Pan Bóg pozwala, w Żf i święci noszę blizny? KS. MAREK Tak, mospanic; dla

więcej podobnych podstron