ziemi. Powinienem tutaj zaznaczyć, że na następny deszcz czekałem 7 tygodni. Hiszpania, jak to Hiszpania - zimno w górach, gorąco w dolinach, wiatraki, oliwki i takie tam... □
□ □
Potem prysznic w domu Sanchezów (pierwsza z trzech kąpieli w trakcie podróży), wieczorem wspaniała kolacja pod knajpianym namiotem fundowana przez Sancheza-Ojca, rzewne pożegnania i jestem w Algeciras. □
Prom przez cieśninę płynie 40 minut z prędkością 60 km na godzinę. Na horyzoncie wiele statków. Myślę o tym, jakie niesamowite emocje w ciągu wieków przepływały przez ten piękny zakątek - Kartagina, Rzymianie, Maurowie, Kadyks, okno na świat, konkwista, wielkie i ciche pożegnania. Matki, kochanki, rozstania często na zawsze. Ale także powitania, najszczęśliwsze chwile życia. □
Skała jest coraz mniejsza, witają mnie góry Afryki. Jaka ona będzie? Czy surowa? Losie mój, życz mi szczęścia. W końcu lepiej zapisać się w pamięci jako ten Wojtek, co - wiesz - nie wrócił z Afryki, niż zrzędliwy staruch, tfu. □
No i jestem już w porcie po tamtej stronie, jeszcze pokrętna droga zakamarkami portu, tankowanie taniego paliwa, butelka ginu i tonik lądują w plecaku, jestem na drodze do granicy, do tej prawdziwej -jak mi się wówczas wydawało - Afryki. Ceutę, wspaniałe miasto na nadmorskich wzgórzach, zdążę jeszcze poznać w drodze powrotnej. □
Granica... typowa w tych stronach: sporo naganiaczy, najlepszych przyjaciół, którzy zrobią dla ciebie wszystko za darmo. No, prawie. Trochę papierów, godzina i po wszystkim. □
Piękne nadmorskie aleje, palmy, bulwary, ale już inaczej. Wiatr goni papiery, gdzieś podziały się drogowskazy, ale ja mam jechać na południe, a to na razie nie jest problemem. □
Północne Maroko jest pełne upraw ciągnących się kilometrami. Jest bardziej zielone niż Hiszpania, jestem pod wrażeniem. Jadę w kierunku Casablanki, a właściwie Rabatu, gdzie chcę załatwić wizy na dalszą drogę. Oczywiście dopiero zacząłem się uczyć tutejszych zwyczajów i nie wiedziałem, że na pewne rzeczy potrzebuję znacznie więcej czasu, nie wspominając o cierpliwości. Tak więc w Rabacie nie załatwiłem nic, ponieważ nie miałem ochoty czekać paru dni na załatwienie wiz. Ktoś podzielił się ze mną informacją, że być może wizę do Mauretanii da się załatwić na granicy i uczepiłem się tej nadziei jak rzep koziego ogona. □
Jadę na południe Maroka. Krajobraz pomału zmienia się na bardziej pastelowy, jest coraz cieplej, wręcz gorąco (ha, ha). W małym miasteczku załatwiam sprawy internetowe. Mo zostawiłem na zewnątrz z całym szpejem i teraz się trochę martwię, czy ktoś mi nieco nie ulży. Jakże się myliłem. W trakcie