strona (05)

strona (05)



^Plecione.

^WBIlg

Zdarzyło się to w tych dawnych czasach, kiedy ludzie nie umieli jeszcze uprawiać ziemi a żywili się upolowaną zwierzyną, jagodami i korzonkami wykopanymi w lesie. Mieszkali zaś w jaskiniach, w dużych odległościach jedni od drugich, by nikt nikomu nie wchodził w drogę podczas polowań.

W jednej z takich jaskiń, nad wodą, mieszkał pewien człowiek imieniem Del, z żoną i synkiem. Del polował, a jego żona wykonywała wszystkie prace domowe. Synek nazywał się Milo i lubił pomagać matce.

Żona Dela oprawiała upolowaną przez męża zwierzynę, piekła na ogniu kawały mięsa i oczyszczała skóry, z których później szyła odzież. Jednak najcięższą pracą było noszenie wody z rzeki w wydrążonych tykwach. Okrągłe tykwy, ciężkie i niewygodne mieściły niewiele wody i trzeba było ciągle z nimi chodzić.

Milo przyglądał się zajęciom matki, czasem sam dźwigał napełnione wodą naczynia i ciągle zastanawiał się, jakby zaoszczędzić jej trudu.

Chłopiec umiał pleść bardzo piękne kosze z wikliny. Pewnego razu rzekł do matki:

—    W takim koszu to by się dopiero zmieściło dużo wody!

—    Głuptasku!—roześmiała się matka — Przecież zanim byś zrobił jeden krok, wszystko by ci wyciekło!

—    Tak, prawda — zasmucił się Milo.

Jednak po chwili przypomniał sobie, że nad rzeką jest takie miejsce, gdzie leżą całe pokłady miękkiej i tłustej gliny. W czasie suszy glina ta wysychała na kamień. Może przy jej pomocy dałoby się uszczelnić szpary w wiklinowej plecionce?

Wyplótł jeszcze jeden koszyk i wyniósł się z nim nad wodę. Tam grubo oblepił go gliną, wygładził i ustawił na słońcu.

Minęło kilka dni. Ojciec powrócił właśnie z bardzo udanych łowów i odpoczywał w cieniu drzew. Matka, przy pomocy ostrego, krzemiennego noża ściągała skórę z upolowanej zdobyczy. Wtedy właśnie pojawił się Milo, ciągnąc za sobą kosz oblepiony wysuszoną gliną.

— Mamo!—zawołał — masz tu taki koszyk, który nie przepuszcza wody!

Rodzice oglądali dzieło syna trochę z podziwem, trochę z niedowierzaniem. Prędko okazało się, że żaden płyn w nowym naczyniu stać nie może, ponieważ glina rozmiękała. Ale wygodnie było naczerpać wodę z rzeki, przenieść ją i przelać do tykw stojących w jaskini. Można też było przechowywać w tym dziwnym glinianym naczyniu różne jadalne rośliny. Milo był zadowolony, że jego matka chwali sobie gliniany kosz, wobec czego zrobił jeszcze dwa.

Po kilku latach, gdy chłopiec podrósł często towarzyszył ojcu w polowaniach. Pewnego dnia, gdy powracali z dalekiej wyprawy, a byli już niedaleko swojego


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
wspomaganie rozwoju rady i porady Strona 2 CZYM JEST ROZWOJ? Uczenie się to proces, który przebieg
W restauracji1a W RESTAURACJIWE DWOJE Zdarzyło się to w ekskluzywnej restauracji. Znajoma zwierzyła
z amerykańskich grup rapowych). Filozofia rzadko trafia do piosenki; zdarzyło się to bodaj tylko (w
Godnym odnotowania wydarzeniem jest to. że w 1988 r. me wybuchła na świecie am jedna wojna. Zdarzyło
n Po raz pierwszy od 456 lat papieżem nie zostaje Włoch. Ostatni raz zdarzyło się to w 1522 rok
przed godziną 20. W ciągu ostatnich siedmiu lat zdarzyło się to zaledwie kilka razy. Uczelnia rozwij
Bajka o pojemnikach Bajka o trzech pojemnikach Zdarzyło się to całkiem niedawno, może nawet wczoraj,
P030511 30 [01] XXXII PRZESTRZEŃ Zdarzyło się to w południe i w skwar, który każdy zakątek kamienne
page0082 83 Władysław. Bolesław 111, nę Czechom skoro się o to upomnieli i pogrozili (z), naosliitti
05 5 ma schizofrenię, inny - że to normalny objaw dojrzewania. Kiedy po maturze oznajmiła, że nic pó
Doktoraty Honoris causa ap się to w zapusty, Kraków - stolica duchowa Polski. Nie jest bowiem uczony
35 9 Jeśli zdarzy się potrzeba, żeby ktoś Ci szybko pomógł. Nie trać czasu nadaremnie i skorzystaj z
14853 skanowanie0195 I.« JESZCZE NAS NIE MA Radujmy się, radujmy! Bo już jesteśmy, a jednak nas nie
jednak, jak się rzekło, termin zasadniczy w tym sensie, iż nie wyobrażam sobie uprawiania refleksji

więcej podobnych podstron