terminowe (a cóż dopiero dozgonne) zaangażowanie zapowiada przyszłość obarczoną brzemieniem zobowiązań, które ograniczają swobodę ruchów i możliwość skorzystania z nowych, nieznanych jeszcze okazji, gdy te (niechybnie) się pojawią. Perspektywa obarczenia się jakimś nieusuwalnym ciężarem albo związania się z czymkolwiek na całe życie jest z gruntu odpychająca i napawa lękiem. Nic dziwnego, skoro najbardziej pożądane przedmioty starzeją się dzisiaj szybko, w mgnieniu oka tracą swój urok i przeobrażają się z obiektów dumy w powód do wstydu. Wydawcy kolorowych magazynów idą z duchem czasu: obok najświeższych informacji o tym, co „musisz zrobić" i „co musisz mieć", zamieszczają też regularnie ostrzeżenia przed tym, „co wyszło z mody" i nadaje się już tylko na śmietnik. Nasz świat przypomina coraz bardziej jedno z „niewidzialnych miast" Italo Galvina, Leonię, o której czytamy, że jej „zamożność [...] mierzyć należy nie tyle przedmiotami, które się codziennie wyrabia, sprzedaje i kupuje, ile tymi, które wyrzuca się codziennie, żeby uczynić miejsce dla nowych"1. Radość „pozbywania się rzeczy", „kończenia z nimi", porzucania ich i wyrzucania na śmietnik jest prawdziwą namiętnością naszego świata.
Zdolność trwania „po wieczne czasy" nie przemawia już na korzyść rzeczy ani ludzkich więzi. Rzeczy i więzi mają służyć tylko przez pewien określony czas, a kiedy przestaną być przydatne — co musi kiedyś nastąpić — należy je zniszczyć, odrzucić lub w inny sposób usunąć z pola widzenia. Trzeba także unikać posiadania rzeczy, a zwłaszcza takich rzeczy, których niełatwo się pozbyć. Dzisiejszy konsu-meryzm nie polega na gromadzeniu rzeczy, lecz na czerpaniu z nich błyskawicznych i doraźnych przyjemności. Dlaczego więc taki towar jak wiedza, uzyskiwana podczas pobytu w szkole lub na uniwersytecie, miałaby być wyjątkiem od tej powszechnej reguły? W wirze zmian wiedza nadająca się do błyskawicznego i jednorazowego użytku, szczycąca się natychmiastową przydatnością do spożycia i krótkim terminem ważności, podobna do tej, jaką obiecują oprogramowania pojawiające się na półkach sklepowych i znikające z nich w coraz szybszym tempie, wygląda znacznie atrakcyjniej.
Myśl, że wykształcenie może być „produktem", który należy zdobyć i zachować po wieczne czasy, jest zatem odstręczająca i z całą pewnością nie przemawia już na korzyść zinstytucjonalizowanej edukacji szkolnej. Aby przekonać dzieci o pożytkach płynących z nauki, rodzice mawiali niegdyś: „Nikt nie zabierze ci tego, czego się nauczysz". Słowa te mogły brzmieć zachęcająco w uszach ich potomków, ale współcześni młodzi ludzie byliby przerażeni, gdyby ich rodzice odwoływali się nadal do takich argumentów. Niechętnie podejmuje się dziś jakiekolwiek zobowiązanie, jeśli nie zawiera ono klauzuli „do odwołania". W coraz większej liczbie amerykańskich miast pozwolenia na budowę wydaje się wraz z pozwoleniem na wyburzenie jej rezultatu, a amerykań-
23. ŚWIAT NIEPRZYCHYLNY EDUKACJI? (1) 151
I. Calvino, Niewidzialne miasta, przeł. A. Kreisberg, Kraków, s. 96.