84 Wykład o etyce
względnym i w sensie absolutnym. I opiszę teraz doznanie zdziwienia istnieniem świata, mówiąc: jest to doznanie postrzegania świata jako cudu. A teraz skłonny jestem rzec, iż właściwym wyrazem w języku cudu istnienia świata, choć nie jest to żadne zdanie w języku, jest istnienie samego języka. Co jednak wobec tego znaczy, że uświadamiamy sobie ten cud w tym a nie w innym czasie? Wszystko bowiem, co powiedziałem, przenosząc wyrażenie tego, co cudowne, z wyrażenia z a pomocą środków językowych, na wyrażenie za pomocą istnienia języka, wszystko, co powiedziałem, to znów tyle, iż nie możemy wyrazić tego, co wyrazić chcemy, i że wszystko, co m ó w i-my o tym, co cudowne w sensie absolutnym, pozostaje niedorzecznością. Wielu z was wyda się teraz, że na to wszystko udzielić można jasnej odpowiedzi. Powiecie: Cóż, jeśli pewne doznania stale skłaniają nas do tego, by przypisywać im własność, którą nazywamy absolutną lub etyczną wartością i doniosłością, to po prostu widać stąd, iż za pomocą tych słów nie wyrażamy niedorzeczności; że koniec końców to, co mamy na myśli, mówiąc, iż pewne doznanie ma wartość absolutną, jest tak samo faktem jak inne fakty i że chodzi tu tylko o to, iż jak dotąd nie udało nam się znaleźć poprawnej analizy logicznej tego, co rozumiemy przez nasze wyrażenia etyczne i religijne. Ale gdy postawiono mi ten zarzut, od razu widzę jasno, jak gdyby w błysku światła, nie tylko to, że żadne słowa, o jakich mogę pomyśleć, nie zdołają opisać tego, co rozumiem przez wartość absolutną, ale iż odrzuciłbym każdy sensowny opis, jaki ktokolwiek mógłby zasugerować, ab initio, na tej podstawie, że jest sensowny. To znaczy: widzę teraz, iż te niedorzeczne wyrażenia nie były niedorzeczne dlatego, że jak dotąd nie znalazłem wyrażeń poprawnych, ale iż ich niedorzeczność stanowi samą ich istotę. Albowiem za ich pomocą chciałem po prostu przekroczyć granice świata, a zatem granice sensownego języka. Wszystkie moje skłonności i, jak sądzę, skłonności każdego z ludzi, którzy kiedykolwiek próbowali pisać czy mówić o Etyce lub Religii, sprowadzały się do zmagań z granicami języka. To zmaganie się ze ścianami naszego
więzienia jest doskonale, absolutnie beznadziejne. Etyka, na tyle, na ile wypływa z pragnienia, by powiedzieć coś o ostatecznym sensie życia, o absolutnym dobru, o tym, co ma wartość absolutną, nie może być nauką. To, co ona mówi, w żadnym sensie nie wnosi niczego do naszej wiedzy. Ale jest ona dokumentem skłonności tkwiącej w ludzkim umyśle, której osobiście nie potrafię głęboko nie poważać i której nigdy w życiu bym nie lekceważył.
Z angielskiego przełożył Wojciech Sady