Wittgenstein3

Wittgenstein3



Wykład o etyce 81

Żaden stan rzeczy nie ma, sam w sobie, tego, co chciałbym nazwać przemożną siłą sądu absolutnego. A zatem co takiego my wszyscy, którzy, tak jak i ja, wciąż odczuwamy pokusę, by używać wyrażeń w rodzaju „absolutne dobro”, „absolutna wartość” itp., co mamy na myśli i co próbujemy wyrazić? Ilekroć próbuję sobie to jasno przedstawić, to naturalnie powinienem uzmysłowić sobie przypadki, w których z pewnością użyłbym tych wyrażeń; jestem zaś wówczas w takiej sytuacji, w jakiej wy bylibyście, gdybym, na przykład, miał wygłosić dla was wykład z psychologii przyjemności. Usiłowalibyście wówczas uzmysłowić sobie pewną typową sytuację, w jakiej zawsze odczuwaliście przyjemność. Gdybyście bowiem mieli tę sytuację na myśli, to wszystko, co bym do was mówił, stałoby się konkretne i, niejako, kontrolowalne. Ktoś przywołać mógłby wrażenia, jakich doznał podczas spaceru w pogodny, letni dzień. W takiej właśnie jestem sytuacji, próbując skoncentrować się na tym, co rozumiem przez absolutną lub etyczną wartość. I w moim przypadku jest zawsze tak, że jawi mi się idea pewnego szczególnego doznania, które stanowi zatem, w pewnym sensie, moje doznanie par excellence i dlatego właśnie, mówiąc teraz do was, posłużę się nim jako swym pierwszym i najważniejszym przykładem. (Jak już powiedziałem, jest to kwestia najzupełniej osobista i inni inne przykłady uznać by mogli za bardziej uderzające.) Opiszę to doznanie, aby, jeśli to możliwe, pobudzić was do przywołania takich samych lub podobnych doznań, tak aby nasze dociekania opierały się na wspólnej podstawie. Uważam, że najlepiej można opisać je mówiąc, że kiedy je mam, dziwię się istnieniu świata. I czuję wtedy skłonność do używania zwrotów w rodzaju , jakież to nadzwyczajne, że coś istnieje” lub , jakież to nadzwyczajne, że świat istnieje”. Wspomnę od razu o innym doznaniu, jakie również znam i z jakim obeznani mogą być niektórzy z was: jest to, można by rzec, doznanie uczucia absolutnego bezpieczeństwa. Chodzi mi o stan umysłu, w jakim ma się skłonność mówić: , jestem bezpieczny, nic, cokolwiek się zdarzy, nie może wyrządzić mi krzywdy”. Pozwólcie mi teraz rozważyć te doznania, ujawniają one bowiem, jak sądzę, te właśnie cechy, co do których próbujemy zyskać jasność. I od razu muszę stwierdzić, że słowny wyraz, jaki nadajemy tym doznaniom, jest niedorzecznością! Jeśli powiadam „dziwię się istnieniu świata”, to błędnie używam języka. Spróbuję to wyjaśnić: Doskonale poprawny i jasny sens ma stwierdzenie, że dziwię się czemuś, co jest faktem. Wszyscy rozumiemy, co znaczy powiedzenie, iż zdumiewam się wielkością psa, który jest większy od innych psów, jakie widziałem wcześniej, lub czymś innym, co, w zwykłym tego słowa znaczeniu, jest niezwykłe. W każdym takim przypadku dziwię się czemuś, co jest faktem, o którym mógłbym sobie wyobrazić, że faktem n i e jest. Dziwi mnie wielkość tego psa, ponieważ mógłbym wyobrazić sobie psa innej, a mianowicie zwykłej wielkości, która by mnie nie dziwiła. Powiedzenie „dziwię się, że to a to jest faktem” ma sens tylko wtedy, gdy mogę sobie wyobrazić, że to faktem nie jest. W tym sensie ktoś może dziwić się istnieniu, powiedzmy, domu, który widzi, a w którym dawno nie był i sądził, iż go tymczasem zburzono. Ale niedorzeczne jest powiedzenie, że dziwię się istnieniu świata, ponieważ nie mogę wyobrazić sobie, by on nie istniał. Mogę oczywiście dziwić się temu, że świat wokół mnie jest taki, jaki jest. Jeśli, na przykład, mam to doznanie patrząc na błękitne niebo, mogę dziwić się temu, że jest ono tak błękitne, w przeciwieństwie do przypadku, gdy jest zachmurzone. Nie o to mi jednak chodzi. Dziwię się niebu jakiekolwiek by ono było. Ktoś miałby może ochotę powiedzieć, że to, czemu się dziwię, jest tautologią, a mianowicie niebu, które jest lub nie jest błękitne. Jest jednak niedorzecznością powiedzieć, że kogoś zdumiewa tautologia. To samo zaś odnosi się do drugiego ze wspomnianych przeze mnie doznań, doznania absolutnego bezpieczeństwa. Wszyscy wiemy, co znaczy być bezpiecznym w życiu codziennym. Jestem bezpieczny w swoim pokoju, gdy nie może przejechać mnie autobus. Jestem bezpieczny, jeśli przeszedłem koklusz, a zatem nie mogę znów nań zachorować. Być bezpiecznym znaczy w istocie, że jest fizycznie niemożliwe, iż przydarzą mi się pewne rzeczy, a zatem jest niedorzecznością powiedzieć, że jestem bez-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wittgenstein2 Wykład o etyce 79 miona sądu o wartości: Zamiast mówić „To jest właściwa droga do Gra
Wittgenstein4 Wykład o etyce 83 pieczny, cokolwiek się zdarzy. Mamy tu znów do czynienia z błędnym
Skanowanie 13 11 08 30 (6) Zwolennicy nowej wykładni platonizmu tłumaczą ten stan rzeczy pozycją di
56 (68) * <* Czy widzisz trójkąt? W rzeczywistości nie ma żadnego trójkąta, chociaż wycinki
1261840805 by marek119955P0 Czemu faceci oglądają anime? Przecież w rzeczywistości nie ma takich sek
CCF20090522133 268 Odczytać rzeczywistość nie ma nic wspólnego z następną, tj. podziwem dla artysty
CCF20090831129 234 Samowiedza dzieła się jako abstrakcja od różnorodności rzeczy, nie ma w sobie sa
DSC00217 (35) każdego intelektualisty, pe
Od logiki projektu do logiki ewaluacji pracować w ramach projektu. Jest to pożądany stan rzeczy, któ
ZAGROŻENIA I PROFILAKTYKA W ŚRODOWISKU PRACY przewody. Czy rzeczywiście nie ma żadnego zagrożenia? C
IMG83 swego piętna nawet wtedy, gdy w rzeczywistości nie ma ono żadnego wpływu na
img031 koszty administracyjne oraz przychylność’ respondentów*. W takim ujęciu rzeczywiście nie ma n

więcej podobnych podstron