Wykład o etyce 79
miona sądu o wartości: Zamiast mówić „To jest właściwa droga do Granchester”, mógłbym równie dobrze powiedzieć „To jest właściwa droga, jaką musisz pójść, jeśli chcesz dotrzeć do Granchester w możliwie najkrótszym czasie”; „Ten człowiek jest dobrym biegaczem” znaczy po prostu, że przebiega on pewną liczbę kilometrów w ciągu danego czasu itd. I twierdzę, że chociaż można wykazać, iż wszystkie sądy o wartości względnej są zwykłymi stwierdzeniami faktów, to żadne stwierdzenie faktu nie może być sądem o wartości absolutnej, ani taki sąd nie może zeń wynikać. Pozwólcie mi to wyjaśnić: Przypuśćmy, że ktoś z was byłby osobą wszechwiedzącą, a zatem znałby wszystkie ruchy wszystkich dał żywych i martwych w świerie i znałby również wszystkie stany umysłów wszystkich ludzi, jacy kiedykolwiek żyli, i przypuśćmy, iż człowiek ów spisał całą swą wiedzę w wielkiej księdze, tak że zawierałaby ona całkowity opis świata. I chcę powiedzieć, iż ta księga nie zawierałaby niczego, co nazwalibyśmy sądem etycznym, lub czegoś, z czego by logicznie taki sąd wynikał. Zawierałaby ona oczywiście wszystkie względne sądy o wartości i wszystkie prawdziwe zdania naukowe, i faktycznie wszystkie prawdziwe zdania, jakie można sformułować. Ale wszystkie te opisane fakty znajdowałyby się, niejako, na tym samym poziomie i podobnie wszystkie zdania znajdują się na tym samym poziomie. Nie istnieją zdania, które w jakimś absolutnym sensie są wzniosłe, ważne czy trywialne. Niektórzy z was może się z tym zgodzą i wspomną słowa Hamleta: „Nic nie jest dobre ani złe, ale myślenie takim je czyni”. Ale to znów prowadzić może do nieporozumień. Ze słów Hamleta zdaje się wynikać, że choć dobro i zło nie są cechami świata zewnętrznego, to są atrybutami naszych stanów umysłowych. Mnie chodzi natomiast o to, że stan umysłu, o ile rozumiemy przez to fakt, jaki możemy opisać, nie jest w żadnym etycznym sensie dobry lub zły. Jeśli, na przykład, w naszej księdze świata przeczytamy opis morderstwa ze wszystkimi szczegółami fizycznymi i psychologicznymi, to zwykły opis tych faktów nie będzie zawierał niczego, co nazwać byśmy mogli zdaniem etycznym. Morderstwo znajdzie się dokładnie na tym samym poziomie, co każde inne zdarzenie, na przykład upadek kamienia. Oczywiście lektura tego opisu może sprawić nam ból, wzbudzić w nas gniew czy jakieś inne emocje, a może przeczytamy o bólu lub gniewie, jakie wieść o morderstwie wywołała u innych ludzi; ale to będą po prostu fakty, fakty i fakty, a nie Etyka. I muszę stwierdzić, że gdy rozważam, czym naprawdę musiałaby być Etyka, gdyby istniała taka nauka, to wynik wydaje mi się dość oczywisty. Wydaje mi się oczywiste, iż nic, co moglibyśmy kiedykolwiek pomyśleć czy powiedzieć, nie byłoby tym czymś. Że nie możemy napisać naukowej książki, której temat byłby wewnętrznie wzniosły i przewyższający wszelkie inne tematy. Mogę jedynie opisać swe uczucie za pomocą metafory, iż gdyby człowiek mógł napisać książkę o Etyce, która naprawdę byłaby książką o Etyce, to z hukiem zniszczyłaby ona wszystkie inne książki na świecie. Nasze słowa użyte tak, jak używamy ich w nauce, są naczyniami zdolnymi pomieścić i przekazać znaczenie i sens, naturalne znaczenie i sens. Etyka, jeśli jest czymkolwiek, to jest ponadnaturalna, nasze słowa zaś będą\jedynie wyrażać fakty, tak jak filiżanka pomieści tylko określoną ilość wody, choćbym wylał na nią kilka litrów. Powiedziałem, że o ile chodzi o fakty i zdania, to istnieje jedynie względna wartość, względne dobro, względna słuszność itd. A zanim przejdę dalej, niech mi będzie wolno zilustrować to za pomocą oczywistego dość przykładu. Właściwa droga jest drogą prowadzącą do wcześniej arbitralnie określonego celu i chyba dla każdego jest jasne, że nie ma sensu mówienie o właściwej drodze niezależnie od takiego celu przyjętego z góry. A teraz zastanówmy się, co moglibyśmy rozumieć przez wyrażenie „ta absolutnie właściwa droga”. Myślę, że byłaby to droga, którą każdy, ujrzawszy ją, musiałby, przymuszony przez logikę [with logical necessity], pójść, lub wstydziłby się, że nią nie idzie. I podobnie absolutne dobro, gdyby było opisy-walnym stanem rzeczy, byłoby czymś, co każdy, niezależnie od swych gustów czy skłonności, nieuniknienie [necessarily] by czynił, lub czułby się winny, iż tego nie czyni. A chcę powiedzieć, że taki stan rzeczy jest chimerą.