Wykład o etyce 83
pieczny, cokolwiek się zdarzy. Mamy tu znów do czynienia z błędnym użyciem słowa „bezpieczny”, tak jak poprzednio mieliśmy przykład błędnego użycia słowa „istnienie” lub „zdziwienie”. A teraz chcę wbić wam do głów, że pewne charakterystyczne błędne użycie naszego języka występuje we wszystkich wyrażeniach etycznych i religijnych. Wszystkie te wyrażenia, na pierwszy rzut oka, wyglądają po prostu na porównania. Wydaje się więc, że gdy używamy słowa właściwy w sensie etycznym, to choć rozumiemy przez nie coś innego niż to, co oznacza ono w swym sensie trywialnym, to zachodzi tu pewne podobieństwo; a gdy mówimy „To jest dobry chłopak”, to choć słowo dobry nie oznacza tu tego, co oznacza w zdaniu „To jest dobry piłkarz”, to znaczenia te wydają się podobne. A gdy mówimy „Życie tego człowieka było wartościowe”, to choć nie rozumiemy tego w tym samym sensie, w jakim mówilibyśmy o jakichś wartościowych klejnotach, to zdaje się tu zachodzić pewnego rodzaju analogia. Wygląda więc na to, że w tym sensie wszystkich terminów religijnych używa się jako podobieństw lub alegorii. Gdy bowiem mówimy o Bogu i o tym, iż widzi on wszystko, i gdy klękamy i modlimy się do niego, to wszystkie nasze wyrażenia i czyny zdają się stanowić części wielkiej i zawiłej alegorii, która przedstawia Go jako istotę ludzką o wielkiej mocy, której łaski próbujemy uzyskać itd., itd. Ale ta alegoria również opisuje te doznania, do jakich się przed chwilą odwołałem. Pierwsze z nich bowiem jest dokładnie tym, do którego ludzie odwoływali się mówiąc, że Bóg stworzył świat; uczucie zaś absolutnego bezpieczeństwa opisane zostało słowami, iż czujemy się bezpieczni w ręku Boga. Trzecim doznaniem tego samego rodzaju jest poczucie winy, a to znów opisane zostało za pomocą zwrotu, że Bóg gani nasze postępowanie. Tak więc zdaje się, że w języku etycznym i religijnym stałe używamy porównań. Ale porównanie musi być porównaniem do czegoś. I jeśli mogę opisać fakt za pomocą porównania, to muszę również być w stanie porównanie to opuścić i opisać fakt bez jego pomocy. W naszym zaś przypadku, gdy tylko próbujemy porównanie opuścić i po prostu wyrazić kryjące się za nim fakty, stwierdzamy, że faktów takich nie ma. Tak więc to, co pierwotnie wydawało się porównaniem, teraz wygląda na zwykłą niedorzeczność. A te trzy doznania, o jakich wam wspomniałem (a mógłbym dodać inne), wydają się tym, którzy ich doświadczyli, na przykład mnie, mieć w pewnym sensie wewnętrzną, absolutną wartość. Gdy powiadam jednak, że są doznaniami, to oczywiście są one faktami; miały miejsce tam i wtedy, trwały przez pewien określony czas i w rezultacie są opisy walne. Tak więc zgodnie z tym, co powiedziałem kilka minut temu, przyznać muszę, że stwierdzenie, iż mają one wartość absolutną, jest niedorzeczne. A jeszcze bardziej to uwyraźnię mówiąc „Jest paradoksem, by doznanie, fakt, zdawało się mieć ponadnaturalną wartość”. Istnieje pewien sposób, na jaki skłonny byłbym stawić temu paradoksowi czoło. Pozwólcie mi najpierw znów rozważyć nasze pierwsze doznanie zdziwienia istnieniem świata i niech mi będzie wolno opisać go w nieco inny sposób. Wszyscy wiemy, co w życiu codziennym nazwalibyśmy cudem. Jest to oczywiście zdarzenie takiego rodzaju, z jakim nigdy się wcześniej nie zetknęliśmy. I przypuśćmy, że takie zdarzenie zaszło. Rozważmy przypadek, że komuś z was nagle wyrosła głowa lwa i zaczęła ryczeć. Trudno mi wyobrazić sobie coś równie niezwykłego. Gdy już ocknęlibyśmy się ze zdziwienia, zaproponowałbym, by sprowadzić doktora i zbadać ten przypadek naukowo, gdyby zaś to nie wyrządziło mu krzywdy, dokonałbym na nim wiwisekcji. I gdzie podział się cud? Jasne jest bowiem, że gdy patrzymy na to w taki sposób, wszystko, co cudowne, niknie; chyba że przez to słowo rozumiemy po prostu to, iż pewien fakt nie został jeszcze wyjaśniony przez naukę, a to znów oznacza, że jak dotąd nie udało nam się połączyć tego faktu z innymi w systemie naukowym. To pokazuje, iż absurdem jest mówić „Nauka udowodniła, że nie ma cudów”. Prawdą jest, iż naukowy sposób patrzenia na fakt nie polega na patrzeniu nań jako na cud. Jakikolwiek bowiem fakt zdołamy sobie wyobrazić, to sam w sobie nie jest on cudowny w absolutnym tego słowa znaczeniu. Widzimy teraz, że używaliśmy słowa „cud” w sensie
6*