124 HALINA I MARIAN GERLICHOWIE
jednak niezrozumiałe, gdyż podstawowym czy jedynym powodem solidarności panującej w przyrodzie jest walka ze śmiercią, z wszelką formą rozkładu. W sytuacji zaś narażenia człowieka na rozkład i śmierć nie dochodzi do zahamowania tego procesu, jako że śmierć potwierdza cały złożony sens życia. Możemy więc powiedzieć, iż w otaczającej człowieka rzeczywistości pojawiają się pewne sygnały informujące o śmierci, z których część nadaje przyroda, ale na ich podstawie nie można wyciągnąć przekonujących wniosków. Dowodzi tego w sposób jednoznaczny analiza bogatego materiału zgromadzonego w wielu opracowaniach etnograficznych dotyczących tradycyjnej kultury chłopskiej.
Jeszcze mniejsze znaczenie owe zwiastuny miały w kulturze miejskiej. Uszczupleniu uległo instrumentarium, dzięki któremu w tradycyjnej kulturze chłopskiej związki człowieka z otaczającą go rzeczywistością były częste, silne i szerokie. W realiach miejskich nie istniała już potrzeba tego rodzaju kontaktów. W rezultacie inwentarz kulturowy środowisk robotniczych ulegał przeobrażeniom. Sposób pojmowania świata coraz bardziej był pozbawiany irrac-jonalności. Tego rodzaju twierdzenie formułować należy jednak ostrożnie, bo mimo dekompozycji tradycyjnego systemu światopoglądowego wiele jego elementów wciąż trwało, a przede wszystkim utrzymywała się, choć w mniejszym już zakresie, określona postawa wobec rzeczywistości. Wprawdzie w osadach i osiedlach robotniczych, zwłaszcza tych, które podobne były do wsi (np. hodowano inwentarz), dawne zwiastuny śmierci jeszcze zachowały swoją żywotność, to jednak ich rola systematycznie się zmniejszała. Zmieniły się lub wręcz zanikły te warunki środowiskowe, w których konkretne zwiastuny funkcjonowały. Zmiana realnych warunków geograficznych środowiska, a także wykonywanego zawodu oraz wyższy poziom oświaty doprowadziły do ich zaniku. Nadal jednak krążyły opowieści o nich, zachowała się pamięć o tego rodzaju możliwościach ostrzegania ludzi. Na podstawie dostępnego materiału można prześledzić, jak w miejsce dawnych zwiastunów, związanych z realiami wiejskimi, pojawiały się nowe. Lecz nie były to zwiastuny wywodzące się ze świata przyrody. W miejskim krajobrazie ich obecność nie była niczym uzasadniona. Otaczający świat uległ przeobrażeniom, przyroda coraz wyraźniej była z niego rugowana. Miejsce tradycyjnych zwiastunów zwierzęcych zajęły przede wszystkim różnego rodzaju przedmioty. O ile więc cechą przyrody w rozumieniu wiejskim była m.in. jej antropomorfizacja, o tyle w kulturze robotniczej doszło pod wpływem kultury mieszczańskiej, a także swoistego „opadu kulturowego” z innych warstw do nadawania materii nieożywionej pewnych cech zdecydowanie im obcych. Mogły one przemieszczać się w przestrzeni, pękać, rozsypywać na drobne części1. I nie wiadomo, czy następowało to wskutek zewnętrznej interwencji, czy w konkretnych sytuacjach same nabierały takich zdolności. W kulturze interesujących nas środowisk nadal, i to w miarę powszechnie, utrzymywało się przekonanie, że śmierć w określony sposób może być zapowiadana. Te zapowiedzi odbierano przed śmiercią, co zdarzało się sporadycznie, albo też dopiero po zgonie danej osoby. Na ten temat istniało wiele opowieści. Niemal jako typowe należy uznać przypominanie owych zwiastunów jnż.piO czyjejś śmierci. Tym samym zgonu nie pojmowano tylko... w kategoriach określonych konsekwencji biologicznych. Było to więc wyda-„ŚMIERĆ OSWOJONA"
rżenie zwykłe, a zarazem szczególne. Zwykłe — bo śmierć jest nieodłącznie związana z każdą ludzką biografią, szczególne — bo śmierć poprzedziła znamienna zapowiedź: w otaczającej rzeczywistości nastąpiło zachwianie dotychczasowego status quo i pojawiły się owe, jak je nazywają etnografowie, „zwiastuny” czy „zapowiedzi” śmierci.
Na zakończenie zwróćmy uwagę na jeszcze jedną charakterystyczną kategorię zwiastunów, zdecydowanie różniącą się od wszystkich innych, bo związaną z samym człowiekiem i jego odczuwaniem zbliżającej się śmierci. Owo odczuwanie czy — jak je określają Ślązacy — przeczuwanie śmierci jest swoistym fenomenem, charakteryzującym tradycyjną kulturę chłopską i kulturę ple-bejskich warstw miejskich. Ze zjawiskiem tym stykamy się również w śląskich środowiskach robotniczych2. Jak można wnosić na podstawie zgromadzonego materiału, przeczuwanie nadchodzącej śmierci zawsze fascynowało nosicieli I tradycyjnej kultury śląskiej. O fascynacji tej świadczy wiele opowieści. Kształtowały one określony stosunek do śmierci. Skoro jej nadejście niektórzy odczuwali, a poza tym powszechnie panowała pozbawiona emocji postawa wobec konieczności odchodzenia z tego świata, to krążące opowieści o przeczuwaniu zgonu pełniły funkcję wzorotwórczą i normatywną. Ponadto pojmować je należy jako swoiste exemplum. Problem ten znajduje również odwzwierciedlenie w różnego rodzaju opowieściach wspomnieniowych. Wyłania się z nich pewien znamienny stosunek do przeszłości, w której realiach funkcjonowała odmienna od dzisiejszej postawa wobec konieczności odchodzenia:
Jo przeca doprowdy dobrze pamiętom stare czasy i te za stary Polski, i jeszcze pryndzyj. To doprowdy wtedy to było inaczyj i sie ludzie tak śmierci nie boli jak teraz. No i jeszcze jak wiela tego było, że byli ludzie, co wiedzieli, że bydom umierać. Stare ludzie przed wojnom to łoni z czegoś ło tym wiedzieli i padali, co sie z nimi stanie3.
Wprawdzie współcześnie jest to pewna specyficzna postawa wobec przeszłości, postawa, w której zdarzenia jednostkowe czy poglądy różniące się od obecnych podlegają jakby uogólnieniu, jednak nie można odrzucić tezy o znaczeniu przeczuwania śmierci w tradycyjnej kulturze plebejskich środowisk miejskich. ■
TRADYCYJNE WZORY UMIERANIA
Na ogół nie zdajemy sobie sprawy, że w historii naszego kręgu kulturowego jeszcze do niedawna funkcjonował pewien znamienny wzór umierania.
Miał on przede wszystkim charakter publiczny. Umierano w gronie rodziny, nieraz także w gronie sąsiadów i znajomych. Nikt nie umierał samotnie, lecz wśród swoich. Podobnie umierano również w kręgach elitarnych. Na podstawie materiałów etnograficznych można stosunkowo łatwo określić wzór umierania w kulturze chłopskiej. Umierano u siebie, a dodajmy, że wszyscy, nieraz łącznie z konającym, byli od pewnego czasu, a zdarzało się, że nawet od konkretnego momentu przygotowani na ewentualną śmierć. Stąd też wszystkich obowiązywały określone zachowania, a umierającego wyposażam! w 0'Jp<>
Zob. Gerlich, Narodziny, zaślubiny, śmierć, s. 92.
Szerzej o tym zob. Gerlich, Strachy, s. 248—253.
Informator Gerhard J., ur. 1903, Piekary Śląskie.