126 HALINA I MARIAN GERLICHOWIE
wiednie rekwizyty. Można by powiedzieć, że ludzkie odchodzenie do „tamtego świata” odbywało się według pewnego scenariusza. Wszystko podporządkowywano oczekiwaniu śmierci. Zgodnie z tradycyjnymi regułami myślenia był to swoisty prolog, zapowiadający nastanie czasu jakościowo odmiennego od dotychczasowego. Mogły się jeszcze pojawiać modlitwy o zdrowie, lecz gdy zarówno umierający, jak i domownicy przekonani byli o nieuchronności zgonu, ich zachowania - dalece skonwencjonalizowane - kierowały się ku śmierci.
W kulturze ludowej funkcjonowało jakże charakterystyczne przeczucie zbliżającej się śmierci. Należało się do niej przygotować, aby odejść w spokoju. Przykładem takiej postawy może być chłopski syn, papież Jan XXIII. Gdy spodziewał się śmierci, powiedział po prostu: „Moje walizki są spakowane, jestem gotów do podróży”21. Tego rodzaju zdanie jest wyrazem pewnego sposobu myślenia. Zgodnie z nim śmierć to coś normalnego. Z takim samym myśleniem spotykamy się w polskiej kulturze chłopskiej. Taka bowiem postawa powodowała, że chłop umierał spokojnie; wiedział, że od śmierci nie ma odwrotu. „Śmierć ludu nie przeraża, bo poddaje się jej z rezygnacją. W ostatniej chwili zwykle nie tyle myśli się o ratowaniu życia, ile o rychłej i bezpiecznej śmierci. „Bywajta zdrowi! Juz mi cas do święty ziemi, cas mi spocąć. Narobił sie cłek, to i spocynku sie żąda u Boga«”1. Żegnał się więc chłop z najbliższymi, dając im ostatnie rady, polecenia, wskazówki. Dzielił przy tym zgodnie z testamentem swoje gospodarstwo. Ten wzór umierania należy już do przeszłości. Wraz z ogólnymi przeobrażeniami i rozwojem medycyny walka o ludzkie życie powoduje, iż skazani jesteśmy na szpital.
Zastanówmy się teraz nad wzorem umierania w tradycyjnych środowiskach robotniczych. Przede wszystkim należy stwierdzić, iż do schyłku międzywojnia chory na ogół przebywał w obrębie domostwa. Już ten fakt decydował
0 miejscu umierania i wzorze umierania. W sensie ogólnym trwał więc pewien etos umierania. W kulturze środowisk robotniczych ów styl umierania został jednak uproszczony w stosunku do chłopskiego. Pozbawiono go teatralności
1 rytualizacji. Nadal jednak można mówić o znacznych podobieństwach. Robotniczy wzór umierania pozostawał niezmienny głównie wskutek tego, że umierano w gronie rodzinnym. Umierający żegnał się z najbliższymi, błogosławił ich, udzielał porad, wyrażał życzenia. Tworzył się szczególny rodzaj interakcji między nim a otoczeniem — oczywiście gdy konający zachowuje świadomość. Jeśli ją traci, mamy do czynienia z odmienną sytuacją, która również w określony sposób była normowana kulturowo. Istniejący system zakazów i nakazów dość precyzyjnie określał zakres i charakter zachowań domowników. Aby zrozumieć ich sens, trzeba się odwołać do pewnej naczelnej reguły myślenia obowiązującej w tradycji ludowej. Otóż odejściu człowieka nic nie może przeszkadzać; powinien w sposób bezkonfliktowy przechodzić z jednego stanu do drugiego. Obowiązywało to również w kulturze interesujących nas środowisk2. Służyły temu
21 Sporken, op.cit., s. 13. j
określone środki regulujące zachowanie domowników3. Częściowo miały one swoje uzasadnienie racjonalne.
Należy powiedzieć, że w interesującej nas kulturze, podobnie jak w tradycyjnej kulturze chłopskiej, funkcjonowały pewne, tradycją ustalone, ramy za-chowaniowe dotyczące momentu odchodzenia „swojaka”. I dodajmy, że zachowania nie regulowane obyczajem były zredukowane do niezbędnego minimum. Ów model zachowania odnieść można do konkretnych realiów czasoprzestrzennych, które rozumieć należy zarówno w makroskali, jak i w odniesieniu do konkretnych realiów rodzinnych. Można powiedzieć, że wraz z pojawieniem się pewnych, i to czytelnych tylko dla nosicieli tej tradycji, znaków zapowiedziany przez nas wzór zachowań był realizowany:
Jak ino było nie najlepi i szło sie spodziewać, że ktoś umrze, co w doma leżoł, to sie wszystkich wołało i sie trzeba było rychtować do tego najgorszego, co szło. Już sie miało różaniec czy gromnica. Tak ludzie downij robili4.
Należy stwierdzić, że już od chwili gdy uznano, iż chory umiera, zachowanie domowników było ściśle podporządkowane tradycji. Była to sytuacja dramatyczna, ale zarazem „oswojona”, bo tragedię odejścia łagodziła spokojna, zrównoważona postawa wobec śmierci. Można nawet powiedzieć, że między umierającym a domownikiem również istniało współdziałanie łagodzące tragedię śmierci. Umierający poddawał się pewnemu wzorowi umierania. Podobnie umierał jego sąsiad, krewni i antenaci. On sam niegdyś towarzyszył innym, gdy odchodzili, tak więc poddawał się temu samemu sposobowi odchodzenia z „tego świata”. Można tu też mówić o pewnym, dodajmy, eksponowanym w opowieściach wspomnieniowych, wzorze umierania, kiedy to konający aż prawie do ostatniego tchnienia „współdziałał” z otoczeniem. Ilustruje to choćby taki przykład:
Moj łojciec do końca godoł z nami, jakby nigdy nic, i kozoł wszystko zrobić na swoim pogrzebie i na stypie po swojemu. Wiedzioł, że umrze, i tyż wiedzioł, co między nami jest, i kozoł to wszystko polikwidować — te nasze złości, i jeszcze pedzioł, że jak tego nie zrobiemy, to przydzic tu z wierchu i nom pokoże5.
Nie chodzi nam o eksponowanie tego rodzaju sposobu umierania, który bywa często kojarzony z kulturą ludową. Nas interesuje pewien typowy \vzór umierania, który charakteryzuje tradycyjną kulturę śląskich środowisk robotniczych. Tym samym więc szukamy podobieństw z tradycją chłopską. W analizowanym przez nas okresie kultura i obyczaj robotniczy ulegały przeobrażeniom. Sposób pojmowania świata i człowieka był inny i choć nadal wiele elementów tradycji ciążyło nad życiem współczesnym, nad wyobrażeniami zbiorowymi, to jednak tradycyjne, typowe dla kultury ludowej „oswojenie śmierci” podlegało pewnym modyfikacjom. Śmierć nie była jeszcze pojmowana w kategoriach tabu, lecz z wolna pojawiały się warunki, które musiały z biegiem czasu uformować nowy typ postawy wobec śmierci. W tradycyjnej kul-
Fischer. Zwyczaje pogrzebowe ludu polskiego, s. 62. Natomiast jakże odmienna była,
powstająca w sprzeczności z chłopskim modelem umierania, śmierć Boryny, który uie umarł w ro--ro
dzinnym gronie: wyszedł z domu, aby w samotności umrzeć na swoim zagonie.
Zachowały się nawet ślady praktyk typowych dla kultury chłopskiej, polegające na przyspieszaniu śmierci konającego. Por. H. Biegeleisen, U kolebki — przed ołtarzem — nad mogiłą,
Lwów 1929, s. 13, 70.
Byty one dość precyzyjnie fuiinutuwane. Interesujący przykład podaje Kolbuszewski (op. cit, s. 9), przywołując Księgę obyczajów towarzyskich (1905) M. Rościszewskiego. Odpowiedni fragment dotyczy zachowania rodzin w czasie konania bliskiej osoby.
Informatorka Marta Z., ur. 1909, Katowice.
Informatorka Aniela Z, ur. 1912, Chorzów.