Żeby nieco zorientować czytelnika w temacie, przytoczę niżej to, co dotarło do mnie w formie krótkiego powiedzenia Freuda. Twierdzi się często - a złe maniery prowadzenia rozmowy wydają się podtrzymywać to twierdzenie - iż psychoanaliza jako metoda terapeutyczna próbuje przekonać pacjenta o tym, że wobec Boga i ludzi ma on tylko jeden obowiązek: mieć dobre orgazmy, mieć je z odpowiednim „obiektem” i mieć je regularnie. Jest to oczywiście nieprawda. Kiedyś zapytano Freuda, co - jego zdaniem - osoba normalna powinna umieć robić dobrze. Pytający oczekiwał prawdopodobnie skomplikowanej odpowiedzi, ale Freud lakonicznie, w sposób charakterystyczny dla swego podeszłego wieku, powiedział:Lieben und arbeiten (kochać i pracować). Warto się zastanowić nad tym prostym sformułowaniem: sięga ono głębiej, niż się zrazu sądzi. Albowiem kiedy Freud powiada „miłość”, ma na myśli miłość genitalną oraz genitalną miłość; kiedy powiada „kochaći pracować”, ma na myśli ogólnie produktywność, która jednakowoż nie pochłania jednostki na tyle, by straciła ona prawo lub zdolność do bycia istotą płciową i kochającą. Cokolwiek więc byśmy nie wymyślili, nie jesteśmy w stanie ulepszyć tego „profesorskiego” sformułowania.
Zatem genitalizm zasadza się na niezahamowanej zdolności osiągania orgazmu, na tyle wolnej od konfliktów pre-genitalnych, iż libido genitalne (nie zaś po prostu produkty seksu wydalane przez „ujścia” Kinseya) znajduje wyraz w relacji wzajemności heteroseksualnej, charakteryzującej się całkowitym uwrażliwieniem tak penisa, jak i pochwy oraz przypominającym konwulsje rozładowaniem napięcia seksualnego. Jak widać, mówimy dość konkretnie o procesie, którego tak naprawdę nie rozumiemy. Ujmijmy to w formie sytuacyjnej: sam fakt odnajdywania - w drodze emocjonalnego podniecenia orgazmicznego - najdoskonalszego przeżycia, jakim jest wzajemne dostosowanie się do siebie dwóch istot, przytępia wrogość i złość, spowodowane przeciwstawieniem mężczyzny i kobiety, faktu i fantazji, miłości i nienawiści. Satysfakcjonujące związki seksualne czynią więc seks mniej obsesyjnym, zaś nadkompensację mniej niezbędną, a sadyzm niepotrzebnym.
Skupionej wokół zadań terapeutycznych psychoanalizie często nie udaje się sformułować problemu genitalizmu w spo-gób znaczący dla procesów społecznych zachodzących we wszystkich klasach, narodach i poziomach kultury. Ów rodzaj wzajemności w momencie orgazmu, o którym traktuje psychoanaliza, najwyraźniej jest bardzo łatwo osiągany w rych klasach i kulturach, które uczyniły zeń instytucję rozrywki. W społeczeństwach bardziej złożonych wzajemność tę zakłócają tak liczne czynniki (zdrowia, tradycji, okazji i temperamentu), iż właściwie sformułowana definicja zdrowia seksualnego byłaby chyba taka: Człowiek powinien być potencjalnie zdolny do osiągnięcia wzajemności orgazmu genitalnego, ale powinien też mieć taką konstytucję psychiczną, by móc znieść pewną dozę frustracji w tej dziedzinie bez ulegania nadmiernej regresji, nawet jeśli domagają się tego jego preferencje emocjonalne czy względy obowiązku i lojalności.
O ile psychoanaliza poszła za daleko, kładąc nacisk na ge-nitalizm człowieka jako uniwersalne lekarstwo mające uzdrowić społeczeństwo, dostarczając tym samym nowego nałogu, a zarazem materiału tym, którzy chcieli w ten sposób interpretować jej nauki, o tyle nie zawsze wskazywała wszystkie cele, które powinien i musi implikować genitalizm. Jeśli utopia genitalizmu chce uzyskać trwałe znaczenie społeczne, musi obejmować:
1) obopólność orgazmu,
2) osiąganego z kochanym partnerem
3) przeciwnej płci,
4) z którym można i pragnie się dzielić odwzajemnione zaufanie
5) i z którym można i pragnie się regulować cykl
a) pracy,
b) prokreacji
c) i rekreacji,
6) tak aby zapewnić potomstwu z tego związku przejście przez wszystkie fazy prawidłowego rozwoju.
Jest jasne, iż osiągnięcie takiego utopijnego celu nie może być na dużą skalę zadaniem stawianym ani jednostce, ani też terapii. Nie jest to również w żadnym razie kwestia czysto seksualna. To integralna część kulturowego modelu seksualnego doboru, współpracy i rywalizacji.
Niebezpieczeństwem występującym w tej fazie jest izolacja, to jest unikanie kontaktów, które prowadzą do intymności. Według psychopatologii zaburzenie to może powodować poważne „problemy charakterologiczne”. Z drugiej