Najczęściej jest tak, że kraje, z których emigrują zwykle dobrze wykształceni młodzi ludzie, ponoszą koszty w postaci:
- pogorszenia sytuacji demograficznej, albowiem odpływ młodych ludzi przyspiesza proces starzenia się społeczeństwa;
- pogorszenia relacji pomiędzy osobami pracującymi w kraju a osobami otrzymującymi świadczenia emerytalno-rentowe, co może zagrażać wypłacalności systemu emerytalnego;
- utraty specjalistów i fachowców, co powoduje, że gospodarka nie odzyskuje nakładów poniesionych na ich edukację1.
Często nagły odpływ wysoko kwalifikowanych kadr z jednego działu, np. lekarzy ze szpitali i przychodni, znajduje odbicie w bardzo znacznym pogorszeniu jakości opieki zdrowotnej. Trudno bowiem w krótkim czasie wykształcić i przede wszystkim odpowiednio zachęcić do pracy we własnym kraju odpowiednią liczbę lekarzy, a także innych specjalistów. Można co najwyżej starać się „sprowadzić" potrzebną liczbę lekarzy z innych krajów, w których ich pensje są niższe niż w kraju, z którego wyjechali miejscowi lekarze, w poszukiwaniu znacznie wyższych zarobków i lepszych warunków pracy. Jest rzeczą oczywistą, że w sytuacji odpływu wysoko kwalifikowanych pracowników, w tym szczególnie absolwentów wyższych uczelni, zmniejsza się także stopa zwrotu z inwestycji w publiczną edukację, a z wykształconych, na koszt podatników z danego kraju, korzystają pracodawcy z innych krajów2.
Z punktu widzenia globalnego rynku pracy migracje są czynnikiem sprzyjającym formowaniu się kapitału ludzkiego nie tylko w krajach przyjmujących emigrantów, lecz także w krajach, z których wyjechali w poszukiwaniu lepszych warunków pracy i do których pewna część z nich powraca, po kilku lub kilkunastu latach, z oszczędnościami i umiejętnościami zdobytymi za granicą. Wiadomo bowiem, że inwestowanie w edukację i dążenie do podwyższenia swoich kwalifikacji oraz zdobycia nowych umiejętności, ma dla każdego racjonalnie myślącego człowieka głębszy sens tylko wtedy, gdy jego umiejętności zostaną odpowiednio docenione i wysoko wynagrodzone. Jeśli takich możliwości nie ma na lokalnym czy krajowym rynku pracy, to pozostają dwa wyjścia: emigracja do innego kraju w poszukiwaniu pracy, w której będzie można wykorzystać zdobyte umiejętności i otrzymać odpowiednio wysoką plącę lub czekanie na zagranicznego inwestora, który przyjdzie lub nie i zatrudni miejscowych specjalistów, ale niekoniecznie zapewni im odpowiednio wysoką plącę. W najlepszym przypadku będzie to płaca nieco wyższa od tzw. średniej krajowej w danej branży, którą akceptują krajowi pracownicy o niskiej skłonności do emigracji.
Sporo kontrowersji wywołuje także sprawa zależności między rozmiarami emigracji zarobkowej z danego kraju, a tempem i poziomem rozwoju gospodarczego3. Interesujące związki można odkryć pomiędzy tempem wzrostu PKB a skłonnością do emigracji. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że niski poziom PKB per capita jest czynnikiem determinującym podejmowanie decyzji o wyjeździć za granicę w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Czy więc przyspieszenie rozwoju gospodarczego i wzrost dobrobytu w krajach pochodzenia imigrantów przyczyniłoby się w znaczący sposób do powstrzymania fali emigracji? Wydaje się, że nie. Potwierdza to największa w ostatnich kilku latach fala emigracji z krajów Ameryki Łacińskiej do Stanów Zjednoczonych, mimo że większość krajów tego regionu notowała od 2001 r. wzrost gospodarczy na poziomie trzech, czterech procent rocznie. Jest to swoisty paradoks lub efekt uboczny wzrostu gospodarczego. Im bardziej poprawiają się warunki życia w kraju pochodzenia, tym emigracja jest silniejsza4.
Najczęściej różnice w dochodach, mierzonych wartością PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca danego kraju, są głównym czynnikiem skłaniającym do emigracji za chlebem. Jednak porównanie danych zawartych w tabeli 2 i 3 nie zawsze potwierdza występowanie ścisłego związku między poziomem PKB per capita i skłonnością do migracji za granicę w poszukiwaniu lepszej pracy i zrobienia kariery zawodowej. Niektórzy absolwenci najlepszych wyższych uczelni krajowych i zagranicznych uważają, że z różnych względów nie można zrobić kariery we własnym kraju, w którym często nie ma jeszcze popytu na ich wysokie kwalifikacje. Okazuje się, że najbogatsi obywatele Luksemburga z PKB per capita (w 2004 r.) w wysokości 63 609 dolarów o wiele chętniej emigrują nie tyle w poszukiwaniu wyższych zarobków, lecz w celu zrobienia kariery, do innych krajów, aniżeli „biedniejsi" od nich Amerykanie, Norwegowie, Irlandczycy, Japończycy, Finowie czy Szwajcarzy, a także obywatele krajów zaliczanych jeszcze do niedawna do grupy krajów rozwijających się, takich jak: Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Chile (por. tab. 16 i 17). Zwraca uwagę stosunkowo wysoka skłonność do poszukiwania za granicą możliwości pracy i robienia kariery przez obywateli państw o średnim poziomie PKB per capita, w tej liczbie także obywateli Polski, ale także o wiele bogatszych od Polski - obywateli Włoch. W tym drugim przypadku chodzi często o uzyskanie za granicą lepszych wa-
101
Por. B. Ktoś, Migracje zarobkowe Polaków do krajów Unii Europejskiej, „Infos" 2006, nr 2, s. 4.
Zob. A. Gwiazda, Migracje ludności w erze globalizacji, „Międzynarodowy Przegląd Polityczny" 2007, nr 4 (20), s. 175.
Por. R.E.B. Lucas, International migration and economic deoelopment, Cheltenham 2005, s. 10-12; M. Vogler, R. Rotte, The cffects of deoelopment on migration: Theoretical issues and new cmpirical eoidence, „Journal of Population Economics" 2000, nr 3, s. 465-508.
Por. H. de Haas, Turning tlie tide? Why deoelopment will not stop migration, „Development and Chan-ge" 2007, nr 5, s. 819-941.