Ta bajka jest napisana dla tych, którzy za szybko wpadają w złość i kłócą się zapalczywie.
Bardzo daleko stąd, na wyspie żółwiej mieszkał bardzo stary i mądry żółw, który nazywał się Tartaruga. Miał żonę, żółwicę Czułą i dzieci: synka, który nazywał się Promyczek i córeczkę, która nazywała się Okrąglutka. Promyczek nazywał się Promyczek, bo gdy rozbijał skorupkę i wychodził z jajka to padł na niego promyk słońca.
- O, popatrzcie, promyczek - zawołała mama żółwica Czuła.
- To niech nazywa się Promyczek - zdecydował żółw Tartaruga.
A Okrąglutka nazywała się Okrąglutka, bo była trochę bardziej gruba niż inne żółwie.
Poza rodziną Tartarugi, na wyspie mieszkały także inne żółwie. Był więc żółw Dobra Rada, malutkie żółwiątko Kruszynka, były także inne małe żółwie i ich rodzice.
Pewnego, pięknego, słonecznego dnia siedziały żółwie na Żółtej skale i wygrzewały się na słonku. Ciepło było i przyjemnie. Mamusie żół-wice uczyły małe żółwiątka jak wyszukiwać smaczne roślinki do jedzenia a tatusiowie drzemali leniwie. Aż tu nagle wartownik o imieniu Uważny zawołał:
- Uwaga! Uwaga! Ktoś zbliża się do naszej wyspy!
Mamusie żółwice i małe żółwiątka zaprzestały wyszukiwania roślinek, a tatusiowie przerwali drzemkę. Wszyscy zbliżyli się do brzegu i zobaczyli, że woda dookoła wyspy zrobiła się szara i mętna. Taka szara i taka mętna, że nie widać było kolorowych kamyków, które leżały na dnie.
- Może to jakiś okręt się rozbił? - powiedział jeden z żółwi.
Tartaruga wychylił się jak mógł najdalej i zobaczył, żc w stronę wyspy płynęło całe stado krokodyli. Na samym przodzie płynął stary krokodyl Ślepe Oko.
- Czego tu szukacie, krokodyle? - zakrzyknął w ich kierunku Tartaruga.
*
Ale Ślepe Oko nic nie odpowiedział, tylko powoli zaczął gramolić się na brzeg, a za nim wszystkie inne krokodyle małe i duże wyłaziły i kłapały paszczami.
- Poczekajcie, poczekajcie - zawołał żółw Tartaruga - przecież dookoła jest dużo innych wysp. Popłyńcie dalej.
Krokodyle jednak nic miały ochoty płynąć dalej. Ta wyspa im się bardzo podobała i postanowiły tu zostać.
Ślepe Oko uśmiechnął się obrzydliwie, lak obrzydliwie jak tylko krokodyle to potrafią i powiedział:
- Moja żonusia chce właśnie tu zamieszkać. Patrzcie, jaki ma piękny ogon i z jakim wdziękiem potrafi nim machać. Jak machnie, "to wszystko może zmieść z drogi. Niech się wszyscy schowają - mówił zachwycony krokodyl.
- Nasza wyspa jest malutka - ciągnął dalej Ślepe Oko - i ogon mojej żonusi zahacza lam o drzewa. A to taki piękny ogon - powtórzył z zachwytem - szkoda, żeby się skaleczył o jakieś drzewo. Mam rację? - zapytał siedzących wokół żółwi.
- Nawet jeśli masz rację - odpowiedział ostrożnie żółw Uważny -to przecież możecie poszukać innej wyspy.
- Właśnie że nie! - zakrzyknął krokodyl Ślepe Oko - właśnie że nie - powtórzył z gniewem. Jesteśmy już zmęczeni i tu chcemy odpocząć, więc tu zostaniemy. Tu jest dużo miejsca, w sam raz dla takiego pięknego ogona. A wy macic nas słuchać i robić to, co wam każemy. A jak nie, to będziemy z wami walczyć!
Tartaruga zastanowił się chwilę i odparł:
- Po co mamy wszyscy ze sobą walczyć? Wybierzcie jakiegoś krokodyla, a my wybierzemy żółwia. Jeśli zwycięży żółw, to odpłyniecie i wyspa zostanie nasza. A jeśli zwycięży krokodyl, to my poszukamy sobie innej wyspy, a wy tu zostaniecie. Zgadzacie się?
t