Lokomotywa Tuwima jest tekstem, w którym wyróżnić można dwa porządki kompozycyjne: wizualny i foniczny. Jeden organizujący i dominujący w całości syntaktycznej wypowiedzi, opisuje, a raczej instru-mentalizuje poszczególne fazy — stojącego... ruszającego... jadącego... a wreszcie pędzącego pociągu, drugi opisuje, a raczej wylicza to wszystko, co się znajduje w poszczególnych wagonach. Ten drugi porządek jest jakby zdaniem wtrąconym między dwa człony zdania głównego i następuje po incipicie informującym o tym, że lokomotywa stoi, jeszcze stoi, ale pod pełną parą, a poprzedza moment, kiedy ruszyła. Zdanie wtrącone jest obrazem zatrzymanym w stosunku do punktu obserwacji, który, gdy pociąg ruszy, będzie się jakiś czas znajdował na zewnątrz niego, a potem wewnątrz, ale wtedy nie będzie to już punkt obserwacji, ale punkt o d s ł u c h u. Bo pejzaż, przez który pędzi lokomotywa, jest pejzażem słuchu:
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las.
Tor, most, tunel, góry -— słyszy się, ale i las, i pola nie należą do świata „oglądanego z okna pociągu”. Stąd i sam tekst rozpada się na dwie części: wizualną i wizualno-akustyczną oraz na akustyczną i akustycz-no-refleksyjną. W wizualnej bez reszty mieści się „zdanie” o pasażerach pociągu. Ten fragment jest skomponowany w tradycji obrazkowej książki dla dzieci, książki o rzeczach (Niemcy mają na to termin Sachbuch). Każdy wagon to osobny obrazek, a na nim inna „rzecz”. A jednocześnie cały ładunek pociągu jest przedziwny i nieprawdziwy, ale w zgodzie w swej rozmaitości ze światem książeczki, w którym znajdują się w porządku alfabetycznym: armata, banany... żyrafy; w porządku logicznym i rzeczowym: konie — krowy, stoły — szafy, kufry — skrzynie; wreszcie w porządku dziwności i absurdu: fortepiany — świnie i wreszcie w porządku świata zwierząt egzotycznych „nie pasujących” do siebie, chyba że w ogrodzie zoologicznym: słoń — żyrafy — grubasy. I tych grubasów dołączamy do egzotycznej fauny, niewiele bowiem mają oni cech antropomorficznych, a pochodzą z dziecięcej rymowanki: grubasy — żrą kiełbasy. Podobnie z innej rymowanki wywodzą się, już tu nie pasażerowie pociągu, ale przysłowiowi atleci: „lecz choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów, i każdy nie wiem, jak się natężał, to nie udźwigną, taki to ciężar”, o nich to właśnie mówił rym dziecięcy: „atleta — zjadł kotleta!” I oto i książka obrazkowa, na której „okładce” znajduje się przewrotna informacja: „I pełno ludzi w każdym wagonie... a w jednym krowy, a w drugim konie”. Ludzie — są dopiero w trzecim i tylko w tym jednym. Właśnie owe grubasy, ale czy to ludzie? „Obrazki” zawierają coś w rodzaju podpisów emocjonalnych, pod-
Pod koniec pf nie wiem. : : i to emoty nie rejestr ,jksżą giej.
Te trzy s zauroczyły „lokomotyw kim śłowc z powoli, a i: Et że w cały z czątku. P: razu. „Lek: -umil szybko, jęryii kowy subsryz — zaimek nm*' kiedy inćz:-wreszcie c = -wi| Ale tymczaaan nie tylko w-s wać graficzna znanego srrimj gurata.
I — jest jak to ostatnie, pil® tak zrobiony kształt w ary natomiast y « z syczeniem 'wymawiając m
124