Kilka rnmut przed katastrofą pod Szczekocinami na posterunkach nastawmczych w Starzyme i Sprowej rozegrały się dramatyczne wydarzenia. W Starzynach zacięła się zwrotnica, w Sprowej -niemal w tyrn sarnyrn czasie - zgasł semafor. Usterki na tej linii rejestrowane są przez dyspozytora 2LK w Kielcach, a także w centrali w Lublinie. Dyspozytorzy wiedzieli więc, że dyżurn rnają problemy! Prokuratorzy sprawdzają już ten wątek sprawy. Ale dalej według nich winny jest dyżurny ze Starzyn, bo nawet gdy nastąpiła awaria zwrotnicy, powinien przestawić ją ręcznie.
Zobacz także: Koszą ludzi na zamkniętym moście!
W czwartek telewizja TVN 24 ujawniła wydruk z komputera dyspozytora ruchu, który zawiera informacje o wszystkich awariach, które wydarzyły się od chwili uruchomienia nowego posterunku w Sprowej. Z zapisu wynika, że w sobotę 3 marca o godzinie 20.40, czyli 17 minut przed katastrofą, na posterunku w Starzynach nastąpiła awaria. Dyspozytor odnotował: "brak kontroli położenia rozjazdu nr 3/4 w położenie minus".
CC Oznacza to, że dyżurny w Starzynach za pomocą przycisku na pulpicie usiłował przełożyć zwrotnicę w położenie minus. Nie mógł jej jednak przełożyć - wyjaśnia Adam Młodawski, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach.
Z zapisu komputera dyspozytora ruchu wynika, że dyżurny ze Starzyn, tuż przed katastrofą, rniał zaledwie kilka minut na podjęcie decyzji o skierowaniu składu na właściwy tor. Niemal w tyrn sarnyrn czasie oboje dyżurnych podjęło takie sarnę decyzje. Było już za późno. Prokuratura okręgowa w Częstochowie uważa, że błąd popełnił dyżurny ze Starzyny, bo nie przełożył ręcznie zwrotnicy.