których inni dokonują - czyli tego, że ich uwaga nie pokrywa się dokładnie ze spostrzeganiem - chociaż ciągle wiemy bardzo mało o szczegółach tego procesu. Być może nie powinniśmy posuwać się zbyt daleko w przypuszczeniach, ale jest również możliwe, że niemowlęta dokonują tego samego rodzaju symulacji, zapewne cokolwiek nietrafnie, wobec obiektów nieożywionych i że jest to dla nich źródłem wiedzy o tym, jak pewne zdarzenia fizyczne powodują wystąpienie innych: jedna kula bilardowa popycha następną, „używając” siły tego samego rodzaju, którą ja odczuwam, gdy popycham kulę (Piaget, 1954). Ten typ symulacji jest przypuszczalnie u niemowląt słabszy niż symulacja dotycząca innych ludzi, ponieważ słabsza jest sama analogia pomiędzy nimi samymi a obiektami nieożywionymi.
Powinienem w tym miejscu wyjaśnić, że było wiele wątpliwości dotyczących podejścia symulacyjnego, a wynikających - przynajmniej według mnie - z nieporozumienia. Często interpretuje się podejście symulacyjne jako oznaczające, że dzieci muszą najpierw być zdolne do koncep-tualizowania swoich własnych stanów intencjonalnych, zanim będą mogły użyć ich do symulowania perspektywy innych. Ale na podstawie badań wydaje się, że tak nie jest: dzieci nie konceptuałizują swoich własnych stanów umysłowych wcześniej, niż zaczną robić to ze stanami umysłowymi innych ludzi (Gopnik, 1993) ani też nie mówią o nich wcześniej (Bartsch i Wellman, 1995). Jest to jednak problemem tylko dopóty, dopóki traktuje się symulację jako uświadamiany proces, w którym dziecko koncep-tualizuje jakąś treść umysłową, będąc świadomym tego, że jest to zawartość jego umysłu, a następnie przypisuje ją innej osobie w określonej sytuacji. Moją hipotezą jest wyłącznie to, że dzieci dokonują osądów kategorialnych: inni są „tacy jak ja”, więc także powinni działać tak jak ja. Nie jest to twierdzenie, że w określonych sytuacjach dzieci mogą łatwiej uzyskać świadomy dostęp do swoich własnych stanów umysłowych, niż rozpoznawać stany umysłowe innych osób. One jedynie postrzegają ogólny sposób funkcjonowania innych poprzez analogię do siebie samych, a ich możliwość doókreślenia konkretnych stanów umysłowych w konkretnych okolicznościach zależy od wielu czynników. W modelowym przypadku dziecko po prostu widzi łub wyobraża sobie cel, jaki inna osoba ma zamiar osiągnąć, w sposób maksymalnie zbliżony do tego, w jaki wyobrażałoby sobie swój własny cel, a następnie traktuje zachowanie tej osoby jako ukierunkowane na cel w taki sam sposób, w jaki traktuje swoje własne.
SZYMPANSY A DZIECI AUTYSTYCZNE
Gdy powrócimy teraz do rozważań na temat naszych najbliższych wśród naczelnych krewnych, możemy zaproponować następujące wnioski. Jest jasne, że szympansy i niektóre inne naczelne rozumieją coś na temat efektywności swoich własnych działań wobec otoczenia. Angażują się w wiele rodzajów działań ezuciowo-ruchowych, w których używają wielu różnych środków prowadzących do tego samego celu, usuwają przeszkody oraz stosują środki pośredniczące, takie jak narzędzia. Zatem jeżeli nie rozumieją innych jako intencjonalnych sprawców - o czym jestem przekonany - nie mogą o tym decydować wymienione umiejętności. Przyczyna, dla której tak się dzieje, jest, moim zdaniem, odmienna: nie utożsamiają się one z innymi przedstawicielami swojego gatunku w taki sposób, w jaki czynią to ludzie. Chociaż jest to już czystą spekulacją, możliwe jest przypuszczenie, że to także stanowi źródło ich kłopotów, gdy muszą spróbować zrozumieć relacje przyczynowe zachodzące pomiędzy obiektami nieożywionymi, oddziałującymi na siebie fizycznie - nie próbują one bowiem, nawet w przybliżony sposób, utożsamiać się
105