Rozdział 10
Wiemy już, co dzieje się z dziećmi, które używają szkodliwych środków odurzających i zaczynamy rozumieć, jak zająć się ich potrzebami. Teraz powinniśmy przyjrzeć się ich rodzicom, którzy bardzo cierpią. Rodzice potrzebują pomocy i zasługują na nią - zarówno ze względu na samych siebie, jak i dla dobra swych uzależnionych dzieci.
Kiedy u Allison zaczęły ujawniać się zmiany osobowości, Phillis martwiła się nią dniem i nocą. Sprawdziła wszystkich jej przyjaciół oraz zrewidowała płyty i kasety, niektóre konfiskując inne aprobując. Sprawdzała prace domowe córki i co kilka tygodni odwiedzała szkołę, pytając o zachowanie Allison i jej postępy w nauce. Chociaż nie wahała się wzbudzać gniewu córki, zauważyła jednak, że swoje samopoczucie uzależnia od jej nastroju.
Stuart, zazwyczaj żywo uczestniczący w życiu rodziny, zareagował zupełnie inaczej niż Phillis. Zaczął się wycofywać. Pragnął, żeby Phillis zrezygnowała ze swoich podejrzeń. Nie miał ochoty wracać do domu po dniu ciężkiej pracy i słuchać o zachowaniu córki. Zasiadał więc natychmiast do komputera, ale nieproszone myśli o Allison nie przestawały go nachodzić.
Czy takie reakcje są niezwykłe? Nie, i o to właśnie chodzi. Każdy kochający rodzic zachowywałby się tak samo. Rok później, gdy nic nie skutkowało, jeszcze bardziej zaostrzyli kontrolę. Phillis zasypywała Allison pytaniami o to, co myślała, czuła i robiła podczas całego dnia. Stuart przeszukiwał gazety, by znaleźć filmy, na które mogliby pójść w czasie weekendu. Pozornie chodziło mu o sprawienie przyjemności całej rodzinie, ale prawdziwym celem było trzymanie Allison z dala od jej „trudnych", starszych przyjaciół.
Tak bardzo starali się pomóc Allison, że byli boleśnie rozczarowani, gdy jej nowa szkoła nie przyniosła rozwiązania problemu. Przyjęli za pewnik, że są odpowiedzialni za emocjonalną równowagę córki i dręczyli się tym, że nie umieją jej uszczęśliwić. Phillis czuła, że nic nie potrafi zrobić dobrze i że zawiodła jako matka. Stuart miał poczucie, że nic mu się nie udaje i że nie jest w stanie być ani dobrym mężem, ani ojcem.
Kiedy zapytali drugą córkę, Melissę, co chciałaby dostać na urodziny, odpowiedziała:
- Chociaż jeden obiad bez ciągłego gadania o Allison.
Phillis i Stuart pozwolili Allison zawładnąć swoim życiem. Przestali rozwijać własne zainteresowania, przestali nawet dbać o rodzinę. Nie okazywali sobie miłości, nie odwiedzali przyjaciół i nie uczestniczyli w życiu lokalnej społeczności. Wydawało się, że nie obchodzi ich już Melissa, która po prostu zamknęła się w sobie.
Czy to się zmieni, gdy Allison wyzdrowieje? Czy Phillis i Stuart znów staną się tacy jak dawniej, jeśli Allison będzie taka, jaka była kiedyś?
Być może. Wszystko zależy od tego, jak dalece nawykowe stały się ich nie przystosowane reakcje i jak bardzo utrwaliły się nowe wzorce. Chociaż Stuartowi i Phillis na pewno będzie trudno pozwolić Allison na wzięcie odpowiedzialności za własne wyzdrowienie, świadomi są zmian, które w nich zaszły i których nie uważają za normalne. Pamiętają, jacy kiedyś byli i nie podoba im się to, jacy są obecnie - co wskazuje, że ich leczenie nie powinno być zbyt trudne.
*
Mary i Marty są znacznie trudniejszym przypadkiem niż Phillis i Stuart. Pamiętają, jaki kiedyś był Tim, ale nie przypominają już sobie, co czuli i jak postępowali, zanim problemy Tima zdominowały ich życie. Nie przeczą, że mają mnóstwo kłopotów, ale stanowczo twierdzą, że ich jedyną przyczyną jest Tim. Wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko Tim wyzdrowiał.
Mary pracowała jako higienistka dentystyczna o godzinę drogi od domu. Marty pracował sześć dni w tygodniu po blisko trzynaście godzin na dobę w swojej pralni chemicznej. Oboje nie oszczędzali się w pracy i dbali o dom. I oboje bardzo się starali jakoś uporać z Timem.
Mary wyglądała tak, jak powinna wyglądać higienistka: miła, schludna, może trochę za bardzo roztargniona, ale kompetentna, przenikliwa, dokładna i troskliwa. Była atrakcyjna, wylewna i odrobinę „podmamusia-