bardzo daleki od wspólnotowej jedności, którą tak usilnie nartly tą wytworzyć media. Niemniej jednak siła rytualnych gestów był atak ogromna. Ze udało jej są na jakiś czas przesłonić owe napięcia i przenieść je na dalszy plan. Nawet decyzja wawelska, pełniąca w tym akcie funkcję wewnętrznej perypetii, nie zdołała rozbić żelaznej konstrukcji żałobnego rytuału, właśnie dlatego, że protesty uciszono (a brała w tym udział nawet „Gazeta Wyborcza'*) w imię rytualnej zasady poszanowania dla zmarłych. W efekcie -- pomimo wielu trudności - udało się w tym akcie wyprowadzić zbiorowość z szoku i przeprowadzić ją przez proces rytualnego pochowania zmarłych, zachowując na dodatek (przynajmniej na poziomie ceremonii) pewną równowagę między wyróżnieniem prezydenta jako Bohatera, a pamięcią o pozostałych ofiarach.
Co z mojego punktu widzenia ważne, dokonało się to dzięki zaakceptowaniu mctonimicznej zasady reprezentacji, zgodnie z którą zbiorowość jest oznaczana przez swoją najaktywniejszą część. W ceremoniach żałobnych, od witania trumien na ulicach Warszawy, przez hołd w Pałacu Prezydenckim i pożegnanie na placu Zwycięstwa po pogrzeb na Wawelu oczywiście brała udział tylko część społeczeństwa polskiego, ale nawet ci, którzy nie utożsamiali się z emocjami owej części, akceptowali jej podstawową żałobną funkcję, ponieważ zbiorowość musiała przejść proces żałobny, co możliwe jest tylko poprzez realizację określonych kulturowych wzorów. Można zatem zasadnie mówić o metonimicznym udziale wszystkich Polaków w tym akcie.
Akt 2: wybory
Jeśli teatr żałoby uznać w konstrukcji całego dramatu posmołebskiego za ekspozycję» zawiązanie akcji, to drugi akt posmoleńskiego dramatu - wybory prezydenckie, przypominają antyekspozycję znaną z klasycznego dramatu sanskryckicgo. ale też i spotykaną w dramacie europejskim. Zasada konstrukcyjna jest taka. że zamiast spodziewanego rozwoju wypadków (np. zemsty królewicza za skrytobójczą śmierć ojca), następuje działanie o zupełnie innym charakterze (królewicz zajmuje się zrywaniem dawnych związków, pouczaniem aktorów i snuciem refleksji egzystencjalnych). Zarysowany na wstępie konflikt zostaje pozornie wytłumiony, by wrócić w następnym akcie ze zdwojoną siłą. W takim konstruowaniu przebiegu dramatu nic chodzi przy tym wcale o jakieś wyrafinowanie, ale o prostą ekonomię podtrzymywania zainteresowania: by widz nie zmęczy się przed czasem, trzeba
6