389
NIECHAJ CZŁOWIEK NIE ROZŁĄCZA
te nazwiska z racji jednego rysu wspólnego, łączącego tych tak bardzo odmiennych ludzi, jest nim umysł i serce z natury otwarte na walory chrześcijańskie, a zwłaszcza na pojęcia centralne grzechu i odkupienia): u podstawy ich natury znajdziemy głębokie rozdarcie wewnętrzne. Ten konflikt „predysponujący** do chrystianizmu nie pokrywa się ściśle z konfliktem między duchem a życiem — jest to coś jeszcze głębszego: poczucie niepewności, niedostatków natury pozostawionej samej sobie, niemożliwość zaspokojenia jej pełnego sprawami ziemi i doczesności, męczeńskie pragnienie rzeczywistości absolutnej, zarazem nieobecnej i obecnej...
„Celnicy i nierządnice wyprzedzą was do królestwa Niebieski ego14. Te słowa określają szumowiny społeczne — ale mogą się też w pewnym sensie odnosić do szumowin, rozbitków psychologicznych. Prawdą jest bowiem, że rana, zadana duszy przez niezaspokojenie i konflikt, może w pewnych wypadkach być otwartą bramą dla Łaski. — Nietzsche, rozdy-mając przypadki konkretne i jednostkowe do rozmiarów prawa ogólnego, nie zawachał się uznać chrześcijaństwa za produkt degeneracji życiowej i wewnętrznego konfliktu: chrześcijanin w jego systemie to tyle, co „chore zwierzę1*...
b) Niezależnie od tego konfliktu „przygotowującego** do chrześcijaństwa, istnieje konflikt pseudo-chrześcijański między duchem a żydem. Tutaj historia poucza nas obficie. Wielu ascetów i autorów chrześcijańskich piętnowało walory życiowe, sprawy ziemi i zmysłów z bezwzględnością, sprzeczną z samą naturą chrystianizmu. Zdają się oni szukać najwyższego celu człowieka raczej w zmiażdżeniu życia niż w połączeniu z Bogiem, lub co najmniej czynić z konfliktu bez wyjścia między duchem a życiem warunek nieodzowny łączności z Bogiem. Niestety, czym innym jest nauka Chrystusowa, a czym innym użytek, jako czynią z niej ludzie: wiele bałwochwalstwa może przy taić się w chrześcijańskim sumieniu, wiele bożyszcz może podszywać cię pod chrześcijańskiego Boga... Usystematyzowana w doktrynę nienawiść życia i świata materialnego napiętnowana została przez Kościół jako herezja. Ale obok herezji doktrynalnej krzewi się herezja stosowana, uczuciowa, i niezliczone dusze, wierne w myśli Kościołowi, kształtowały swoje uczucia i postępki wedle pewnego rodzaju manicheizmu praktycznego. Widząc pewnych ascetów zahipnotyzowanych po prostu nierozstrzygalną walką wewnętrzną, mamy prawo zapytać, czy kiedokolwiek poznali oni Inną Obecność i wyzwolenie w miłości, czy też tragicznie zamknięci w sobie, nie składają oni w ofierze swego j a niższego po prostu swemu j a wyższemu? Trzeba jednak i w tym wypadku wystrzegać się sądów ogólnikowych i niedojrzałych: Kościół w czasie i w przestrzeni stanowi ciało organiczne, którego każdy element może być oceniany tylko z punktu widzenia całości. Pewne błędy,