379
MECH AJ CZŁOWIEK NIE ROZŁĄCZA
głębiona analizę tych różnorodnych form konfliktu. By zacieśnić ramy naszego tematu, ograniczymy się do przestudiowania dualizmu między życiem a duchem. A jako że te dwa terminy mogą być wieloznaczne, postaramy się naprzód je zdefiniować. Przez życie rozumiemy zespół tych czynników, które człowieka włączają we wszechświat dostępny zmysłem (ciało, instynkty, wrażliwość we wszelkich formach...); nazwą ducha obejmujemy to wszystko, co w człowieku wyrasta ponad kosmos i uchyla się deter-minizmowi: inteligencję i wolę z całym orszakiem ich wymagań ponad-zmysłowych i, ostatecznie, nadprzyrodzonych. Konflikt, o którym mówić będziemy, sprowadza się ostatecznie do otamowania instynktów życiowych przez prawo moralne (słowa moralność używam tu w szerokim sensie regulacji obyczajów przez czynnik duchowy) oraz przez ideał religijny.
Nasz punkt widzenia — • warto może podkreślić — nie będzie ani metafizyczny ani teologiczny. Pewne nasze spostrzeżenia i konkluzje zbiegną się zapewne z pozycjami tych dyscyplin, ale nie przemawiamy tutaj w ich imieniu. Pozostać chcemy na gruncie konkretnym doświadczenia ludzkiego i historii obyczajów. Tematem naszym nie jest człowiek jako taki, ani chrześcijanin jako taki; sa nim ludzie i chrześcijanie, jacy żyli i nadal żyją na ziemi, z ich błędami, z ich dreptaniem na miejscu i z tym tragicznym dystansem między nimi samymi a ich człowieczeństwem i ich Chrystian izmem.
PŁODNOŚĆ KONFLIKTU
Jest inny jeszcze fakt, któremu niepodobna zaprzeczyć: konflikt między życiem a duchem — to pewnego rodzaju pęknięcie przekreślające pełnię ż y c i o w ą człowieka — przyczynia się walnie do jego pełności ludzkiej. Nic czystego i nic wielkiego nigdy nie wyrosło na tej ziemi bez ascetyzmu i bez cierpienia. Jedynie tylko powierzchowni hedoniści lub myśliciele powątpiewający czy to o egzystencji, czy wartości pozytywnej ducha uznać mogli wewnętrzny rozdźwięk jaki istnieje w człowieku za zło absolutne. Lecz mądrość wszystkich wieków i wszystkich ludów jednomyślnie wielbiła płodność tego rozdarcia wewnętrznego; przynosi to zaszczyt ludzkości, że swą powszechną odrazę do ofiary zrównoważyć umiała niemniej powszechnym wyczuciem boskich jej funkcji.
Istnieje w człowieku — zwłaszcza w godzinie młodości — nadmiar, wrzątek gęsty i zmącony mocy witalnych, który wikła i uwodzi ducha: duch musi go przerosnąć i przezwyciężyć, aby człowiek stał się naprawdę sobą. Wykarmione i ukształtowane przez ciało i zmysły, pierwsze nasze namiętności są ciasne, wyłączne, nicprzenikliwe, jak ciało, które stanowi ich podłoże; i dopiero poprzez ich rozdarcie wydobywa się, w całej swej pełni i przejrzystości, najwyższa forma naszej myśli i naszej miłości. Ileż