m Z POGRANICZA
tywnego na temat Reiki. Ja nie wiem czy wynika to z wysokiej wiedzy i świadomości tych ludzi, czy tylko z dyplomacji. Faktem jest, że takich opinii nie znam. Co prawda, również brak potwierdzenia co do akceptacji Reiki jako takiego, ale jest to zapewne wynikiem pewnej asekuracji wypowiedzi na tematy, których nie można zbagatelizd* wać lub zbyt po< :hi >pnie skrytykować. Znane mi są co najmniej dwie poczynioriepró-by uzyskania opinii papieżaJana Pawia II, ale odpowiedzi na wysiane listy nie nadeszły.
Myślę, że tzw. wierchuszka kościoła stara się asekuracyjnie nie walczyć (przynąj* mniej oficjalnie) z tym, co może się okazać prawdą. Podobną taktykę nienegacjl stosuje się w kościele powszechnie, np. wobec uznania kogoś za świętego czy przy weryfikacji objawień. Może tak trzeba, może tak wygodniej, nie wiem. Ale to już Jest skądinąd pozytywne. Wystarczy zaobserwować polityczną scenę polską* aby zorientować się, że gdy kośddljest pewny swych racji, mówi i krytykuje bez pardo-nu. Skoro więc brak oficjalnej negacji Reiki, świadczyć to może tylko o tym. że stanowisko kościoła jest bądźpozytywne bądź neutralne.
Mam informacjez przekazu ustnego o treści spotkaniajednego z Mistrzów Reiki z biskupem jednej z polskich diecezji. Świadomie omijam nazwiska, bo informacje na ten temat są nieistotne lub wręcz zbędne. Skoro nie doszło do wypowiedzi oficjalnej, więc sądzę, że biskup wypowiada swoje prywatne zdanie i nie chce z jakichś względów przekazać go publicznie. Dlaczego tak, tojużjego sprawa. Podstawowymi'-tematem wspomnianego spotkania było Reiki, stosunek kościoła do Reiki oraz walka środowisk katolickich (w tym niektórych księży) ze zjawiskiem Reiki w Polsce. W trakcie rozmowy biskup powiedział mniej więcej tak: .Jeżeli ci księża plotą bzdury na ten temat, to należy im to wyjaśnić i sprostować.”
Spotkałem także, niesprawdzoną przeze mnie, informację podaną przezjedną z Mistrzyń Reiki. W liście do miesięcznika LIST mówi, że „w dniu 7.06.1995 r. prezentowałam Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, na osobistej audiencji w Watykanie, naszą pracę (pracę Relkowców). Ojciec Święty nazwał naszą pracę „szlachetną pracą na ma ludzi cierpiących”. Ponadto powołuje się ona na korespondencję zTry-masem Polski I Nuncjuszem Apostolskim, w której brakjakiejkolwiek krytyki Reiki. Nie sprawdzałem tych informacji z przyczyn obiektywnych, lecz mogę z pełną wiarą zaufać temu, co podaje wspomniana osoba, Tym bardziej, żejak sama pisze, ma na potwierdzenie swojego zdania dokumenty.
Poznaliśmy więc już co nieco opinię zwierzchników kościoła i przechodżirnW powoli do szczebli niższych. A nawet tych najniższych, z którymi mamy na co dzień do czynienia. Mam na myśli księży i zakonników.
Trzeba przyznać, że środowisko to jest dość zróżnicowane. Jak zresztą wszystkie społeczności. Wielu księży oraz zakonników czy zakonnic akceptuje i uznaje Reiki. Żyją z Tym na co dzień, wykorzystują w życiu. Są może bardziej świadomi Prawdy, więc łatwiej im to przychodzi. Osobiście znam dwoje polskich Mistrzów Reiki, z którychjedenjest księdzem, druga Mistrzyni wywodzi się z zakonu. Zdarzają się księża i zakonnicy, którzy mają Reiki, ale nic mówią o lym oficjalnie. Charakterystyczne jest, że obowiązuje tu jakaś dziwna zasada, że ludzie cl rozumieją Reiki i akceptująjego pozytywne wartości, ale tylko na prywatny użytek. Gdy dochodzi do oficjalnych wypowiedzi* nabierają wody w usta.
Wielu księży chyba nie ma zdania na ten temat, ale nie negują zjawiska, wykonując powierzoną im pracę 1 żyjąc własnym życiem. Jest to najszersze grono tych, którzy żyją dla dobra człowieka. Ważne jest, że przynajmniej nic negują, uznając ze skromnością swoją niewiedzę. 1 chwała im za to.
Niestety jednak dla wszystkichjcsi pewna grupa, którajest agresywna wobec wszystkiego, co nie przypomina ich samych. Nie ważne czy tojest Reiki, czy inne zjawisko. W tym wszystkim zapominająjednak o rzeczy najważniejszej, tj. o człowieku. Ich walka i negacja dokonuje się przez ekspansję własnych poglądów na forum, pod szyldem kościoła ! często w obiektach kościoła. A, że są osobami związanymi z kościołem bardzo silnie, żc noszą sutanny bądź habity, więc ich autorytet natychmiast wzrasta. Oczywiście w oczach ludzi, którzy traktują ich niepotrzebnie jak świętych. W ten sposób ich wypowiedzi przyjmują onijako wyrocznię,jako niepodważalną prawdę,jako opinię kościoła, którego naukę akceptują, któremu ufają. Gdyby ci słuchacze zechcieli choć przez chwilę posłuchać tych krzykaczy z dystansu, szybko zrozumieliby, ze to tylko demagogia. Jednak ci słuchacze nie chcą najczęściej słyszeć prawdy, lecz wolą, gdy robi się im wodę z mózgu.
Wypowiedzi niektórych z osób mają tym szerszy wpływ na środowisko katolickie, im szersze forum ich słucha. Dlatego też wykorzystują oni już nie tylko kościoły* ale także coraz częściej mass media. Moim skromnym zdaniem, taką walką czynią więcej szkody ludziom i samemu kościołowi, niż gdyby milczeli. Swoim gadaniem powodują coraz to większą pustkę w głębi niejednego człowieka, który będąc zdezorientowanym i rozżalonym, a często zastraszonym, udeka do sekt. Te zaś obiecują mu to wszystko, czego dotychczas nie znal. Ale ci krzykacze jakoś tego nie potrafią zrozumieć* Rozumie to natomiast Episkopat Polski, który choć nie ma wpływu na ton i treść wielu wypowiedzi, wskazuje co niektórym osobom, aby sobie dały na wstrzymanie. Może nie w imię racji dobra człowieka, ale przynajmniej w imię dobrego imienia kościoła. Zdarzyło się, że Episkopat publicznie, poprzez telewizję przypomniał pewnym osobom (nazwiska przemilczę) że nadużywają kościoła do swoich prywatnych celów. A tojużświadczy, że ci ludzie faktycznie szafują swoimi poglądami, przedstawiającje w krzywym zwierciadle i do tego pod płaszczem kościoła. Czyim się dziwić? Raczej nie-potrzebują słuchaczy i tych, którzy im wierzą, aby móc się dowartościować, aby móc manewrować ludźmi (tacy są wielcy i ważni). I to chyba Jedna z przyczyn takiego działania, na tyle jednak istotna, że zrobią wszystko, by być zawsze zauważanym i uważanym.
Ze środowiskiem katolickim w omawianym temacie wiąże się także wielu oponentów lub wręcz wrogów Reiki z tzw. laikatu katolickiego. Mówiąc prościej zwyczajni katolicy, którzy starają się być bardziej papiescy niż sam papież. Ludzie, których poglądy są wrogie czemukolwiek, co odstaje od oficjalnego stanowiska kościoła. Próbują oni na silę forsować te poglądy wszystkim wokoło. Nie zważając przy tym, że czynią innym krzywdę, a więc sprzeniewierzają się temu, co głoszą.