te 150 rsr, które mu Wolff kazał na 15 czerwca mi posłać. Ja nie wiem, gdzie adresować do niego. Poślij mu mój adres! Jakiś Ty szczęśliwy, żeś zdrów, Boże! jakiś Ty szczęśliwy! Leżeć tak samej w takiej jaskini z tym człowiekiem, który mnie tylko straszy ciągle, że będę „bez wyjścia”. Ja teraz w nocy budzę się i biorę albert, i jem. Łzy mi się cisną do oczów, a ja wpycham w siebie to jadło, bo mi się ciągle zdaje, że chudnę i że to śmierć!
Ach! w takich chwilach to konieczne przy chorym jakiś ktoś, co uspokoi, doda nadziei. Jeszcze nie wszystko, gdy talerzyk szpinaku sługa postawi i pójdzie. To gorzej niż szpital, bo tam jeszcze doktorzy inteligentni zajrzą, ktoś odwiedzi, a tu!
Ważono mnie. Przybyło mnie 2 kilo, ważę 49 kilo. Jekeles tryumfuje. Kazał napisać naszemu mężowi, że ważę o 2 kilo więcej. A jestem taka osłabiona.
Całuję Cię najserdeczniej, mamie ręce i nóżki, napiszę do niej, tylko mi portier kupi papieru.
Twoja
Uńcia
720
DO MALWINY JANOWSKIEJ
' [Krynica}, 3 VII 1906
Droga Mamo!
Obydwa listy otrzymaliśmy. Serdecznie radzę Mamie iść do lekarza, który zadecyduje, gdzie właściwie Mama powinna jechać. To, co Mama doznawała bólu w sercu, to może nie być serce, ale reumatyzm którego mięśnia. A najłatwiej można się było nabawić kąpiąc się lekkomyślnie w Dunajcu, ^kie kąpiele to dla bardzo zdrowych i młodych. I to trzeba wiedzieć, czy zawsze można to stosować. Zimna woda jest zabójstwem, jeśli nie jest stosowana stopniowo, mądrze i odpowiednio. Wiem, że reumatyzm leczą hydropatią, ale zaczynają od zmywań letnich i powoli oziębiają. A co do zimnych całych kąpieli, to reumatycy nigdy ich nie biorą. Napatrzyłam się dość na reumatyzm, bo mój dziadek strasznie na to chorował, i matka także. Ja, gdybym o siebie nie dbała strzegąc się tego, co wytwarza moczany, byłabym także tak chora.
Co do Abbazji, to jeszcze nic nie wiadomo. Nie mamy pieniędzy, a to kosztuje, więc może się skończy na niczym. Muszę jednak jechać, bo choć jem i chodzę, ale jeszcze daleko mi do sił i zdrowia. Staś [Janowski] maluje ciągle, rano akwarele, a po południu pasiekę — duży obraz na wystawę. Dostał tu pokój w Kurhausie do malowania w czasie deszczu. Ludzi tu mnóstwo, do 5000, a przecież wszyscy się skarżą, że sezon nędzny i pieniędzy mało. Dość powiedzieć, że po czworo mieszka w jednej ciupie, a dziś służąca prosiła, żeby mogła u nas schować swój chleb, bo jej jedna pani z 2 piętra chleb kradnie i odcina kawałki.
Brata [Korwin-Piotrowskiego] mego zasądzili znów na siedem dni odwachu, bo czymś tam obraził prokuratora. Co oni tam wyrabiają! Ani rubla doprosić się nie można. Straszne awantury. Doczekają się, że Niemcy wejdą i zrobią z nimi porządek (co daj Boże — amen).
Dziś jest straszny upał, tak okropny, jak chyba jeszcze nie było. Ledwo można oddychać, a ja muszę 4 godzin na dzień leżeć obwinięta w koce po jedzeniu! Trzeba mieć szaloną cierpliwość. Dużo osób leży tu na zapalenie płuc, zacząwszy od Solskiej, która jedzie także do Abbazji. Ja jednak tak się pilnuję, że nawet mnie gardło nie zabolało. Już o 6-tej jestem w domu i przymykam okno, bo tu chwila, gdy słońce zachodzi, jest ogromnie zdradliwa i wtedy wszyscy się przeziębiają.
Dopiero, gdy doktor Mamę wyprawi do jakiegoś miejsca, to można mówić o tym, aby Staś pojechał zobaczyć, gdzie to i jak. Bo po co czas tracić teraz, gdy zaczął obrazy, jeśli to nie jest jeszcze coś na pewno.
Co się dzieje z Halą [Górską] i z malutką? Tutaj widziałam Solską małą, która ma tak pieluszki przypinane
205