Antoniemu Słonimskiemu
Opinię czytelników przepraszam za to, że ośmielam się w jej obecności tak bezceremonialnie zabierać glos pro Jonio suci. Za okoliczność łagodzącą mój nietakt niechaj służy świadomość, że to pro Jonio sun odnosi się do pisarza kompletnie bezdomnego. Nie znam dachu, który odważyłbym się nazwać własnym, ani dachu, z którego powiewa moja chorągiew, i nawet w przybliżeniu nie umiałbym podać mego ideowego adresu. To właśnie, iż nie jestem meldowany w żadnym ze znanych komisariatów literacko-społecznych, jest jednym z powodów skłaniających mnie do ogłoszenia niniejszych uwag i wspomnień. Ogłaszać wspomnienia w moim wieku jest również nietaktem, którego bym nie popełnił, gdybym w stosunku do spraw sprzed jedenastu lat nie czuł się starcem z siwą brodą.
Łaskawa opinia raczy niekiedy łączyć moje skromne nazwisko z pewną dziś już zbanalizowaną ideologią, której służyłem przed laty z zapałem, jakkolwiek nie znałem jej nazwy. Ideologia ta, czyli tzw. pacy fizm, już samym brzmieniem swej pięknej nazwy czaruje dziś tylu ludzi, którzy obojętnie lub z pogardą przyjmowali jej narodziny, a raczej renesans w latach wielkiej wojny, iż można ją uważać za podstawę nowego snobizmu literackiego i towarzyskiego. Z tej przyczyny należy ją poddać rewizji. Podejmę się tego niewdzięcznego zadania we własnym — jak już wspomniałem — interesie. Każdy, kto w' Polsce zawdzięczającej swą niepodległość wojnie krytykuje pacyfizm, naraża się na zarzut sojuszu z militaryzmem, imperializmem itp. Z góry przeto