nawet jeśli chodzi o myślenie o selekcji. Każdy reaguje na swój sposób, ale prawie nikt nie przyjmuje żadnej z tyc h dwóch postaw, które wydawałyby się najmożliwsze do przy jęcia jako najrealniejsze, mianowicie albo rezygnacji, albo rozpaczy.
Kto może, czyni odpowiednie kroki, ale takich jest niewielu, gdyż uniknąć selekcji jest bardzo trudno; Niemcy załatwiają te sprawy z wielką powagą i starannością.
Kto nie może zabezpieczyć się materialnie, stara się bronić w inny sposób. W ubikacjach, w umywalni pokazu jemy sobie wzajemnie klatkę piersiową, pośladki, uda. a lo warzysze zapewniają nas: - Możesz być spokojny, to na pewno nie twoja kolej ...du bist kein Muselmann... raczej ja... - i sami z kolei opuszczają nogawki spodni i podnoszą koszule.
Nikt nie odmawia drugiemu tej jałmużny: nikt nie jest tak pewny własnego losu. aby miał odwagę skazywać nart innych. Ja również okłamałem bezczelnie starego Werthel mera; powiedziałem mu, aby gdy go zapytają, odpowiedział, że ma czterdzieści pięć lat i aby koniecznie dał się ogolić poprzedniego wieczoru, choćby go to miało kosztować ćwiartkę chleba; że nie powinien się obawiać, że zresztą wcale nie jest rzeczą pewną, iż chodzi o selekcję gazową czy nie słyszał od Blockaltestera, że niektórzy wybrani pojadą do Jaworzna, do obozu dla rekonwalescentów?
To absurd, aby Wertheimer mógł mieć nadzieję: wygląda na sześćdziesiąt lat. ma ogromne żylaki i nie odczuwa Ju>, prawie głodu. A jednak kładzie się na pryczy spokojny i pogodny, a gdy ktoś go pyta, odpowiada moimi słowami, są one naszym obozowym hasłem w ostatnich dniach: |a sam powtórzyłem Je tak, jak z drobnymi zmianami, rccy tował mi je Chaim, który jest w lagrze od trzech lat. a żr Jest silny i dobrze zbudowany, zachował zadziwiającą pcw ność siebie - i Ja mu uwierzyłem.
Na tej wątłej bazie i ja też przeżyłem wielką selekcji;
W październiku 1944 z niepojętym spokojem. Byłem spójny, gdyż potrafiłem wystarczająco okłamywać samego ebie. Że nie zostałem wybrany, zawdzięczam przede wszy-tkim przypadkowi, i wcale nie dowodzi to, aby moja otu-a była uzasadniona.
I monsieur Pinkert jest z góry skazany: wystarczy spoj-eć na jego oczy. Przywołuje mnie ruchem ręki i opowiada il poufnie, iż dowiedział się - nie może mi powiedzieć I Jakiego źródła - o niewątpliwej tym razem nowinie: Stolca Apostolska za pośrednictwem Międzynarodowego Czernego Krzyża... w końcu on osobiście gwarantuje, że za-10 dla niego, jak dla mnie jakiekolwiek niebezpieczeń-o jest absolutnie wykluczone: w cywilu był. Jak wiado-o, attache Ambasady Belgijskiej w Warszawie.
Tak więc i te dni oczekiwania, które, gdy się o nich wiada. wydaje się. powinny być udręką, przechodzącą ~elkie granice wytrzymałości ludzkiej, przeszły prawie ie inaczej niż wszystkie inne dni.
Dyscyplina w lagrze i w Bunie nie została w najmniej-stopniu rozluźniona, praca, głód i zimno pochłaniały reszty naszą uwagę.
Dziś jest robocza niedziela, Arbeitssonntag: pracuje się trzynastej, potem wraca się do obozu na prysznic, lenie i generalną kontrolę świerzbu i wszy, a w warszta-e potajemnie wszyscy dowiedzieliśmy się, że selekcja od-dzie się dzisiaj.
Wiadomość przyszła, jak zwykle, otoczona wiązką sprze-ych i podejrzanych szczegółów: dzisiejszego ranka odia się selekcja w izbie chorych; siedem procent ogólnej ści chorych, trzydzieści, pięćdziesiąt procent. W Brzezin-od dziesięciu dni dymi komin krematorium. Trzeba było bić miejsce dla przybywającego olbrzymiego transportu getta w Poznaniu. Młodzi mówią młodym, że wybrani staną wszyscy starzy. Zdrowi mówią zdrowym, że zostaną brani tylko chorzy. Wyłączeni będą specjaliści. Wyłącze-
139