CZĘŚĆ PIERWSZA
Eneasz rzutkim był młodzianem, Podobnym całkiem do Kozaków, Radzącym z każdym złem spotkanym Zawziętszym nawet od burłaków1. Lecz gdy spalili Grecy Troję I z niej zrobili kupę gnoju,
On czmychnął, tylko torbę chwycił, Zebrawszy jakich Trojan grono,
Jak głownie łyków osmolonych, Drapaka z Troi wnet dał spryciarz.
Szybciutko czółna pobudował, Pospuszczał je na sine morze,
W nie Trojańczyków załadował I w świat wnet powlókł się niebożę. Lecz zła Junona, sucza córa2,
Tu rozgdakała się jak kura, -Bo Eneasza nie znosiła I już od dawna tego chciała,
By jego dusza poleciała,
Do diabłów, by nim czuć nie było.
Eneasz był niemiły sercu Junony - gniewał nieustannie-: Jak pieprz był gorzki, albo więcej, Nie prosił o nic boskiej pani;
Lecz bardziej tym jej nie dogodził, Że, widzisz, w Troi się urodził I Wenus mamą swą nazywał,