IMG40

IMG40




i najelegantszy na tej szutrowej ulicy. Ogrodzony niewysokim murem porośniętym szczelnie jakimiś miejscowymi pnączami. Brama pozostawała otwarta, ale kazał zatrzymać się na ulicy i ciągnąc swoją walizkę na kółkach, wszedł na wysypany żwirem podjazd. Centralnym punktem schludnego podwórka było okazale drzewo, bez wątpienia iglaste, ale o pokroju liściastego, jak dąb, którego liście skarlały z jakiegoś powodu i zamieniły się w igły. Nigdy takiego nie widział, jego niemal biała kora przypominała skórę słonia.

Nikt nie odpowiedział na jego pukanie, więc przez chwilę stał niepewnie na drewnianym ganku, a potem odważył się nacisnąć klamkę. Drzwi ustąpiły i wpuściły go do jasnego przestronnego salonu. Okno naprzeciwko całkowicie wypełnione było morzem. Duży rudy kot pojawił się tuż przy jego nogach, miauknął i wymknął się na zewnątrz, zupełnie ignorując gościa. Doktor był pewny, że w domu nie ma nikogo, więc zostawił walizkę i wyszedł na ganek poczekać na go- | spodynię. Stał tam może z kwadrans, przyglądając się potężnemu drzewu, a potem powoli zaczął obchodzić dom, otoczony, jak inne w tej okolicy, drewnianym tarasem, na którym (jak wszędzie na świecie) stały lekkie meble zasypane poduszkami. Na ryłach odkrył ogród ze starannie wykoszonym trawnikiem, obsadzony gęsto kwitnącymi krzewami. W jednym z nich rozpoznał pachnący wiciokrzew i prowadzony wyłożoną otoczakami ścieżką odkrył przejście, które zapewne biegło wprost do morza. Chwilę się wahał, | potem ruszył przed siebie.

Piasek na plaży wydawał się prawie biały; drobny, czysty, upstrzony gdzieniegdzie białymi muszelkami. Doktor wahał się, czy nic zdjąć butów, bo uznał, że byłoby to jakoś nieuprzejmie — wejść na prywatną plażę w bucach.

Zobaczył z daleka postać wychodzącą z wody; widział ją pod słońce, niskie już, ale wciąż ostre. Kobieta miała na sobie ciemny jednoczęściowy kostium. Na brzegu schyliła się po ręcznik i owinęła się nim. Jednym końcem wycierała włosy. Potem wzięła w dłonie sandały i ruszyła w stronę spłoszonego doktora. Nie wiedział teraz, co zrobić. Odwrócić się i odejść, czy może właśnie ruszyć do niej. Wolałby się z nią spotkać w zaciszu gabinetu, bardziej oficjalnie. Ale ona już była przy nim. Wyciągnęła rękę na powitanie i pytającym tonem wymieniła jego nazwisko. Była średniego wzrostu, zbliżała się już do sześćdziesiątki, a jej opaloną twarz okrutnie szatkowały zmarszczki, widać, że nie żałowała sobie słońca. Gdyby nie to, wyglądałaby z pewnością młodziej. Jasne krótkie włosy przykleiły jej się do twarzy i szyi. Ręcznik, którym się opasała, sięgał jej do kolan, wystawały spod mego równie opalone nogi i stopy zeszpecone haluksami.

— Chodźmy do domu — powiedziała.

Kazała mu usiąść w salonie, a sama znikła na kilka minut. Doktor poczerwieniał ze zdenerwowania, czuł się, jakby ją zastał przy toalecie, jakby ją przyłapał na obcinaniu paznokci. To spotkanie z jej prawie nagim, starym ciałem, z jej stopami, mokrymi włosami zu-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CCF20081102053 Na tej samej zasadzie niewystępowanie poszczególnych oznak reaktywnojj niekoniecznie
CCF20110225002 „Popatrzcie, byłem tutaj, na tej waszej zasranej bogactwem ulicy, ona jest także moj
CCF20081102053 Na tej samej zasadzie niewystępowanie poszczególnych oznak reaktywności niekonieczni
skanowanie0018 (56) mer dwadzieścia siedem i jak inne na tej ulicy, posiadał dwie izby na piętrze, d
skanuj0037 (58) Żółw, Owieczka, Myszka i Kotek... Czy wiesz już, kogo zabrakło na tej wspólnej fotog
fotografowanie architektury( Rys. 58 r*s r.s ^ r;. my obraz negatywu. Na tej szybie czarną temperą c
IMAG0051 183 Safona 16 Ci mówią: Jeźdźcy”, tamci zaś „piechota”, Inni: „okręty na tej czarnej
image 27 Do moich uszu płynie ustawiczna Skarga z ochrypłych gardzieli Wszystkich, co na tej wo

więcej podobnych podstron