Do budowy pieca, jaki zrobił Apolinary, potrzebna jest skarpa, gliniaste podłoże i bliskość wody. Gdy jednak mamy do dyspozycji glinę, krzew} i wodę, obejdzie się bez skarpy. Z gałęzi i konarów buduje się szkielet pieca. To podobne do kosza rusztowanie pokrywa się z zewnątrz wilgotną gliną, a od środka wylepia się warstwą grubości pięści. Tak przygotowaną kopułę, zaopatrzoną w wyciąg dymowy, wypalamy od środka na kamień, podobnie, jak to zrobił Apolinary na nadbrzeżnej skarpie. Piec zbudowany na rusztowaniu nie jest jednak równie szczelny jak piec na skarpie.
Mokra glina może się zawsze bardzo przydać, gdy się nie ma garnka ani brytfanny. Surowe mięso oblepia się grubą na trzy palce warstwą gliny. Następnie wkłada się tę bryłę w żar ogniska i przykrywa ją wypalonymi polanami. Nie muszą się one palić płomieniem, żar tlącego się drewna jest bardziej odpowiedni. Powinien jednak grzać równomiernie ze wszystkich stron. Pieczeń jest gotowa najdalej w ciągu godziny. Rozbija się twardą wypaloną skorupę i ma się gotowe danie.
Mniejszą zdobycz jak cietrzewie i cyranki należy wypatroszyć, ale nie trzeba jej skubać. Ich pióra przylgną do wypalonej gliny i same wyjdą z upieczonego ptaka. Poza tym taki sposób przyrządzania ma tę przewagę, że wszystek sok zawierający składniki odżywcze i witaminy pozostaną wewnątrz potrawy. Nie ulotni się ani nie wyparuje. Starym cygańskim sposobem przyrządza się tak jeże i jeżozwierze. Oszczędza to uciążliwego usuwania igieł. W glinie piecze się także ryby razem ze skórą.
Gdy brak mokrej gliny, od biedy można użyć mokrej ziemi. Musi jednak ściśle przylegać, kiedy wkłada się bryłę do żaru. Dla pewności można ją jeszcze owinąć mokrymi liśćmi. Zanim się zwęglą, gruda zdąży zapiec się w ogniu.
Traper może sobie przyrządzić potrawę na wiele różnych sposobów, na przykład w tak zwanym dole piekarskim. Jest obszerniejszy od glinianego opakowania i sięga na jakieś pół metra w głąb ziemi. Mięso tnie się na kawałki wielkości pięści. Ryby, o ile nie są większe od pstrągów, tylko się patroszy. Podobnie postępuje się z małymi zwierzętami, z których jednak trzeba przedtem ściągnąć skórę. Potem owija się ryby, czy też kawałki mięsa w duże świeże liście lub otula zieloną trawą. Następnie kładzie się zawiniątko na dnie dołu. Przysypuje się je na grubość palca warstwą ziemi lub piachu. Na wierzchu rozpala się ogień, który musi płonąć co najmniej przez godzinę. Potem rozsuwa się żar, najlepiej za pomocą dwóch rozwidlonych gałązek, i wyciąga się rozprażone zawiniątko. W podobny sposób można przyrządzać jarzyny, małże, ptactwo i ślimaki.
Może się zdarzyć, że ziemia będzie za twarda, żeby wykopać dół. Zamiast kopać wkłada się w ogień tuzin albo i więcej kamieni wielkości pięści i zostawia się je na niespełna pół godziny. Potem się czeka, aż ogień wypali się do cna i wkłada pomiędzy rozpalone kamienie owinięte w liście ryby, mięso bądź też jarzyny. Przykrywa się z wierzchu pozostałymi kamieniami i okrywa liśćmi, trawą, trzciną lub trawą morską, poczem zasypuje się piaskiem, żwirem i ziemią. Mniej więcej po upływie godziny potrawa jest gotowa.
Gdy trzeba przygotować większą ilość jedzenia, poleca się jeszcze inny sposób. Wykopuje się w ziemi dół, którego szerokość jest dwa razy większa niż głębokość. Przykrywa się go długimi świeżymi gałęziami grubymi jak ramię, w których jeszcze krążą soki. Układa się na nich tuzin różnej wielkości kamieni, począwszy od małych, jak zaciśnięta pięść, a skończywszy na takich jak główka małego dziecka. Kamienie obkłada się i przykrywa warstwami suchego drewna. Zapala się je i muszą płonąć dotąd, aż się zwęglą grube gałęzie leżące pod spodem. Gałęzie te załamują się i rozpalone kamienie wpadają do dołu. Uprzednio rozpala się drugie ognisko i rozgrzewa się w nim jeszcze większą ilość kamieni.
Po chwili za pomocą rozwidlonych gałęzi usuwa się z dołu kamienie, popiół i rozżarzone resztki drewna. Potem wtacza się do dołu kamienie z drugiego ogniska. Przykrywa się je warstwą ziemi lub piachu, na wierzch kładzie się mech, trawę, liście albo sypie się żwir. Wreszcie przychodzi kolej na przyszłe danie, to znaczy na mięso, ryby czy też jarzyny. Potem znów przykrywa się wszystko liśćmi, mchem, żwirem i jeszcze jedną warstwą pia-ku, a na wierzch kładzie się drugą warstwę rozpalonych kamieni. Na zakończenie usypuje się nad tym kopczyk ziemi.
Zależnie od rodzaju potraw może to trwać od pół godziny do kilku godzin, zanim wszystko się upiecze. Za każdym razem tylko doświadczenie decyduje, kiedy należy odkryć dół.
Naturalnie i ta metoda ma swoje dobre strony. Potrawy nadal zachowują wartość odżywczą i witaminy. Umiarkowana i równomierna temperatura w pływa bardzo korzystnie na smak i zdrowotność potraw. Kiedy na safari wyczerpią sią zapasy żywności lub polowanie da kiepskie wyniki, skąpe da-m.i powinno się wyłącznie gotować. W ten sposób można się najlepiej posilił Gdy się osłabło z głodu, organizm najłatwiej przyswaja lekko strawne gotowane potrawy.
Co się tyczy samych jarzyn i innych jarskich dań, traper nie potrzebuje mii dołu piekarskiego, ani nie musi rozgrzewać kamieni. Czeka, nim zgaśnie ogień, odgarnia resztki żaru i po prostu kładzie warzywa na gorącej ziemi. (.dy potem przykryje je rozżarzonym popiołem wystarczy to całkowicie, i> l»y warzywa nadawały się do jedzenia. Także i w tym wypadku doświad-
•i nic podpowiada, kiedy je trzeba wyjąć. Gdy się nie ma doświadczenia, u oba od czasu do czasu uszczknąć kęs i spróbować, czy danie jest już goto-wc,
Niezależnie od doświadczenia nie każdy kucharz wie o tym, że można
181