Ewangelia wedtug św. Marka 11
Jezus dojechał tryumfalnie do murów okalających wielki dziedziniec świątynny Ponieważ Jerozolima pękała w szwach, udał się na noc z uczniami do Betanii.
Nazajutrz powrócił do świątyni. Dla wszystkich dostępny był tylko pierwszy, wielki dziedziniec. Dalej wstęp mieli już tylko żydzi. Wielki napis głosił, iż łamiącemu ten zakaz grozi kara śmierci.
Wydawałoby się, że dziedziniec powinien być spokojnym miejscem, gdzie ludzie mogliby się w ciszy pomodlić i posłuchać o prawdziwym Bogu. Tymczasem panował tu nieopisany rwetes i zgiełk. Owce beczały, krowy ryczały, ptaki głośno ćwierkały. Przekupnie zachwalali swój towar ochrypłymi głosami. Objuczeni tragarze nieśli jakieś ładunki. Jezus wiedział, że kupcy sprzedają pielgrzymom zwierzęta na ofiarę po cenie dwudziestokrotnie wyższej od normalnej. Oszukiwali też bankierzy, wymieniający walutę. Każdy żyd miał obowiązek wpłacić w okresie Paschy podatek na świątynię, dlatego nieuczciwi bankierzy - wymieniający pieniądze na specjalną walutę świątynną - robili wyśmienity interes. A za większością tych krętactw stali sami kapłani.
Widząc wyzysk biednych
1 wykorzystywanie domu Bożego do praktykowania wszelkiego rodzaju nieuczciwości, Jezus wpadł w wielki gniew. Nie zważając na to, jak zareagują jego nieprzyjaciele, zaczął wywracać kramy.
Poupadały na ziemie stoły i kontuary, potoczyły się na wszystkie strony monety. Jezus powyganiał zwierzęta z zagród i zawrócił z drogi tragarzy.
Pielgrzymi patrzyli oniemiali. Trzeba wielkiej odwagi, żeby rzucić wyzwanie możnym tego świata!
Potem Jezus rzekł do ludzi:
- Bóg chciał, aby oddawali Mu tutaj cześć ludzie ze wszystkich narodów! Nie wolno zamieniać tego miejsca w jaskinię zbójców!
Tak uczyli dwaj wielcy prorocy: Izajasz i Jeremiasz. Ludzie to zrozumieli i byli bardzo zadowoleni.