arn
Niestety, po wielu szczęśliwych latach, nad Karak Sur zawisły czarne chmury: na równinach rozciągających się na północ od Czerwonych Gór, sześćdziesiąt mil od twierdzy, decyzją Katana założono kilka warownych osad, w których osiedlono byłych przestępców i niewolników, mających osuszyć okoliczne bagna. W pobliżu kolonii wzniesiono niewielki fort, którego załoga miała baczenie na podopiecznych, pilnując, by zajęci forsowną pracą, nie powrócili na drogę występku. I choć reptilioni z twierdzy starannie unikali wszelkich kontaktów z nowymi, niepożądanymi sąsiadami, nie mogli odmówić orkom wstępu do Karak Sur - taka lekkomyślność rychło mogła kosztować ich spotkanie z armiami Kalana, które jeszcze nie zapomniały' smaku reptiliońskiej krwi, niedawno tak obficie przelewanej... I choć reptilioni za wszelką cenę próbowali utrzymać tajemnicę swych bogactw, orki rychło poznały prawdę: o drogocennych rudach opowiedział im młody potomek zasłużonego rodu tana Ugana Ikao - tan Bezile Ikao - urażony rzekomym skąpstwem najbliższej rodziny (pominięto go w spadku po wuju z racji niehonorowych uczynków, jakich dopuścił się w trakcie rodzinnego święta). Rozochoceni orkowi koloniści porzucili swe osady i - wraz z załogą mającego ich pilnować fortu - próbowali wtargnąć do twierdzy. Napastników spotkał jednak srogi zawód, jako że obrońcy - ostrzeżeni przepowiednią astrologa - powitali ich zatrzaśniętą na głucho bramą i deszczem strzał zza murów. Orki, rozwścieczone niespodziewanym oporem, przypuściły szaleńczy szturm: osłaniając się przed gradem pocisków ciałami zabitych towarzyszy, podeszły pod same mury. Śmierć zajrzała w oczy obrońcom; bronili się dzielnie, lecz orków było wielekroć więcej, a w wojennym szale stali się prawdziwymi mistrzami mordu i zniszczenia. W końcu, po uporczywej obronie, stało się jasne, że orki odstępują.
I gdy szturm miał się już załamać, szczęknęły zawiasy i brama Karak Sur stanęła otworem - tan Bezile Ikao, opętany przez czarodzieja orków i bezwolnie wykonujący jego rozkazy, wpuścił agresora do zamku...
Z rzezi ocalał tylko jeden obrońca, który w ostatniej chwili zdołał ukryć się w tunelach Czarnego Muru; nieszczęśnik błąkał się w trzewiach góry przez kilka dni, nim wreszcie zdołał wydostać się tunelem po jej przeciwnej stronie. Wedle jego relacji, wdzierające się do miasta orki w bitewnym szale rozszarpały na strzępy Bezile Zdrajcę, który wyszedł je powitać, i wyrżnęły wszystkich mieszkańców twierdzy, nie oszczędzając kobiet ani dzieci. I choć od pogromu reptilionów upłynęło wiele stuleci, niektórzy mędrcy sądzą, że ostatnią twierdzą tej rasy, która padła w wojnie z orkami, była Karak Sur, i dopiero od tego momentu można uznać pełne władztwo orków na Orkusie...
Nowi mieszkańcy Karak Sur szybko wprowadzili własne porządki. W pierwszej chwili rzucili się plądrować rzekome nieprzebrane bogactwa reptilionów. Jakież było ich rozczarowanie, gdy okazało się, że kopalnie w Czarnym Murze są już niemal zupełnie wyeksploatowane, a w żadnym zakamarku twierdzy nie ma jakichkolwiek kosztowności! Rozwścieczone grupki orków w poszukiwaniu rzekomo ukrytych skarbów, krążyły po całej okolicy, paląc i rabując, co tylko nawinęło im się pod ręce. Niektórzy zapuszczali się nawet w głębsze rejony jaskiń Czarnego Muru, lecz żaden ze śmiałków nie powrócił do Karak Sur. Na temat ich losów szybko powstały różne fantastyczne teorie: jedni twierdzili, że poszukiwacze dotarli do celu, lecz zostali połknięci przez górę, zazdrośnie strzegącą swych tajemnic, i po dziś dzień błąkają się po jej przepastnych trzewiach; wedle innych, natrafili na podziemną kolonię reptilionów, którzy zdołali ujść z pogromu i żyją teraz pod ziemią - orki zostały zabite przez żądnych zemsty uchodźców. Wedle jeszcze innej teorii ostatni z obrońców Karak Sur rzucił na oblegających klątwę - każdy ork, który zapuści się w przepastne groty
Czarnego Muru, zginie w męczarniach, nie docierając do cennych złóż. Trudno powiedzieć, czy któryś z tych poglądów jest słuszny, lecz bezspornym faktem jest, że żaden ork, który zapuścił się w te czeluści, nigdy nie ujrzał światła dziennego. Orki osiadły' w twierdzy, szybko przekształcając się w bandę rozbójników; nie mając dość umiejętności, by kontynuować poszukiwania rud metali w okolicznych górach (eksploracja jaskiń Czarnego Muru była z wiadomego powodu niemożliwa), zajęły się rozbójniczymi napadami i grabieniem kupców. Dla okolicy nastały złe czasy. Drobni handlarze przestali podróżować szlakiem, wybierając dłuższą, lecz bezpieczniejszą Drogę Zachodnią, szerokim łukiem omijającą zagrożony rejon. Bogaci kupcy postępowali podobnie, coraz rzadziej wysyłając starym szlakiem karawany chronione przez licznych najemników. W tym czasie twierdza stopniowo niszczała: nie naprawiane mury' i wieże popadały w ruinę, schody zarastały zielskiem, paradne sale, w których reptilioni przyjmowali znamienitych gości, zamieniono na stajnie, zaś w obszernych bibliotekach, niegdyś pełnych wspaniałych ksiąg i manuskryptów, orki założyły chlewy i obory. Na terenie zamku trzymano dziesiątki niewolników, wykorzystywanych do obsługi twierdzy lub z zyskiem sprzedawanych handlarzom żywym towarem.