przestrzenną świata scalono z wartościami,] uznając możliwość moralnego wyróżnienia miejsca zajmowanego w przestrzeni. Antrggp? centryzm tego typu Teilhard nazywa naiwnym. Przezwyciężył go rozwój nauk, a przede wszystkim odkrycia dokonane przez Galileusza, Dar< wina i innych, a został odrzucony definitywnie w XIX w. Skutki przewrotu w poglądzie na miejsce człowieka we wszechświecie były wielostronne. Z punktu widzenia, który interesu* je Teilharda, ważne jest, że ten nowy pogląo nauczył patrzeć na człowieka jako na coś nieistotnego we wszechświecie, w którym Ziemia okazała się nic nie znaczącym pyłkiem wśród roju znacznie większych od niej ciał kosmicznych. W tak ujmowanym wszechświeoid byt myślący wydawał się marnym listkiem na olbrzymim drzewie życia, zagubionym wśród tysięcy podobnych listków. Postęp nauki doprowadził w ten sposób do poglądów pesymistycznych, zatracił perspektywę wobec czlowie-j ka, oddalił go niejako od Boga. Człowiek, który przestał być centrum świata statycznego! uznany został za element świata w ruchu. Ale dopiero koncepcja Teilharda miałaby pozwolić uznać człowieka nie za jeden z wielu elemen*j tów współrzędnych innym, lecz za element] szczególnie godny uwagi. Aby odkryć prawdzi-l we miejsce człowieka we wszechświecie, nauka powinna „szczerze wyjść poza siebie”.
Teilhard zastrzega się, że poglądy, które przedstawia, nie są ani powszechnie przyjęte, ani ostateczne. Traktuje je sam bardziej jako sugestie niż jako twierdzenia. Chodzi Teilhar-dowi nie tyle o przekonanie o słuszności tych jeszcze nie całkowicie ustalonych koncepcji, lecz o otwarcie przed ludźmi perspektywy nowych horyzontów i o pobudzenie ich do myślenia.
Rozpatrzmy najpierw człowieka we wszechświecie, biorąc pod uwagę przede wszystkim rozmiary i strefy wszechświata takie, jak je
dziś określa fizyka. Można przedstawić graficznie — i Teilhard to czyni w ślad za M. Bornem i J. Huxleyem — główne jednostki materii dotychczas przez naukę zidentyfikowane, ułożone liniowo we wzrastającym porządku. Wewnątrz tok pojętego świata da się zaobserwować istnienie trzech porządków albo sfer wielkości: sfera wielkości najniższych (lO-" cm), sfera najwyższa (10" cm) oraz sfera średnia (10® cm) — w której dziwnym trafem znalazł się człowiek. Wszechświat „rozpięty" między dwiema nieskończonymi wielkościami — wielkości i małości, a w środku człowiek unoszący się pomiędzy nieskończenie wielkim i nieskończenie małym, jakby między dwiema przepaściami, których krańców nie jest w stanie dostrzec, ale które przeczuwa pełen lęku i poczucia własnej znikomości. Podobnie ujmował człowieka Pascal i wyprowadzał z tej koncepcji pesymistyczne wnioski.
Jednakże te dwie przepaści przeciwstawiają I się sobie nie tylko ilościowo, jako dwa krańce [świata o skrajnie małych i skrajnie wielkich wymiarach, lecz także jakościowo, bowiem najbardziej podstawowe własności wszechświata w strefie wielkości największych i w strefie wielkości najmniejszych są zupełnie inne niż w strefie średniej. Dla przykładu Teilhard podaje fakt, iż masa ciała w średniej strefie nie Izmienia się wraz z szybkością; przestrzeń ta posłuszna jest starej geometrii Euklidesa; w strefie średniej możemy mówić o jednocze-sności dwóch wydarzeń i ustalić jednocześnie pozycję i prędkość przedmiotów w ruchu; ciepło, światło dają się odróżnić zmysłami.
Ale rzecz się ma zupełnie inaczej, gdy zmienimy strefę. W strefie ogromnych wielkości trudno mówić o jednoczesności zdarzeń, a w wypadkach skrajnych jest to zupełnie niemożliwe. Czas powszechny odnoszący się do wielkości mierzonych w latach świetlnych rozpada
39