mi nono w lat sKoncenirowai się fenomei lucji. Wszystkie inne gałęzie życia, całe zwierzęce i roślinne wyczerpują swe moi ści rozwoju, osiągają pułap.
Forma ewolucji w fazie ludzkiej — w nooi rze — jest zupełnie szczególna pod jedn; zwłaszcza względem. W fazie organiczną^ przedludzkiej obserwujemy, że każdy nowj typ, który się wyłania, dzieli się nast~ różnicuje na mnóstwo rodzin biologie zwanych gatunkami. Jedynie w wypadku człowieka rzecz się ma inaczej. Rozbieżność ustępuje miejsca zbieżności. Wyrazem zbieżności 3 najpierw naturalne jednostki biologiczne ■ różne rasy ludzkie, a potem jednostki psycho-socjalne — organizmy kulturowe. Człowiek, chociaż jest wytworem ewolucji, nie różnicuje się już, lecz przeciwnie, stanowi dziś jeden gatunek, a w przyszłości stanowić będzie taKzg jedność kulturową opartą na jednym wspólnym fundamencie pojęć, wierzeń i idei.
Poznanie, wiedza stała się podstawą prawdziwej wizji rzeczywistości, ewolucja człowieka bowiem w jej obecnej fazie jest ewolucją w swej istocie kulturową, to znaczy, że zależy ona w olbrzymiej mierze od znajomości świata i siebie samego, jaką człowiek będzie w stanie osiągnąć. Wzrost świadomości, zacieśnianie się wspólnoty, powiększanie wiedzy, oto naczel- I ne warunki postępu, a narzędziem walki o ten I postęp staje się naukowa metoda poznania I świata.
Gdyby poprzestać na takim ujęciu wizji Teil-harda, zapewne mielibyśmy przed sobą — jak o tym wspomniałem — koncepcję mającą' kształt i pozór hipotezy naukowej, z którą można się zgodzić lub nie, na pewno ryzykow-j ną w niejednej tezie. Nie można jej jednak odmówić wspaniałej perspektywy, jaką otwiera przed człowiekiem, i takiego waloru, jak poszukiwanie jednolitej interpretacji świata w
alej różnorodności jego zjawisk na gruncie radykalnego ewolucjonizmu. Nie można jej też odmówić pewnej wewnętrznej logiki. Trudność polega na tym, że otrzymalibyśmy w ten sposób połowiczny obraz koncepcji Teilharda, pozbawiony tego, co w nim najistotniejsze, a mianowicie uwieńczenia, które jest w Bogu i w zbawieniu całej ludzkości. Nie uwzględnilibyśmy całej eschatologicznej strony tej koncepcji. Tymczasem właśnie eschatologia — w sposób, na pierwszy rzut oka, paradoksalny, wywodzona z empirii przyrodniczej — jest nerwem teilhardyzmu i kluczem do zrozumienia tej koncepcji.
Szukając uwieńczenia wizji świata, którą stworzył Teilhard de Chardin, wychodzimy zdecydowanie poza naukę i wkraczamy w dziedzinę domniemań. Można rozpatrywać okres ewolucji wszechświata, w którym na arenę wystąpił człowiek, jako noosferę, o której mówiliśmy poprzednio. Jeżeli jednak będziemy się starali wyobrazić sobie dalszy etap rozwoju ludzkości, to w koncepcji Teilharda natrafimy na punkt szczytowy — idealne społeczeństwo, które jest czymś w rodzaju urzeczywistnionego „królestwa bożego” na ziemi. To idealne społeczeństwo będzie rządzone wyłącznie rozumem, znikną w nim wszelkie przejawy chaosu. Będzie ono urzeczywistnieniem ładu i harmonii, będzie wywyższaniem intelektu do nie znanych dotąd granic. Teilhard wyraża tu odwieczną tęsknotę za społeczeństwem prawdziwie „ludzkim".
Szlachetne pragnienie chrześcijańskiego ewo-lucjonisty doprowadza go do „ubóstwienia" społeczeństwa ludzkiego, do jego „przebóśtwie-nia", jak powiada Teilhard. Znany filozof francuski, R. Garaudy, w artykule poświęconym Teilhardowi porównuje opis takiej idealnej ludzkości, dokonany przez Teilharda, z opisem przyszłego społeczeństwa komunistycznego,
55