tej pracy, by ostateczna homfnizacja była konjec^j ostateczna i zapewniona. Pewnie, że siły „noogenici. nego" ciśnienia organizacji i uwewnętrznłenia, p.. których dokonuje się biologiczna synteza Refickih ani na chwilę nie rozluźniają nacisku na tworzy^ (Mtolfe) ludzkie, stąd możliwość, o której była po. wyżej mowa, przewidywania na pewno — jeiJi wszystko dobrze pójdzie — pewnych sprecyzować nych kierunków na przyszłość. Ale nie zapominajmy, że ze względu na* samą jego naturę, powstawanie wielkich kompleksów (to znaczy stanów coraz bardziej nieprawdopodobnych, choć między sobą połączonych) odbywa się we Wszechświecie, a szczególnie w wypadku Człowieka, tylko dwoma zależnymi od siebie metodami: 1 — zużytkowaniem po omacku sprzyjających okoliczności (których ukazanie się wywołała gra wielkiej liczby); 2 — i w drugiej fazie przez refleksyjną inwencję. A to nie znaczy nic innego, jak to, że choć jest tak uporczywa i nagląca kosmiczna energia spiralna (ónergie tfEnroulement), to jednak w skutkach swych działają na nią od wewnątrz dwa czynniki związane z podwójną grą: od dołu możliwości — od góry wolności. Można jednak zauważyć, że w wypadku bardzo wielkiej) zespołów (takich jak ten, który przedstawia ludzka masa) proces ten ma tendencję, by się stać „nieuchronnym", przy czym szanse powodzenia rosną od strony przypadku, a szanse niepowodzenia czy błędu maleją od strony wolności, w miarę wzrostu poszczególnych elementów.
b. Co do wartości Ducha zauważam, że z punktu widzenia zjawiskowego, w którym się systematycznie zamykam, Materia i Duch nie przedstawiają się jako „rzeczy" czy „natury", ale po prostu jako zmienne sprzężone, i nie chodzi tu o stwierdzenie ich ukrytej istoty, ale o ich krzywą jako funkcję Przestrzeni i Czasu. I przypominam, że na tym poziomie refleksji „świadomość" przedstawia się i wymaga traktowania nie jako coś poszczególnie istniejącego, ale jako „skutek", jako „specyficzny skutek" Złożoności.
Otóż wydaje mi się, że w nawet tak skromnych
doświadczenie dostarcz? spekulacji meU«-
bard” waźnCg°- . . | strony, przylawszy powyżej wskazana i * jC pojęcia Świadomości, nic nam nie prze-|<Vprzcdluiyć w dii, w kierunku mniejszej złp-P°d niewidzialną postacią widma „wnętrza (iedans les choses); ma to znaczyć, że można 1 ir>: „pierwiastek psychiczny" (te psychiąue), jak-B skryty w różnych stopniach koncentracji w ca-lyń Fenomenu.
I i drugiej strony, postępując w górę, w kierunku |.ff co bardziej złożone, tenże „pierwiastek psy-°d chwili gdy się staje dostrzegalny w by-I I ^h, okazuje w stosunku do macierzystej „złożoności" I Lc&ncję w kierunku panowania i autonomii. U po-1 frytku 2ycia mogłoby się zdawać, że jest to ognisko |Ijor24dkujQce (F,), które w każdym poszczególnym ■ elemencie rodzi i kontroluje sprzężone z nim ognisko Id jn-iadomości (Fo). Dalej jednak równowaga odwraca I sę wyraźnie: najpierw, począwszy od pierwszego in-I I dywidualnego kroku refleksji (o ile nie wcześniej
I | nawet) zaczyna Ft brać na siebie (przez „inwencję")
■ postępy F|. A potem jeszcze wyżej, to znaczy przy
II ibłiżaniu się (przypuszczalnym) Refleksji kolektywnej, IJ Wdaje si$» że F2 ma tendencję oddzielić się od swych
■ nm przestrzenno-czasowych, by złączyć się z po-
■ wszechnym i najwyższym ogniskiem Omega. W per-I aktywie spiral kosmicznych (Enroulement cosmiąue)
I flie tylko Świadomość staje się współekstensywną I 2 Wszechświatem, ale Wszechświat w formie Myśli / «jąga równowagę i spoistość na szczycie najwyższego i uzewnętrznienia. -
I Czy można na czymś piękniejszym oprzeć meta-I fizyczne uzasadnienie prymatu Ducha?
I c. Wreszcie, by raz na zawsze skończyć z obawą I „panteizmu”, którą stale podnoszą przeciw Ewolucji i zwolennicy tradycyjnego spiiytualizrau, trzeba zauwa-I iyć, że w przedstawionej tu zbieżności Wszechświata zbieżność nie powstaje z połączenia i pomieszania poszczególnych centrów, które gromadzi powszechne Centrum zjednoczenia (właśnie, by mogło wypełnić
!« _ Tcilhaid de cimrdtn 241