240 luhomimsk:: wvbó» mam
ozdobny, niby ulicą jaką umyślnie (bo luk było) wysadzony. wabił oko i nogi do wystąpienia nu ląd. Była drogi tej długość rozwlekła niemal na stajanie •• aż po brzeg pochodzisty *» odkrytej góry. od której z dołu az na sam wierzch widać było stopnie w perspektywy lekko postępujące, a na samej górze była fortka z krzyżem na wierzchu, znacząca przystęp do onej pustynie ,s. Postrzcgszy tedy obaj, że to Już było miejsce, kędy był kościół i pustynio kazali nieomieszkonie zawinąć z batem do brzegu, a wysiadszy z wody szli prosto ku stopniom onym, które wiodły do klasztoru A kiedy już zbliżyli się ku fortce, wyszedł przeciwko nim ociec Jeden z tamtych pustelników, który się nazywał Elizeusz, i z wielką radością przyjąwszy Ich. bo też obaj byli fundatorowie tego zakonu ,J. zaprowadził ich do swojej cele u. Był to ociec pod siedmdziesiąt la: mający. który wtenczas był przeorem tamtej pustynie, urodzenia także znacznego; ten w piącidziesiąt ,n lat marności świeckiej i honorów syty. wszytkich zwyczajów dworskich dobrze wiadomy, a znacznym panom znajomy i miły. wstąpił był do tamtego zakonu, miał wielką sławę pobożności u wszytkich, tak że każdy z wielkich ludzi duchowną konwersacyją jego bardzo rad by cieszył. tym bardziej żc przy świątobliwości był człowiek świadomy rzeczy, rozumny i roztropny bardzo i każdemu prawdę mówiący, nabożny bez wymyślności, świątobliwy bez skrupułów’, wesoły bez lekkości, rozmówmy bez natręctwo i windomy wszytkich rzeczy bez próżnej ciekawości A że był do tego człowiek umiejętny, który i wielo ksiąg popisał 1 przetłumaczył, bardzo uczo-
** itaymle — miara długości, około 183 m.
" pochodrufu — •tromy.
** — pułtelnl.
u tumintoraurti' tego zakonu — dnhrodricjnmi lenn klasztoru " do cvle — do celi.
M u' Mącidricsiąf lat — drii: w pięćdziesiędu latach-
nych, miał się 7. nim Artakses ł Ewander bez uprzykrzenia czym zabawić nim przyszedł czas obiadu, bo też juz dobrze skłoniło się było słońce ku południowi. Lubo Artakses i Ewander tą łntcncyją przyjechali tam byli. że aż do samego chłodu wieczornego ode od wieczorze '* strawić tam mieli, pokwapić jednak kazali się z obia-dom. aby potem dłuższy miel; czas zabawienin się rozmowa z ojcem Elizeuszom Skoro tedy dano im znać. że już było jeść gotowo l\ pojadł oraz i z ojcem Elizeuszem do stołu, odwłakszy dalsze zabawy i rozmowy .woje aż na poobledzie.
ROZMOWA DZIESIĄTA
Ma w sobie coś słodkiego ł miłego. Ue u ludzi wielkich umyślna podczas osobność* którzy ulbowicm zabaw i konwersacyi ustawicznych aż do uprzykrzenia pełni, jednej godziny dla siebie wolnej mieć nie mogą. muszą być radzi, kiedy sic im przed pospolitym gminem skryć i ućciwie schronić dostanie *. O, jako często wielkim monarchom pożądano były pustynie i klasztory! Ci. co świata są zbyt wiadomi, uciekają przed nim. kędy mogą tak właśnie Jako cl szukają go. co go nie znają. Myli się każdy, który — chciwością rządów' i dworskich respektów uwiedziony — rozumie, ze tam największy znajdzie odpoczynek, kędy kłopoty ł frasunek najczęściej zakładają swe gniazdo
To właśnie przy dokończeniu obiadu, w pustyni pod
“ oAun+czerse I nlSseJ poobiriłrte — rzeczowniki oznaczające porę dniu, mierzoną posiłkami.
M hpjo jeić yoiotco — Jedzenie. okład byt przytfoluwany Rozmowa dzieli i.i la
* Utf — zwłaszcza; iWellei — lu: wybitny, mokomłty.
* podczas ujoimoić — czasem odosobnienie się.
8 dostonlr tlę — tu: uda *ię.