pobłogosławił je. Jezus był bardzo zajęty i wyglądał na zmęczonego.
Uczniowie powiedzieli więc do kobiet:
- Mistrz ma teraz zbyt wiele pracy, by zajmować się dziećmi!
Matki ze smutkiem odwróciły się, aby odejść. Jedno z dzieci zaczęło płakać i nagłe zawtórowały mu inne. Jezus usłyszał chóralny płacz dzieci i natychmiast zrozumiał, co się stało.
- Nigdy nie odganiajcie ode Mnie dzieci! - ostro upomniał uczniów.
- Moje królestwo tworzą ludzie, którzy przez ufność i pokorę gotowi są stać się jak dzieci. I dlatego dzieci powinny zawsze mieć do Mnie dostęp.
Uczniowie przywołali więc odchodzące matki. Większe dzieci zaczęły cisnąć się do Jezusa. Matki zaś nieśmiało wyciągały w Jego stronę trzymane na rękach niemowlaki. Jezus najpierw podszedł do tych, które płakały. Brał je na ręce i patrzył im prosto w oczy, a one szybko uspokajały się i wracały w ramiona matek, gaworząc z ukontentowaniem.
Potem Jezus brał na ręce większe dzieci i przytulał je do piersi. W końcu pobłogosławił najstarsze, kładąc im dłonie na głowach.
Uczniowie patrzyli zdumieni. Mistrz zawsze potrafił ich czymś zaskoczyć, bo przecież faryzeuszy nie traktował ze zbyt wielkim namaszczeniem, za to matkom i dzieciom nie szczędził czasu i wysiłku.
W końcu kobiety powiedziały do dzieci: „No, teraz już czas do domu”, a one pobiegły, śmiejąc się i podśpiewując.
Młodsze rodzeństwo szybko posnęło w ramionach matek.
f
347