52330 RZYM 104

52330 RZYM 104



DWUDZIESTY ÓSMY

Następnego dnia Bones był bardzo zajęty ściąganiem swoich ludzi z całego kraju, a nawet ze świata. Chciał ich mieć blisko, kiedy będzie mówił łanowi, że mnie znalazł i wziął zakładników. Kazał mi się przyczaić, a sam poszedł do mojego domu i zabrał kota, który pewnie nie był szczęśliwy, że siedział sam przez ponad dwa dni. Następnego ranka obudziliśmy się o dziesiątej, strasznie wcześnie jak na nas, i pojechaliśmy prosto do ośrodka.

-    Mówiłaś, że więzicie tutaj wampiry, Kitten? — zapytał Bones, kiedy dotarliśmy na miejsce.

-    Tak, trzy. A co?

Bones cmoknął w zadumie.

-    Mogą się przydać. Najpierw niech je zobaczę.

Na niższy poziom, gdzie przetrzymywano wampiry, poszli z nami Tatę, Juan i Cooper. Strażnicy śledzili Bonesa wzrokiem, kiedy ich mijał. Mieli polecenie od Dona, żeby nie interweniować, ale nigdy dotąd nie widzieli wampira nieskrępowanego i swobodnie chodzącego sobie po ośrodku. Widać było, że czują się nieswojo.

-    W tej zagrodzie mamy Zrzędę - powiedziałam, unosząc osłonę szklanej więziennej celi. Zdejmowano ją tylko wtedy, gdy w pobliżu nie było strażników. Tatę, Juan i Cooper, napompowani krwią Bonesa, mogli bez obaw spojrzeć na wampira. - Nazywa się Dillon. Przynajmniej tak nam powiedział. Ma jakieś trzydzieści lat, pozagrobowych.

Niebieskie oczy Dillona rozszerzyły się, kiedy napotkały chłodne, taksujące spojrzenie Bones’a, który skinął głową na znak, że już skończył przyglądać się jeńcowi.

-    Obok jest Jack, ale mówimy na niego Świergotek. Ma naprawdę wysoki głos, stąd przezwisko. Liczy sobie jakieś sześćdziesiąt lat. Siedemdziesiąt? Dopadliśmy go na meczu baseballowym. Lubił poić piwem hostessy.

Za życia Jack też był mniej więcej w tym wieku co teraz, jako nieumarły - mały, pomarszczony i kruchy. Dopóki nie próbował rozerwać człowiekowi gardła.

-A to jest... - uniosłam ostatnią osłonę i wskazałam na jasnowłosą wampirzycę, którą złapaliśmy parę miesięcy wcześniej — ...Słoneczko. Nie znamy jej prawdziwego imienia. Nie chciała nam powiedzieć.

Gdy tylko Słoneczko nas zobaczyła, błyskawicznie zerwała się z pryczy i przywarła do szyby.

-    Bones! Jak się tu dostałeś? Zresztą, nieważne. Zabij ich wszystkich i wypuść mnie!

-    Belindo, ty tutaj! - Bones się zaśmiał. - Przykro mi, że cię rozczaruję, ale nie przyszedłem ci na ratunek.

-    Znasz ją? — zapytałam głupio.

Wampirzyca dotknęła szkła.

-    Jak możesz tak mówić? Nie pamiętasz, ile dla siebie znaczyliśmy?

267


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
74802 RZYM 104 w której leżałeś przez trzy ostatnie miesiące. Tamtego dnia umarłeś, ale... teraz sp
RZYM 104 Do moich stóp rzucono jakiegoś szlochającego człowic ka. Spojrzałam na niego pogardliwie i
RZYM 104 Kilka osób obejrzało się na mnie, bramkarz rzucił nu bardzo dziwne spojrzenie. Pewnie się
RZYM 104 —    Wiesz, że będę chciał go dorwać, Don. - Nie musiał wymawiać imien
RZYM 104 się w tej sytuacji trochę nieswojo, na szczęście, Bones szyi) ko wrócił. Przesunął dłońmi
RZYM 104 że to dobry pomysł? Dlaczego pozwoliłam, żeby niepo hamowana żądza zemsty na ojcu kazała m
RZYM 104 -    O czym? - W moim głosie pojawiła się lodowani 1 nuta. - Co, w cał
RZYM 104 Do moich stóp rzucono jakiegoś szlochającego człowic ka. Spojrzałam na niego pogardliwie i

więcej podobnych podstron