162
W r. 1573 kilkuosobowe poselstwo polskie z biskupem Konarskim i wojewodą Łaskim na czele, jadące do Francji po króla-elekta Henryka, zostało w Saksonii zatrzymane i doprowadziło podróż do końca dopiero po długiej korespondencji z książętami i z samym cesarzem1.
Także niektóre z najsławniejszych wypadków wieku oświecenia wiązały się z Polską. W Polsce rozegrał się los Reinholda Patkula2. Karol XII uważał go jednak za poddanego szwedzkiego. Toteż zagadnienie sytuacji prawnej posła wobec państwa trzeciego w czystszej formie występuje w innej sprawie: markiza de Monti.
De Monti, ambasador króla Francji w Polsce od r. 1729, po śmierci Augusta II przyczynił się do wyboru Stanisława Leszczyńskiego (1733 r.), a gdy za sprawą Rosji i Austrii część szlachty opowiedziała się za Augustem III, zaś Leszczyński pod napo-rem wojsk rosyjskich wycofał się do Gdańska i tam był oblegany, Monti był jego doradcą nie tylko politycznym, ale i wojskowym. Dopomógłszy mu w ucieczce, sam pozostał w Gdańsku. W postawionych Gdańszczanom warunkach kapitulacji dowódca wojsk oblężniczych, feldmarszałek Miinich zażądał wydania Montiego. Chociaż ten w dwu listach do Miinicha powołał się na swój ambasadorski charakter, „szanowany przez wszystkie narody”, został uwięziony. Wypuszczono go dopiero po półtorarocznych pertraktacjach. Na dćmarche posłów angielskiego i holenderskiego rząd rosyjski odpowiedział obszerną notą, w której przeczy swemu obowiązkowi uszanowania immunitetu Montiego, gdyż immunitet przysługuje tylko w kraju, w którym ambasador jest akredytowany, Monti zaś nie był nigdy akredytowany przy dworze rosyjskim3.
Dwa z często cytowanych wypadków zdarzyły się w r. 1744. Lorda Holdemess, ambasadora angielskiego w Wenecji, zatrzymano w czasie przejazdu przez posiadłości habsburskie, ale wnet skwapliwie przeproszono4. Marszałek de Belle-Isle, jadąc jako poseł francuski do Prus, został zatrzymany na terytorium Hanoweru, złączonego unią personalną z Wielką Brytanią, z którą Francja była w stanie wojny. Belle-Isle sam zagmatwał sprawę, powołując się zrazu tylko na swoją rangę wojskową, nie zaś dyplomatyczną. Nawet jednak, gdy sprawa się wyjaśniła, rząd hanowerski oświadczył w nocie, że „według niewątpliwych zasad prawa narodów prerogatywy i przywileje ambasadora nie tylko nie przysługują mu w kraju nieprzyjacielskim, lecz w ogóle nie rozciągają się poza granice kraju, do którego go wysłano”. Belle-Isle dopiero później został wymieniony za grupę jeńców angielskich5. Trochę podobnie w r. 1757, gdy w czasie wojny siedmioletniej Prusacy wkroczyli do Drezna, Fryderyk II kazał uwięzić ambasadora Francji, hrabiego de Broglie, i wypuścił go dopiero po retorsjach ze strony Ludwika XV171.
Wobec znanego ryzyka przejazdu przez kraj wrogi lub choćby nieprzyjazny, ksiądz Melchior de Polignac, udając się w r. 1693 jako ambasador Francji do Polski, tylko świtę i bagaże wysłał „oficjalnie” statkiem francuskim, który wpadł w ręce brandenburskie i został potraktowany jako łup wojenny. Ambasador uniknął losu jeńca dzięki temu, że pojechał incognito neutralnym statkiem duńskim6.
Praktyka przemawiała więc raczej przeciw immunitetowi posła w kraju trzecim. Głosy opowiadające'się"*żaTakimi ImmuiutetamT żdarzałyHśię tylko sporadycznie. Zygmunt August w r. 1555 ostro wytyka Ferdynandowi I, że jego ludzie, którzy uwięzili posłującego do Turków Jana Wieruskiego, naruszyli prawo nietykalności szanowane nawet przez barbarzyńców7. Wśród przepisów poszczególnych państw wyjątkiem jest cytowana z dumą przez Bynkershoeką .ustawa holenderska z r. 1679. stanowiąca. Że posłowie i ich świta kogystaj^na terytorium Holandii z immunitetów, „przyjeżdżając, praebyweją©^ł*^zeje±dża>ą£.’\8. W piśmiennictwie XVII w. do zwolenników tej tezy należą Zuniga9, a także Kirchner, wedle którego prawo narodów „otwiera posłom wszystkie drogi i ścieżki, broni ich wszędzie przed krzywdami ze strony wszystkich ludzi, czyni ich nietykalnymi w każdym kraju”. Kirch-ner uważa tę zasadę za „potwierdzoną zgodnie przez wszystkie narody”10; był to jednak raczej postulat de lege ferenda, który w XVIII w. mieli podjąć Callieres11, a zwłaszcza Vattel. Nie mógł on nie znać negatywnych przykładów z praktyki. Uważał jednak, że sprawa nic dotyczy dwu tylko państw, lecz „jest to sprawa wszystkich narodów, zainteresowanych w zachowaniu swego nienaruszalnego prawa oraz środków utrzymywania wzajemnych stosunków i układani się w swych interesach”12.
Pogląd ten miał stopniowo przybierać na sile13 14. Nieprędko jednak doprowadził do nadania obowiązkom państwa trzeciego wobec dyplomaty charakteru normy prawnej, a nic tylko kurtuazyjnej 80.
Dyplomaci. Relacje staropolskie, 92 n.
Zob. wyżej, s. 150-151
(Ch.) Martens CC, I, 207 n.; (R.) Przeździcckj DPCP, I, 247 n.
ł*# (Ch.) Martens CC, I, 426 n. 5 Tamże, 1 n.
171 (R.) Przeździecki DPCP. I, 270 n.
Tamże, 233. 7 Żelewski, 133.
174 Bynkcrshoek, IX (351). Zarówno ten akt (z 9 IX 1679), jak poprzedni (z 29 III 1651);
zob. też (G. F.) Martens AGV, I, 343 n. Adair, 113, uważa te przepisy za jedyne w swoim rodzaju.
Zuftiga, I, f. 47. Broniąc Hiszpanów przed zarzutami w sprawie Rincon-Frcgoso nic używa też on argumentu, że zabójstwa dokonano w kraju trzecim.
,10 Kirchner, II, I, § 234.
Raczej anonimowy redaktor wyd. II (1757): n, 148.
Yattel, IV, Vn, § 84.
Genet, I, 533, zestawia jego zwolenników; poza Vattelcm należą oni do XIX i XX wieku.
Konkretny taki przepis znajdzie'się dopiero w art. 40 wiedeńskiej konwencji o stosunkach dyplomatycznych z 18 IV 1961 (Dz. U. 1965, nr 37, poz. 232).
\