108
W czasach zygmuntowskich rozporządza Polska tak dobrą własną kadrą, że nie potrzebuje pomocy cudzoziemców i pojawiają się oni w polskich misjach tylko wyjątkowo134. Za to w misjach pierwszej połowy XVII w. doliczono się 11 % cudzoziemców, przeważnie na stanowiskach królewskich „rezydentów”1. Zdarzają się wśród nich mieszczanie, nawet żydzi2. Ponieważ upatruje się w tym - nie bez raqi — chęć uchylenia się od wglądu senatu i izby poselskiej, obaj Sasi muszą uroczyście przyrzec, że „żadne cudzoziemskie osoby” nic będą sprawowały misji jakiegokolwiek szczebla3. Królów tych obowiązuje nadto zakaz, „aby przez poselstwa miniśtrów saskich sprawy polskie nie były traktowane”4. Jednakże, choć to „obrażało Stany”, załatwiali posłowie sascy — rzekomo tylko okazyjnie — i sprawy polskie, a w służbie obu Augustów znalazło się też nieco Francuzów i Włochów5 6. Gdy zaś trzeba było rokować z cesarzem o sojusz i o rękę Habsburżanki dla królewicza Fryderyka Augusta, sama Rada senatu wytypowała Sasa Flemminga i na po/-
się, że obcy władca — Ludwik. XIV w r. 1713, a Piotr Wielki w r. 1719^—wyraźnie żądał przysłania posła Polaka, nie Sasa7.
Polakom służby obcej w zasadzie nie wzbraniano. Konstytucja sejmu pacyfika-cyjnego (1736 r.) nakazała jedynie, aby ci ze szlachty, którzy przyjęli służbę u „ich-mościów posłów i ministrów cudzoziemskich”, porzucali ją na czas elekcji8. Nie gorszono się, że i ostatni nasz król przed wyborem pozostawał w obcej służbie.
Z kolei w gronie zaufanych Stanisława Augusta, którym powierzał on również misje dyplomatyczne, nie brak było cudzoziemców9. Uważał — czasem niestety nie bez racji — że właśnie na cudzoziemców może liczyć bardziej niż na Polaków. Lepiej niż Polacy znali arkana techniki dyplomatycznej i przynajmniej z królem niezawodnie korósponduwutf. Tcśirktóryś z nich zd fadz iTtoczyż nie czynili tego wtedy i Polacy? Taka, zdaje się, była swoista logika Stanisława Augusta. Wśród jego wybrańców zdarzyli się i zdecydowani szpiedzy, jak nie ustalonego pochodzenia obieżyświat Boscamp, który też w r. 1794 zawisł w Warszawie na szubienicy, i tacy, którzy w powierzonej misji nic niemal nie robili, jak Amerykanin Littlcpage, i wątpliwej uczciwości, ale przynajmniej zręczni negocjatorzy i systematyczni sprawozdawcy, jak Włosi Antici lub Corticclli, i wreszcie w pełni lojalni i rzetelni dyplomaci, jak Szwajcar Glayre. Aby przepisom polskim stało się zadość, znaczna ich część otrzymała polski indygenat.
CZY I KOBIETY?
W orszaku posłów rzadko początkowo spotyka się ich żony. Dopiero Ludwik XIV chętnie je pojmuje144, a.w dr»gifli pftlmyir Xvnj w VVJ1I-w wj*yjuż pa Enmpir sporo ambasadorskicłi źpn, określanych (chyba od Wicąueforta145) jako ambassa-//n>Pcuf>Tliniiffją dzielnie pomagać mężom nie tylko w funkcjach towarzyskich, ąje i w zbieraniu informacji. Niektóre zdobędą niemałą sławę.TT progu następnego okresu księżna Lieven, żona ambasadora rosyjskiego w Londynie, a wieloletnia przyjaciółka Metternicha, zasłynie jako faworyta króla oraz powiernica trzech premierów i dwóch ministrów spraw zagranicznych147.
W Polsce jeszcze w XVII w. dwaj tylko posłowie przybyli do Warszawy z żonami148: ambasador Leopolda I, hr. Schaffgotsch, i Francuz, markiz de Bethune żonaty z rodzoną siostrą królowej Marysieńki. Pani de Bethune przysparzała zresztą dworowi polskiemu niemało kłopotu, zażarcie walcząc o pierwszeństwo z siostrą króla, podkanclcrzyną Radziwiłłową.
W piśmiennictwie nierzadki jest pogląd, gadatliwość lcphi^f oraz brak tozez-nania w sprawach publicznych nic przemawiają za tym, by miały towarzyszyć posłującym mężom149. Fredro, też przestrzegający przcH niedyskrecją kobiet150, doradza ponadto, aby żona posła pozostawała w kraju jako... zakładniczka151.
Uniknąć targów i błagań radzi Kirchncr przez wysyłanie za granicę nieżonatych. Ale już Marselaer występuje z rozumowaniem przeciwnym: samotność jest tak „przykra, nieprzystojna i szkodliwa”, że nie należy odmawiać posłowi towarzystwa żony, ..aby raz utrwaliwszy swe miłosne zapały był poseł stateczniejszym i dyscyplinie domowej chwalebniej skupionym”152. Zdaniem zaś Hotmana de Villiers żona powinna towarzyszyć w każdym razie~pósIowi jadącemu w misji stałej153. W XVII w. budzi to jeszcze zdziwienie, w XVIII w. jest już uważane za regułę154.
Skoro spierano się o dopuszczenie do orszaku posła jego żony, tym bardziej musiała razić sama myśl powierzenia poselstwa kobiecie.
Tak respektowany antyk przekazał, co prawda, przykłady misji kobiecych. Najsłynniejsza była misja matki i żony Koriolana do obozu Wolsków155. Renesans dorzucił dalsze dowody dyplomatycznego kunsztu kobiet. Izabella d’Este doskonale
144 Picavet, 107 i 134. 143 Wicąuefort, I, I.
146 Rćal, 38 n., uważa ten wyraz za dwuznaczny, bo mógłby określać i kobietę, która sama jest ambasadorom.
147 Rohden, 232 n. 148 (R.) Przeździecki DPCP, I, 193 n.
149 Tak Lc Yaycr, IX; Kirchncr, jw., § 81; Krośnicki, teza 48; bardziej dialektycznie Pasąualc,
1 150 Fredro SF, 127. ,5ł Tamże, 114. /
152 Marselaer, II, XVIII. 153 Hotman, II, § 27.
154 Zob. np. Bynkershoek, XV (375).
155 Przykładem tym uzasadniają np. Ayrault RIP, XXI, i Pasąuale, XX, dopuszczalność powierzania misji kobietom „w razie konieczności”.
134 Wyczański, 68; Żelcwski, 121. 1 Czapliński, 245 n.
Żyd portugalski, Jakub Abcnsur, był od r. 1695 rezydentem w Hamburgu — Namysłowski,
464 n. Zob. też Preyboś-Żclewski, 37 n. i (R.) Przeździecki DDR, 964 n.
137 VLt VI, 21-22 i 624. «3« Tamże, 240.
,3* Skrzetuski, II, 287; Lengnich, II, 3 n.
Gierowski-Leszczyński, 376 n.
Tamże, 417-418. 143 VL, VI, 590.
143 Zob. m. in. Fabre, 396 n.; Rcychman ŹPS, 40 n.; Lorct, 95 n.; Mańkowski, 38 n.; Namy
słowski, 472 n.; Łojek PMDH, 325 n.