232
ALODIA KAWECKA - GRYCZOWA
Zdawałoby się, iż są to tak prymitywne i oczywiste wskazania, że nie warto o nich mówić. Atoli smutne doświadczenie uczy, jak bardzo obce są one naszym bibliotekarzom. Wpajajmy naszej „młodzie-ży“ bibliotekarskiej poczucie odpowiedzialności za oddane ich pieczy zbiory, oraz poszanowanie dla ich własnego warsztatu i narzędzia pracy, którym jest książka.
Drugim niełatwym zagadnieniem, które się narzuca, jest zaopatrzenie pracowni introligatorskiej, a przede wszystkim konserwatorskiej w potrzebne materiały. Jak wiadomo, chodzi tu głównie o papier ręcznie czerpany, karton, kleje, „kleiki“ (tak nazywa prof. Lenart klajstry), skóry, tasiemki, płótno itp.
Dla oprawy, a tym bardziej dla restauracji książki warunkiem sine qua non jest zasada, aby materiały te były „chemicznie czyste**, t. zn. nie obciążone substancjami żrącymi. Sprowadza się to do postulatu, aby papiernie, garbarnie, fabryki tekstylne wykonywały materiały introligatorskie ściśle według dostarczonych im przepisów. Idealnym rozwiązaniem tego trudnego zadania byłoby założenie specjalnych warsztatów doświadczalnych (tak np. Instytut Patologii Książki ma własną, na sposób średniowieczny urządzoną, papiernię). Ponieważ realizacja tego jest w obecnym stadium niemożliwa, trzeba znaleźć wyjście kompromisowe. Współpraca z odpowiednimi instytucjami i Głównym Urzędem Konserwatorskim została już nawiązana. Należało by ją usprawnić i w tym celu powołać do życia specjalną komisję złożoną z przedstawicieli Ministerstwa Przemysłu Lekkiego, Instytutu Chemicznego, Głównego Urzędu Konserwatorskiego, Naczelnych Dyrekcyj: Muzeów, Archiwów i Bibliotek, tudzież Związku Bibliotekarzy i Archiwistów Polskich. Porozumienie jest możliwe, należy tylko mocno udokumentować nasze potrzeby i wysunąć realne żądania. Przy dzisiejszym systemie gospodarki planowej nie ma zagadnienia odpowiednio umotywowanego, którego by nie dało się rozwikłać.
Tak by, najogólniej biorąc, zarysowały się postulaty w zakresie konserwacji na przyszłość. Ale chodzi też o szybkie, doraźne remedium, na tę prawdziwą bolączkę naszego życia bibliotecznego. Wydaje się, iż znaleźć je powinna centralna instytucja czy to bibl. czy to archi-